Przyznam uczciwie, że uczyłam się do matury. Stwierdziłam, że za dużo od niej zależy, żeby w ogóle sobie odpuścić i polegać tylko na swojej inteligencji. Zdaniem moich znajomych zupełnie niepotrzebnie - jestem taka mądra, że zdam z palcem w nosie. W sumie też mi się tak wydawało, ale nigdy nie wiadomo. Na jakieś tam kursy chodziłam od 2 klasy, a w 3 już regularnie się dokształcałam. Szybko wyszło na to, że w szkole nie o wszystkim nam mówili. I to ma być sprawiedliwy egzamin?
Po wszystkim nie byłam jakoś zrozpaczona, ale trochę się podłamałam. Czułam, że nie wszystko poszło tak gładko. Na polskim temat mi nie podpasował, na matmie dominowały niezbyt lubiane przeze mnie zadania, a np. co do historii to nie miałam żadnych przeczuć. Mogło być 100 procent albo poniżej 30. Ogólnie byłam pewna, że mam to raz na zawsze za sobą i na studia się dostanę.
Teraz mam wynik w ręce i wiem, że to nie będzie takie proste. Nie wierzę już w uczciwość matur.
Zobacz również: Niezdana MATURA to nie koniec świata! Sprawdź, jakie masz teraz możliwości!
fot. Thinkstock
Ten egzamin sprawdza wszystko, ale na pewno nie inteligencję i logiczne myślenie. Tam nie ma zadań, do których trzeba podejść z otwartą głową i nad czymś się zastanowić. Tylko wyuczone na pamięć regułki, a na polskim interpretacje zgodne z tym, co mówią nauczyciele na lekcjach. Własnego zdanie nie można mieć, bo to się nie mieści w żadnym kluczu odpowiedzi. Boleśnie się o tym przekonałam.
Poszłam na ogłoszenie wyników spokojna. Wcześniej próbowałam się zalogować na stronie komisji egzaminacyjnej, ale wszystko się zawiesiło. Dyrektor wyczytuje kolejne nazwiska i po prostu nie wierzę w to, co słyszę. Niezbyt rozgarnięci ludzie z klasy wracali z punktacją 80-90 procent. No to ja muszę dostać 100. Bo ja mam olej w głowie i się uczyłam, a oni się przyznawali, że mieli to gdzieś.
Wyszło zupełnie inaczej. Blisko 100 procent byłam tylko z angielskiego. Reszta poszła mi tragicznie.
fot. Thinkstock
Polski - 49 procent, matematyka - 38 procent, historia - 61 procent, WOS - 43 procent. Nie mogę w to uwierzyć. Więcej, niż połowę zdobyłam tylko z angielskiego i historii. Na próbnej matematyce miałam ponad 80! Nie mam pojęcia jak to się stało i chyba będę musiała prosić o kolejne sprawdzenie. Chcę zobaczyć te arkusze, bo po prostu nie wierzę. Jakim cudem jestem o wiele gorsza od tych leni z klasy?
Ludzie, którzy ledwo zdawali z roku na rok, odpisywali prace domowe i głośno mówili o tym, że szkoda im czasu na naukę. To oni zabiorą mi miejsce na porządnych państwowych studiach. Ja z takim wynikiem to mogę próbować na jakimś niechcianym kierunku albo pójść na płatny. Jestem załamana, a rodzice to w ogóle nie potrafią się otrząsnąć.
Zrezygnowałam nawet z wyjazdu na wakacje, bo nie mogę się pozbierać. Nie wiem, co mam dalej robić.
Zobacz również: LIST: „Zaraz matura, ale co potem? Zamiast studiów wolałabym męża i dziecko!”
fot. Thinkstock
Na moim przykładzie widać, jaki to jest absurdalny egzamin. Nikt nie sprawdza tego, co naprawdę masz w głowie i czy potrafisz logicznie myśleć. To wszystko jest przypadkiem. Jak trafisz w klucz i napiszesz dokładnie te bzdury, które ktoś tam z góry ustalił, to wychodzisz na geniusza. Nie wiem jakie IQ mają moi koledzy z klasy, bo nikt się nigdy nie chwalił, ale ja w zeszłym roku zdobyłam 135. To jest wysoka inteligencja.
Nie piszę tego, żeby się chwalić. Chcę tylko pokazać, jaka matura jest naprawdę. Człowiek mądry może ją oblać, bo akurat jeden temat wypadnie mu z głowy albo rozwiąże zadanie po swojemu. Nie wiem co to ma sprawdzać, bo na pewno nie inteligencję. Potem się dziwić, że uczelnie narzekają na niski poziom wiedzy. Można zdać maturę na 100 procent i być półgłówkiem.
Gratuluję moim znajomym z klasy, ale sama jestem zrozpaczona.
fot. Thinkstock
Od tego zależało wszystko i teraz wychodzi na to, że nic nie osiągnę. 135 IQ nikogo nie obchodzi, bo nie trafiłam w klucz odpowiedzi. Chyba nawet się nie będę wygłupiała ze składaniem papierów tam, gdzie zamierzałam. W poprzednich latach trzeba było mieć ok. 90 procent ze wszystkiego. Moja średnia to niecałe 50. Przy praktycznie samych piątkach na świadectwie ukończenia liceum.
Widzicie jaki to jest absurd? Można dostać świadectwo z paskiem, a potem nie zdać matury. Coś tu jest nie tak. Wątpię żebym się zdecydowała na poprawkę w przyszłym roku, bo pani minister już zapowiada, że będzie jeszcze trudniej. Ale dalej będzie chodziło o to, żeby myśleć szablonowo. Nie mieć żadnych przemyśleń, tylko klepać te regułki.
Najbardziej mnie boi, że osoby, które się w ogóle nie uczyły, teraz chodzą takie dumne. Mnie mają za kompletne zero. Wiem, że mają ze mnie niezły ubaw.
fot. Thinkstock
Szczerze? Nie dziwię im się. Przez 3 lata dostawałam lepsze oceny od nich, nie dawałam od siebie ściągać i wszyscy nauczyciele mnie chwalili. Oni ciągle mieli problemy, żeby zaliczyć sprawdzian albo cały przedmiot. I kto na tym lepiej wyszedł? Na pewno nie ja, bo o publicznych studiach mogę zapomnieć. Oni są już praktycznie przyjęci. Dostaną się tam, gdzie chcą. Naprawdę trzeba coś z tym wreszcie zrobić.
Już nie chodzi mi o mnie, bo ja już się popisałam. Szkoda tylko, żeby kolejni zdolni uczniowie okazywali się gorsi od nieuków. Trzeba wywalić te szablony odpowiedzi i pozwolić młodym ludziom myśleć samodzielnie. Gdyby na tym polegała matura, to ja bym zdobyła nawet 100 procent. Polska szkoła mnie zawiodła na sam koniec, a tak lubiłam do niej chodzić…
Nie wiem jak w tym kraju ma być kiedyś normalnie.
Patrycja
Zobacz również: 5 WSKAZÓWEK, KTÓRE POMOGĄ SIĘ LEPIEJ UCZYĆ TWOJEMU DZIECKU