Zadaniem Uczestniczek konkursu, który Papilot organizował z marką OLAY, było opisanie historii związanej z najlepszą przyjaciółką. Wasze wypowiedzi czytało się bardzo przyjemnie, nie da się ukryć, że przyjaźń jest dla Was cenna i pielęgnujecie ją. Niestety, musieliśmy wyłonić jedynie 10 Laureatek. Oto one oraz ich prace:
Mamy wspólną "paczkę" przyjaciółek coś jak w serialu "Gotowe na wszystko". Od niepamiętnych czasów dzielimy się wszystkim (oprócz swoich mężów ;)). Jedna z naszych przyjaciółek nie może mieć dziecka, ale bardzo kocha nasze pociechy. To jest właśnie w niej najpiękniejsze, że nie ma w niej żadnej zawiści. Czasami organizuje u siebie domowe przedszkole. Bardzo ją za to podziwiam.
Katarzyna Wójtowicz, Kraków
Z moją przyjaciółką, Jolką, wiąże mnie bardzo silna więź, znamy się od 20 lat i kochamy się niemal jak siostry. To jedyna osoba na świecie, do której mam bezgraniczne zaufanie, rozmawiamy na każdy temat - od intymnych, po sprawy trudne, jak np. choroba alkoholowa w jej rodzinie. Razem przeżywamy tragedie i radości, potrafimy cieszyć się nawzajem swoim szczęściem, bez nuty zazdrości. Paradoksalnie, naszą przyjaźń umocniła dość nieprzyjemna sytuacja - mój związek rozpadł się i po jakimś
czasie to ona była z tym facetem, a ja, chcąc jej szczęścia i widząc, jak bardzo była zakochana, udawałam, że wszystko jest OK, gdy pytała mnie, co ma robić. Po pewnym czasie i ją zostawił, my urządziłyśmy sobie szczerą rozmowę, podzieliłyśmy się wrażeniami. Od tej pory już nic przed sobą nie ukrywamy i mimo malutkich sprzeczek uważam, że właśnie to jest prawdziwa przyjaźń!
Marlena Bartoszewicz, Tychy
Moja najlepsza przyjaciółka to wspaniała, ciepła pełna zrozumienia kobieta.
Nigdy mnie nie potępia, doskonale rozumie i potrafi doradzić najlepsze rozwiazanie
bez względu na wszystko. Mogę na Nią liczyć w każdym momencie - nie jest dla
Niej problemem odebranie telefonu ode mnie nawet w środku nocy. Rozumiemy sie bez
słów i nie ma w naszej relacji zazdrości, zawiści i nieszczerości. Uwielbiamy razem
spędzać czas - wspólne zakupy, gotowanie, długie rozmowy przy aromatycznej kawie.
Jestem przeszczęśliwa, że mam kogoś takiego. Kocham moją najlepszą przyjaciółkę -
moją niezastąpioną, jedyną Mamę...
Dorota Foremska, Powidz
Jestem dosyć młodą kobietą, więc wiele osób mogłoby się zdziwić, że moją najlepszą
przyjaciółką jest 98-letnia pani o imieniu Anna... A tak silną przyjaźnią związała nas
jej przeszłość i moja miłość do historii. Anna jest Żydówką, przeżyła obóz zagłady w
Auschwitz Birkenau. Zawsze z zapartym tchem słucham jej wzruszających i zarazem
przerażających opowiadań o tragedii, jaka spotkała ją, jej bliskich i miliony innych ludzi.
Więźniowie obozu, pozbawieni wszelkiej godności, umierali i byli mordowani w nieludzkich
warunkach. Dzięki Pani Annie zrozumiałam, jak cenne jest życie i wolność, czego w dzisiejszych
czasach ludzie żyjący wygodnie nie doceniają. Jest dla mnie największym autorytetem i
dobrym człowiekiem, który nauczył mnie, że trzeba żyć, doceniać i walczyć "mimo wszystko".
Olga Suchoń, Chełm
Mam przyjaciółkę, jeszcze z czasów licealnych. Nie jest to przyjaźń z tych gwałtownych, z przytulaniem, wypłakiwaniem się na ramieniu i z przymusem widywania się jak najczęściej. To raczej spokojny rodzaj przyjaźni, w której możemy się nie widywać miesiącami, ale wiemy, że jakby coś się działo, to ta druga pojawi się natychmiast i będzie wspierać, pomagać. Każda z nas potrafi wyczuć, że potrzebna jest interwencja, chociażby w postaci telefonu i zapytania o to, co się dzieje. To świadomość, że co by się nie działo, jest ktoś, kto będzie stał murem po mojej stronie, bez zbędnych pytań i tłumaczenia. Szanujemy nawzajem swoje wybory, ale też mówimy sobie szczerze, jak nam się coś nie podoba. To jest dla mnie prawdziwa przyjaźń - bez obrażania się, bez przymusu, bez udowadniania sobie czegokolwiek, szczera i prawdziwa.
Marta Broś-Rudnicka, Wrocław
Przyjaźń niejedno ma imię. Spotkałam w swoim życiu wiele kobiet bliskich, bliższych i takich, które nie wniosły do mojego życia niczego szczególnego. Były kobiety przyjaciółki, kobiety koleżanki, kobiety powierniczki i wiele innych. Spotkałam też takie, które nie zostawiły w moim sercu ani złych, ani miłych wspomnień, kobiety zupełnie mi obojętne. Wiadomo, kobieta może być miła lub opryskliwa, przyjazna lub zazdrosna, dobra lub zła do szpiku kości, może być też taka, która z jednej strony odgrywa przyjaciółkę, a z drugiej strony wbija przysłowiowy nóż w plecy. Przez moje życie przewinęła się każda opcja. Od urodzenia matka była mi najbliższą osobą, bo matka powinna być najbliższa swemu dziecku, lecz najważniejszą kobietą w moim życiu była moja szkolna przyjaciółka, taka na dobre i na złe. To ona pocieszała mnie w szkole, kiedy inni śmiali się z moich potknięć i klęsk, to z nią wkraczałam w dziecięcy świat fantazji i marzeń, była przy mnie, kiedy rozbiłam kolano i była przy mnie, kiedy dostałam burę za złą ocenę w szkole. Pocieszała mnie, kiedy w moim sercu zagościł pierwszy chłopak, rozkwitała we mnie niespełniona miłość i tęsknota za odwzajemnionym uczuciem. Potem rozdzielił nas mój wyjazd do szkoły średniej. Mieszkałam w internacie, kilkadziesiąt kilometrów od miejsca zamieszkania, było mi ciężko, tęskniłam do bliskich, do domu rodzinnego. Wówczas ona, moja przyjaciółka, pisała do mnie listy i podtrzymywała mnie na duchu, kiedy byłam bardzo smutna, pocieszała, rozśmieszała i tak zleciały cztery lata. Najbardziej jednak kocham moją przyjaciółkę za to, że była przy mnie w najważniejszej chwili mojego życia, w chwili, gdy urodził się mój pierworodny syn. Każda kobieta wie, jak ciężkim przeżyciem jest poród. Mój pierwszy poród był bardzo trudny, trwał 12 godzin, a mimo to ona, moja najdroższa przyjaciółka, nie opuściła mnie ani na chwilę i do końca trwała przy mnie w moim strachu i cierpieniu. Jesteśmy sobie bardzo bliskie i wiem, że cokolwiek się stanie, zawsze będziemy przyjaciółkami, na dobre i na złe. Wspaniale jest mieć w życiu kogoś tak ważnego, kogoś, na kim można polegać przez całe życie.
Beata Madekszo, Bartoszyce
Moja przyjaciółka, Aneta, jest kobietą wielkiego serca. Jest ze mną już od 5 lat i nie
opuszcza mnie w chwilach radosnych i smutnych. Była moją świadkową na
ślubie 3 lata temu i dodawała mi otuchy, cieszyła sie razem ze mną, choć sama
akurat była samotna. Nie zazdrościła mi szczęścia, potrafiła się ze mną bawić.
Zawsze razem na imprezach, urodziny, imieniny, wyjazdy weekendowe, w najdrobniejszym
szczególe zawsze ze mną. Ostatnie dni kwietnia, kiedy trafiłam do szpitala, też była ze mną.
Kazała mi wierzyć, że wszystko będzie dobrze, kazała się wypłakać, bo tylko kobieta zrozumie
kobietę, która straciła dziecko. To taki mój prywatny anioł stróż. Przyjaciel to wielki dar.
Małgorzata Tyrka, Tuchów
Ania, bo tak ma na imię moja przyjaciółka, to najwspanialsza dziewczyna na świecie. Dzięki niej moja niepełnosprawność nie stwarza żadnych barier. To ona wyciąga mnie na wszelakie wypady. Z nią wyjazd w góry i wejście zimą na piechotkę do kościółka Wang w Karpaczu to pestka. W jej towarzystwie nie czuje się źle, lecz najlepiej, jak tylko może być. Zawsze widzi rzeczy, które sprawiają mi trudność, a inni nawet nie dostrzegają, by zapytać, czy może pomóc. Ona jest po prostu niezastąpiona i mogę na nią liczyć.
A czy przyjaźń bez kłótni może istnieć? Według mnie - tak. Tylko należy mieć duży dystans do siebie i do otoczenia. To wszystko można zawsze sobie wyjaśnić i o wszystkim porozmawiać bez kłótni. Tak ma to miejsce w naszym przypadku. Możemy na siebie liczyć i zawsze obiektywnie powiedzieć, co myślimy na każdy temat, nie martwiąc się, że się obrazimy na siebie. Mam nadzieję, że tak będzie zawsze.
Karolina Goździewicz, Widawa
Moja (nasza:)) przyjaźń zaczęła się właśnie od kłótni, a wręcz karczemnej awantury w
centrum handlowym. Poszło nam o seksowną bluzeczkę:). Ja polowałam na coś wystrzałowego
na imprezę, a moja serdeczna przyjaciółka szukała czegoś na randkę z nieziemsko przystojnym
chłopakiem. Przerzucając kolejne wieszaki, w końcu natrafiłam na bluzkę godną uwagi, tylko że
w tym samym momencie za wieszak chwyciła ONA. I tak siłując się przez chwilę, a później
jednocześnie wypowiadając "przepraszam, ale byłam pierwsza", zaczęłyśmy się przekrzykiwać,
komu bardziej zależy na kupnie tej bluzki. Niestety, była to ostatnia sztuka i mimo dobrej woli
sprzedawczyni, spór rozgorzał z większą siłą. Po 15 minutach wzajemnych przekonywań do swoich
racji, obie w jednym momencie wykrzyczałyśmy "niech ci będzie... weź ją ty!". W tej samej
chwili, jakby spod ziemi, wyrosła długonoga blondyna, która z rozbrajającą szczerością powiedziała,
że skoro żadna z was jej nie chce, to ona chętnie się tą bluzką zaopiekuje. I nim zdąrzyłyśmy
wydusić z siebie choć słowo, ona pewnym krokiem udała się do kasy! Z nadmiaru emocji
wybuchnęłyśmy gromkim śmiechem, przedstawiłyśmy się sobie i poszłyśmy na małą kawę
i ooooogrooomne ciacho. Ta historia zdarzyła się prawie 10 lat temu, a ja czuję, jakby to
było wczoraj. Od tamtego czasu jesteśmy nierozłączne. Przygoda w sklepie była dobrym
początkiem naszej znajomości, a z czasem przyjaźni. I choć od tamtego dnia kłóciłyśmy się
jeszcze milion razy ( i pewnie drugi milion kłótni jeszcze przed nami:))), to zawsze potrafimy
sobie wyjaśniać trudne sprawy, zawsze możemy na sobie polegać i zawsze jesteśmy w stanie
oddać najbardziej wystrzałowy ciuch, gdy tylko przyjaciółka go potrzebuje! Siła naszej przyjaźni
jest ogromna, bo obie potrzebujemy kogoś ( ja jej - ona mnie), komu możemy zaufać i kogoś,
kto by nam ufał. Potrzebujemy siebie, bo wobec siebie możemy być zupełnie szczere i w swojej
obecności możemy być sobą. Zdajemy sobie sprawę z tego, że zarówno przyjaźń, jak i miłość
są uczuciami, które wymagają ciągłego starania się o nie, ciągłej pracy i pielęgnacji. Przyjażń to
nie jest coś, co raz się zaczęło i już się nigdy nie zmieni. Gdyby przyjaźń była niezniszczalna,
nie warto byłoby się o nią starać i zabiegać, ale wtedy nie byłaby chyba przyjaźnią...
Janina Maciaszczyk, Zelów
Najzabawniejsza przygoda z moją przyjaciółką miała miejsce kilka lat temu, jednak wciąż, kiedy ją wspominamy, śmiejemy się do łez. W pewien piękny wakacyjny dzień wybrałyśmy się wspólnie na spacer po górach. Spędzałyśmy naprawdę miło czas, rozmawiając, zbierając jagody i wylegując się na pachnącej łące. Gdy już schodziłyśmy, dotarłyśmy do pewnego domku na skraju lasu. Gdy przechodziłyśmy obok niego, zza ogrodzenia niespodziewanie wybiegł na nas pies, który co prawda nie był zbyt duży, jednak tak strasznie szczekał i był agresywny, że ja jako płochliwe dziewczę byłam delikatnie mówiąc przerażona. Przyjaciółka jednak nie traciła trzeźwości umysłu i zaczęła przemawiać do owego psa, mówiąc, żebym ja sobie powoli poszła, a ona jak go spławi, dogoni mnie. Ja niewiele myśląc, udałam się przed siebie, słysząc jeszcze głos Przyjaciółki: "dobry piesek, my jesteśmy pokojowo nastawione, nie zrobimy Ci krzywdy, ani nie wtargniemy do Twojej budki...". Po chwili usłyszałam przeraźliwy krzyk Oli: "W NOOOGIII!!!". Było jasne, że pies nie miał zamiaru Jej posłuchać, natomiast zdecydowanie bardziej wolał nas pogonić. Ja, widząc jak Olka pędzi w moim kierunku z przerażeniem w oczach, nadal biegnąc, nastawiłam się na najgorsze (tj. na to, że pies nas pogryzie). Miałam wtedy na sobie rybaczki, toteż stwierdziłam, że jeśli już miałby mnie ugryźć, to na pewno mniej będzie bolało, gdy swoje zęby wbije mi w łydkę otoczoną materiałem. Dlatego też postanowiłam, że spuszczę te nieszczęsne rybaczki, tak by zakryły całe łydki, które były na wysokości psa! Ola, widząc, jak biegnę w popłochu z niecodziennie opuszczonymi spodniami i majtkami na wierzchu, mimo swojego przerażenia (była bliżej psa), wybuchnęła śmiechem! W pewnej chwili minął nas jakiś turysta, który oczywiście był pod niemałym wrażeniem mojego dziwnego pomysłu, ale za to pies, widząc go, postanowił nam już odpuścić, a zająć się obszczekiwaniem tego poczciwego piechura. My oddaliłyśmy się na bezpieczną odległość, by jak najszybciej wrócić do domu i opowiedzieć wszystkim, co nam się przydarzyło.
Obie byłyśmy strasznie przerażone, jednak ta sytuacja jest niezapomniana i pomimo tego, że przyprawiała nas wtedy o dreszcze, teraz Mamy z niej niezły ubaw i wciąż znakomity kontakt!
Paulina Szulc, Kraków
Brałaś udział w konkursie OLAY i nie trafiłaś na listę Laureatek? Nie martw się! Już teraz możesz wziąć udział we właśnie rozpoczętym, kolejnym konkursie. Tym razem poszukujemy dziewczyn zafascynowanych modą! Więcej informacji znajdziesz na stronie głównej Papilota.