Ostatnio usłyszałam od koleżanki słowa, które bardzo mnie zdenerwowały. Ona ma 27 lat i rok temu wyszła za mąż. Nasza rozmowa zeszła na temat dzieci i wtedy przyznała się, dlaczego jeszcze nie zdecydowali się powiększyć rodziny. Podobno chodzi o pieniądze. Uważa się za zbyt odpowiedzialną, żeby rodzić, bo jej zdaniem to zbyt duża inwestycja. Według niej matkami powinny być tylko kobiety z pracą na pełny etat i zarabiające przynajmniej 3-4 tysiące.
Nie neguję tego, że wychowanie dziecka kosztuje, ale chyba przesadzamy z tym liczeniem każdego grosza. Czy nasi rodzice zarabiali kokosy, kiedy im się rodziłyśmy? W większości przypadków pewnie nie. I jakoś dali sobie radę. Nawet bez pomocy państwa. Ja jestem zdania, że akurat w tym przypadku zawsze się wszystko ułoży i jakoś to będzie.
Sama chyba nie mam innego wyjścia, bo też zastanawiam się nad macierzyństwem. Gdybym myślała tak jak ona, to nigdy bym się nie zdecydowała. Powiedzmy to sobie szczerze - milionami ani ja, ani mój partner nigdy nie będziemy obracać.
Zobacz również: EXCLUSIVE: Na co bogaci wydają 500+?
fot. Unsplash
Zabolały mnie jej słowa, bo sama skłaniam się ku temu, żeby wreszcie podjąć odważną decyzję i zajść w ciążę. Ja też z tym zwlekałam - najpierw do ślubu. Teraz papierek wcale nie jest mi potrzebny. Potem do zmiany pracy - to się udało, ale wcale więcej nie zarabiam. Później na podwyżkę - budżet mam ciągle taki sam. Przez lata nic się nie zmienia, a ja młodsza nie będę.
Czy warto tak czekać w nieskończoność? Coraz bardziej wydaje mi się, że nie. Nigdy nie zarabiałam 3-4 tysięcy, jak ona to mówi. Nawet chyba tyle nie miałam na koncie. Moja aktualna pensja to ok. 1,5 tys. na rękę. Mój partner bierze podobną wypłatę. Większość idzie na mieszkanie i jedzenie, czasami brakuje na przyjemności, ale bez przesady.
Jak urodzę, to zaciśniemy pasa i damy radę. Zwłaszcza teraz, jak jest 500 plus.
Zobacz również: Chantal, Margaryta, Jesika... Najdziwniejsze i najrzadziej nadawane imiona żeńskie w 2017 roku (RANKING)
fot. Unsplash
Zastanawiam się, co ona by wtedy powiedziała. Pewnie siedziałaby cicho, bo byłoby jej głupio, ale w głębi serca pewnie by sobie myślała: jaka ona nieodpowiedzialna, ledwo wiąże koniec z końcem, skazuje dziecko na biedę. Coraz bardziej mam to wszystko gdzieś. Marzę o zostaniu mamą. Może nie będzie mnie stać na wszystko, ale postaram się, żeby maleństwu było jak najlepiej. Najwyżej sobie czegoś odmówię. To, że nie jestem bogata, nie oznacza, że jestem niezdolna do miłości i niezaradna.
Wydaje mi się, że łączenie macierzyństwa tylko z pieniędzmi to szukanie wymówki. Jak kobieta nie chce mieć dziecka, to zawsze będzie jej mało. Znam też dziewczynę, która dosłownie śpi na kasie, a też twierdzi, że to jeszcze nie jest dobry moment na powiększenie rodziny. Jak dostanie awans i podwyżkę, to pomyśli.
Jestem prawie pewna, że i wtedy nic z tego nie będzie. Niektóre z nas zasłaniają się biedą i trudną sytuacją, zamiast powiedzieć wprost: to nie dla mnie. Ja bym to akurat zrozumiała.
Zobacz również: Gdy nie chcesz mieć dziecka, a on chce...
fot. Unsplash
Coraz poważniej myślimy z partnerem o dziecku i chyba wreszcie się zdecydujemy. Możemy wciąż czekać na cud, ale jak się nie zdarzy, albo będzie za późno - to obudzimy się z ręką w nocniku. Wtedy nawet świetna praca i wysokie zarobki nie pomogą. Nie uważam, że potomstwo w mojej sytuacji to nieodpowiedzialność. Swój rozum mam i maluchowi nie dam krzywdy zrobić. Zadbam, jak potrafię.
Z budżetem 3 tys. zł na całą rodzinę może nie poszaleję, ale raczej głodować nie będziemy. A na pewno będziemy szczęśliwsi, bo brakuje nam tego dopełnienia miłości. Tego małego człowieka, który będzie naszym wspólnym dziełem i naszym największym darem. Myślę, że dziecko nie będzie nas oceniało przez pryzmat wyciągu z konta bankowego.
Mam nadzieję, że inni ludzie też nie
Karolina