Bardzo długo o tym myślałam. Zawsze miałam malutkie usta, których w ogóle nie było widać. Dolna warga trochę większa od górnej, więc dziwacznie to wyglądało. Nie czułam się w ogóle kobieco, a jak pomalowałam się pomadką, to już w ogóle tragedia. Jeszcze bardziej było widać, jakie są wąskie i nierówne. Mogę powiedzieć, że był to mój największy kompleks. Nawet rozstępy na pupie czy średniej wielkości biust tak mnie nie dobijały. Usta widoczne są od razu i pewnie dlatego.
Mogłam dalej z tym żyć i nie lubić siebie albo coś z tym zrobić. Wybrałam drugie rozwiązanie, bo medycyna estetyczna przecież od tego jest. Skoro w 5 minut można naprawić swoje niedoskonałości, to dlaczego miałabym nie spróbować? Wiadomo, że trochę się bałam efektu, ale ten przeszedł moje najśmielsze oczekiwania. Miałam je tylko delikatnie powiększyć i zmienić ich kształt, a z gabinetu wyszłam z dość dużymi wargami. Przeraziłam się, bo były gigantyczne, ale jak opuchlizna zeszła, to nie miałam się już do czego przyczepić.
Trudno to ukryć i ludzie od razu zauważyli różnicę. Niektórzy się śmiali i nazywali mnie glonojadem. Ale wiecie co? Nie interesuje mnie to, że są sztuczne. Naprawdę czuję się z nimi niesamowicie i od razu zmienił się stosunek facetów do mnie. Dzięki nim poczułam się ładna.
Zobacz również: Powiększanie ust: domowe sposoby
źródło: Instagram (instagram.com/giorgiadidio_)
Nie to, że wcześniej płakałam przed lustrem i nienawidziłam siebie. Byłam całkiem znośna, ale te nieszczęsne usta psuły cały efekt. Z nowymi jest inaczej. Mogę powiedzieć, że one dopełniły dzieła i dzisiaj już nic bym w sobie nie zmieniła. Krytyczne komentarze nadal trochę bolą, ale jestem w stanie je znieść. Skoro ten drobny zabieg tak bardzo zmienił moje nastawienie, to chyba jednak było warto. Niech sobie mówią, że jestem sztuczna, tania i beznadziejna. Mnie się efekt podoba, a zmiana nastawienia psychicznego jest faktem.
Żeby było wiadomo, o czym mówię, znalazłam na Instagramie usta bardzo podobne do moich. Są niemal identyczne, więc mogą służyć za porównanie. Swojego zdjęcia nie chcę dodawać, bo wiadomo jacy są niektórzy. Jeszcze ktoś mnie rozpozna i będę miała jeszcze większe problemy. Nie o to mi chodzi, kiedy piszę ten list. Chciałam tylko przekazać, że warto się zastanowić, zanim kogoś się skrytykuje.
Sztuczne wcale nie musi oznaczać gorsze. Mięsiste wargi wcale nie oznaczają, że jestem jakaś głupia, płytka i łatwa. Dla mnie to forma terapii, żeby przestać przejmować się wyglądem, a zacząć myśleć o czymś więcej. Ten kompleks strasznie mnie blokował.
Zobacz również: Największe usta świata należą do... muzułmanki. Za chwilę chyba pękną!
źródło: Instagram (instagram.com/giorgiadidio_)
Niestety, negatywne reakcje spotykają mnie nie tylko ze strony przypadkowych osób. Nawet rodzina i znajomi na początku robili sobie ze mnie żarty albo wprost krytykowali. „Coś ty ze sobą zrobiła?!” - słyszałam to przynajmniej kilka razy. Jeden (chyba już były) kolega stwierdził, że moje usta wyglądają jak „du*** pawiana”. I po co ludzie wygadują takie rzeczy? Najważniejsze jest to, że czuję się dobrze sama ze sobą i podoba mi się ta przemiana. Nie zrobiłam tego, żeby zadowalać innych, ale poprawić humor samej sobie. Wolno mi?
Czasami mam wrażenie, że nie. Ludzie bywają straszni. Nie zastanawiają się nad tym, dlaczego to zrobiłam. Oni widzą tylko „pontony” i już wiedzą, że coś mi się poprzestawiało w mózgu. Może i tak, ale to nie ich sprawa. Wiecie co? Nigdy wcześniej nie pomyślałabym o sobie, że jestem chociaż w minimalnym stopniu seksowna. Niepewność mi na to nie pozwalała. Po zabiegu moje nastawienie się zmieniło. Nie wiem czy inni mnie tak postrzegają, ale sama doceniam swoją urodę.
Od razu zaczęłam się inaczej zachowywać i ubierać. Mam lepsze nastawienie do świata i ludzi. Ktoś pomyśli: kobieto, co ty gadasz, przecież to tylko trochę kwasu w wargach. No właśnie, tylko tyle brakowało, żebym czuła się dobrze.
Zobacz również: Jak powiększyć usta i nadal wyglądać naturalnie?
źródło: Instagram (instagram.com/giorgiadidio_)
Nie jest mi miło, kiedy ktoś szepcze za plecami, wytyka albo mówi wprost, że przesadziłam. Ale to szybko mija, bo potem spoglądam w lustro i wiem, że podjęłam najlepszą możliwą decyzję. Wszystkich nie zadowolę, a przynajmniej sama jestem z siebie zadowolona. Kiedyś miałam nie tylko wąskie i niewidoczne usta. One ciągle były smutne, a kąciki skierowane do dołu. Teraz są nie tylko pełniejsze, ale uśmiechają się nawet bez powodu. Efekt wizualny to tylko połowa sukcesu. Dla mnie liczy się przede wszystkim metamorfoza wewnętrzna. Jestem pewniejsza siebie i bardziej kobieca, a na tym mi zależało.
Wolę usłyszeć, że wyglądam jak glonojad, ale równocześnie wzbudzać zainteresowanie u facetów, niż męczyć się z tymi małymi przecinkami, kiedy nikt na mnie nie patrzył. Szkoda, że nie wszyscy mają tyle oleju w głowie, żeby się nad tym zastanowić. Naprawdę wolicie zakompleksione kobiety, które nienawidzą siebie, niż te, które coś tam sobie poprawiły, ale czują się po prostu lepiej? Ja teraz doskonale rozumiem, że np. po powiększeniu piersi zmienia się nie tylko sylwetka, ale i psychika. Przeżyłam to w trochę mniejszej skali.
Nie podobają Wam się moje usta? Szkoda, ale one mają się podobać przede wszystkim mnie. I tak właśnie jest.
Dominika