Nie chcę się żalić, bo na to już za późno. Chciałabym tylko zrozumieć. Jak to jest, że facet jednego dnia wyznaje ci miłość i mówi, jaka jesteś niesamowita, a kolejnego tak bardzo obniża sobie poprzeczkę i odchodzi z byle kim? Czy ja byłam dla niego za dobra? A może moje sukcesy go krępowały? Im dłużej nad tym myślę, tym mniejszy sens widzę w jego zachowaniu. Wiem, że miłość bywa ślepa, ale bez przesady.
On zawsze podkreślał, że kocha mnie nie tylko za wygląd i charakter, ale też ambicję. Ja nie jestem jedną z tych, które chcą być dodatkiem do mężczyzny. Zawsze walczyłam o swoje i szukałam partnera. Nie tatusia, sponsora czy jakiegoś innego guru. Wydawało mi się, że właśnie na kogoś takiego trafiłam. Prawie 2 lata razem chyba o czymś świadczą.
Odszedł, bo zakochał się w kasjerce z dyskontu, w którym oboje robiliśmy zakupy. Co ona sobą reprezentuje?
Zobacz również: „Dość okrutnie zemściłam się na narzeczonym za zdradę. Czy żałuję? W ogóle!” (Bezlitosna historia Mileny)
fot. Thinkstock
Tu nie chodzi o przechwałki, ale raczej trudno mnie nazwać prostą dziewczyną bez ambicji. Mam wyższe wykształcenie, a nawet poszłam na studia podyplomowe. Byłam na kilku stażach zawodowych i po jednym z nich dostałam od razu etat. Pracuję w wyuczonym zawodzie i zarabiam lepiej, niż większość osób w moim wieku. Jestem oszczędna i cały czas się rozwijam.
Kilka lat temu odziedziczyłam mieszkanie po babci. Za własne pieniądze kupiłam samochód. Stać mnie na wakacje 1-2 razy w roku i wcale nie mam na myśli wyjazdu do Władysławowa albo Zakopanego. Lubię zwiedzać świat. W przeciwieństwie do wielu Polaków - czytam książki, chodzę do teatru i uwielbiam muzea.
A ona? Na pewno ledwo wiąże koniec z końcem i raczej nie wygląda na zadowoloną życiem.
fot. Thinkstock
Pewnie to absurdalnie zabrzmi, ale zdradę z kimś na podobnym poziomie pewnie bym wybaczyła. A przynajmniej się z tym pogodziła, bo w sumie żadnemu facetowi nie można do końca ufać. Najbardziej boli mnie to, że zostałam porzucona dla kogoś, kto naprawdę niewiele sobą reprezentuje. Nie mam nic do kasjerek, bo ktoś musi pracować w tej branży, ale trudno je uznać za kobiety sukcesu.
Dobija mnie też to, że miałam o nim o wiele lepsze zdanie. Myślałam, że jestem dla niego atrakcyjna także ze względu na swoje osiągnięcia, ambicje, plany i inteligencję. Że poniżej pewnego poziomu się nie zniży, bo potrzebuje kobiety silnej, samodzielnej i z olejem w głowie. Co z tego zostało? Chyba nic, skoro moje miejsce zajęła dziewczyna przekładająca jogurty i podpaski, a zarabiająca pewnie mniej, niż 2 tysiące na rękę.
To nie jest zarzut w jej kierunku. Po prostu się dziwię, że dla niego to nie problem.
Zobacz również: Czy powiedzieć facetowi, że go zdradziłam? (Bezwstydna historia Sandry)
fot. Thinkstock
Czy chciałabym, żeby do mnie wrócił? Teraz już raczej nie, bo strasznie mnie zranił i pokazał, kim tak naprawdę jest. Ale dopóki nie zrozumiem jego zachowania, to chyba nie uda mi się stworzyć nowego związku. Boję się, że każdy facet może być tak samo bezmyślny. Czym ona mu zaimponowała? Może sama powinnam odpuścić, odgrywać ofiarę losu i wtedy ktoś mnie pokocha?
W tym jego nowym związku na pewno nie można mówić o partnerach z tej samej bajki i na tym samym poziomie. Ona zawsze będzie w hierarchii niżej od niego. Jestem na niego wściekła, ale potrafię przyznać, że to wykształcony człowiek, przynajmniej klasa średnia. A ta nieszczęsna kasjerka? Niziny kompletne.
Zranił mnie, ale w sumie jest mi go żal. Jakie życie czeka go z nią?
fot. Thinkstock
Nie zakładam z góry, że to jakaś beznadziejna laska bez ambicji, ale powiedzmy sobie szczerze - studentką już dawno nie jest i pewnie nigdy nie była, a siedzi na kasie w sklepie. Choćby chciała, to trudno jej się będzie odbić. Szczerze? Nie za bardzo mnie to obchodzi. Ani jej los, ani jego. Po prostu chcę zrozumieć, dlaczego człowiek, z którym byłam naprawdę szczęśliwa, nagle pakuje się w taki chory układ.
Może właśnie tego mu brakowało? On nie szuka partnerki, ale kogoś, dla kogo mógłby być wzorem i autorytetem? Nie trzeba długo nad tym myśleć, żeby dojść do wniosku, jak będą wyglądały ich relacje. On mądry, wykształcony, robi karierę, a ona patrzy na niego jak w obrazek. I wydaje jego pieniądze.
Jeśli tego chciał, to mu się udało.
fot. Thinkstock
Jestem po ludzku wściekła, że tak to się potoczyło. Pewnie już by mi przeszło, gdyby po prostu odszedł, bo stwierdziłby, że nam nie po drodze. Albo gdyby związał się z kimś „lepszym”. Dobijające jest to, że ja znam jego nową partnerkę. Wiem kim jest, czym się zajmuje, a resztę mogę sobie dopowiedzieć. Jeśli chciał mnie zranić, to zrobił to w mistrzowski sposób. Dla mnie to potwarz.
Mam podejrzenia, że to długo nie potrwa i on prędzej czy później wróci z podkulonym ogonem. Hormony przestaną działać, a on zacznie myśleć. Tylko mnie już wtedy nie będzie dla niego. Pokazał, kim tak naprawdę jest. Chociaż przyznam, że chętnie bym z nim jeszcze porozmawiała. Chciałabym dokładnie wiedzieć, co on takiego w niej zobaczył, czego nie widział we mnie.
Za chwilę wybieram się do tego sklepu i mam nadzieję, że będzie siedziała na kasie. Nie mam zamiaru przepraszać za to, że pewnie poczuję satysfakcję.
Patrycja
Zobacz również: 7 rzeczy, które musisz zrobić przed ślubem