„Witajcie drogie Papilotki,
Na wstępie błagam redakcję o opublikowanie mojego listu - już tak dłużej nie mogę żyć i ukrywać się przed moim narzeczonym. Boję się, że mnie rzuci, gdy zobaczy mnie tak naprawdę, ale ja już dłużej nie mam siły przed nim udawać…
Nigdy nie byłam ładną dziewczyną. Obiektywnie patrząc, bez jakiegoś tam udawania, że jestem brzydka, a tak naprawdę ładna. Po prostu jestem taka zwykła, wiem to, mam świadomość, ale od zawsze wiedziałam, a właściwie nauczyły mnie starsze siostry tego, że wystarczy się trochę przyłożyć, zadbać o siebie, podmalować oko, zrobić włosy i można być fajną laską. Ja mam akurat fajną, wysportowaną sylwetkę – nie jestem wysoka, gdzieś 165, ale mam szczupłe nogi, talię, fajny biust. Jak się umaluję, ładnie ubiorę, to nie ma faceta, żeby się za mną nie obejrzał. Ale gwarantuję wam, że nie poznałby mnie, gdybym pokazała mu się bez makijażu…
W twarzy to mam chyba wszystko co najgorsze – małe, bardzo małe oczy, prawie w ogóle nie mam rzęs, są niewidoczne, mam ogromne, pucułowate policzki i okropnie małe usta. Nos tylko mam w porządku. Ale najgorsza jest cera – pryszcz na pryszczu, bulwa na bulwie i pełno czarnych wągrów. Rano, gdy staję przed lustrem, wydaję się sobie taka strasznie brzydka i okropna… Szybko się więc maluję… Na szczęście wiem, które podkłady i pudry to ukryją i jak wychodzę z domu mam ładną, gładką skórę. To znaczy mam kilo tapety, ale ładną skórę, a to jest najważniejsze (nie piszcie, że jakbym jej nie stosowała, to bym nie miała syfów, bo tego też próbowałam i nawet pół roku przerwy od fluidu nie pomogło!). No, ale tak jak mówię, gdy wychodzę z domu, spoko wyglądam – zrobię kreskę, pomaluję mocno rzęsy, wyrównam cerę, zaznaczę policzki i jestem z siebie zadowolona, moja pewność siebie wraca. Zresztą nadrabiam też innymi sprawami, twarz nie jest taka ważna. Nigdy zresztą nie narzekałam na brak powodzenia, może dlatego, że jestem dosyć odważna towarzysko.
W końcu jednak poznałam tego jedynego i postanowiliśmy się zaręczyć. Gdy on poprosił mnie o rękę i chciał, żebyśmy razem zamieszkali przed ślubem, ja myślałam tylko o tym, jak pokażę mu się bez tapety. Odwlekałam decyzję, ale w końcu musiałam się zgodzić! Postanowiłam pójść na terapię, żeby wyleczyć skórę, ale nic to nie dało, wyrzuciłam kasę w błoto, a remont w naszym mieszkaniu się kończył i nie miałam innego wyjścia, jak się tam wprowadzić. Pierwsze dni były horrorem, ale teraz tak się wycwaniłam, że już wiem, kiedy i jak coś zrobić, żeby się ukryć i nie pokazać mu w stanie rozsypki.
Gdy idziemy spać, nakładam nową warstwę makijażu, czekam aż on zaśnie i idę go zmyć, a rano wstaję godzinę przed nim kręcę włosy na wałki, maluję się i wskakuję do łóżka go przywitać. Tak jest codziennie, ale wiadomo, że czasem on nie może zasnąć i ja wtedy też nie mogę iść zmyć tej tapety, więc często spałam w makijażu i nie muszę mówić, jak to się zakończyło. Mam na twarzy tego jeszcze więcej! Oprócz tego mam opuchnięte oczy, bo moje jasne i krótkie rzęsy zmuszają mnie do malowania ich mocno na czarno. A jak ja w tym śpię, to sobie same wyobraźcie… :(
No i teraz mam taki problem… Co mam zrobić, żeby mój facet się nie przeraził, jak mnie zobaczy? Przysięgam Wam, bez makijażu jestem zupełnie inną dziewczyną! Ja się boję, że może mnie rzucić, to znaczy, JA WIEM, ŻE MNIE KOCHA… ALE WIECIE, JAK TO JEST... Co mam robić? Nie chcę do końca życia udawać, ale jak to teraz odkręcić? Mam nadzieję, że on mnie zaakceptuje bez kamuflażu, ale czy na pewno???
Pozdrawiam!
Kama”
Na Wasze listy czekamy pod adresem: redakcja(at)papilot.pl.
Zobacz także:
Wasze listy: „Wciąż pytają, kiedy pojawi się dziecko!”
Edyta i jej mąż od trzech lat bezskutecznie starają się o dziecko. Niestety, niedelikatność członków ich rodziny zaczyna dziewczynę doprowadzać do szału.
Wasze listy: „Tabletki na odchudzanie zabiły moją dziewczynę!"
Sebastian dwa miesiące temu stracił dziewczynę, która po odchudzającej terapii wpadła w sidła anoreksji i zmarła z wycieńczenia. Przedstawia wam ku przestrodze jej historię…