Edyta i jej mąż od trzech lat bezskutecznie starają się o dziecko. Niestety, niedelikatność członków ich rodziny zaczyna Edytę doprowadzać do szału. Jak powinna postępować?
„Drogie czytelniczki Papilota,
Piszę, bo już nie daję sobie psychicznie rady! Nie mam koleżanek, którym mogłabym się zwierzyć, bo mieszkam na wsi, gdzie coś takiego jak dyskrecja po prostu nie istnieje! Moje życie to jedna wielka porażka, a rodzina dodatkowo mi wszystko utrudnia. Ale zacznę od początku…
Urodziłam się w niewielkiej miejscowości na Warmii. W moim domu się nie przelewało, ale nigdy głodne ani ja, ani moja siostra nie chodziłyśmy. Niestety, moich rodziców nie było stać, aby posłać mnie na studia, więc mimo że uczyłam się nawet dobrze, postanowiłam iść do technikum rolniczego, żeby mieć jakiś zawód w ręku. Tam, już w pierwszej klasie, poznałam Kamila. Jego rodzice mieli duże, dochodowe gospodarstwo, a on miał je przejąć, gdy oni już nie będą dawać rady. Był przykładem oddanego rodzinie chłopaka, który ceni sobie tradycyjne wartości i ojcowiznę. Zdecydował się zostać na wsi, choć jego rodziców pewnie byłoby stać na wysłanie go na normalne studia. To mnie w nim bardzo ujęło i byłam naprawdę szczęśliwa, gdy zauważyłam, że Kamil interesuje się mną jako kobietą. Przez całą szkołę spotykaliśmy się, a potem tak wyszło, że się mi oświadczył. U nas to jest normalne, że jak się ludzie kochają, to się pobierają, a nie żyją na kocią łapę.
Po ślubie wprowadziłam się do domu rodziców Kamila. Udostępnili nam dwa pokoje na piętrze oraz łazienkę. Niestety, kuchnia była wspólna, ale wtedy oczywiście nie widziałam w tym nic złego. Już w kilka tygodni po ślubie na różnych rodzinnych imprezach (imieninach itp.) zaczęły się toasty za rychłe dziecko oraz pytania, kiedy planujemy potomstwo. Ja nie za bardzo umiałam odpowiedzieć, bo żadnych planów w sumie nie było – kochaliśmy się ze sobą, więc jakby się dziecko pojawiło, to byśmy się cieszyli i je przyjęli. Jednak po kilku miesiącach zaczęłam się niepokoić, że może faktycznie coś jest nie tak… Teściowa kiedyś nawet wzięła mnie na słówko i zapytała, <<czy na pewno spełniam swoje małżeńskie obowiązki?>>. To było żenujące! Strasznie się wstydziłam i czułam winna, bo przecież Kamil to zdrowy chłopak i pewnie z inną już dawno miałby dzieciaka. Potem było już tylko gorzej. Teściowa wywiozła mnie kiedyś do zielarki po jakieś napary wzmacniające płodność, kazała mi zawsze po seksie leżeć z nogami do góry. Tak się tym przejmowałam, że ciągle byłam skrępowana, a seks zaczęłam traktować jako sposób na wyprodukowanie wnuka dla teściowej.
Miesiące mijały i czułam, że rodzice Kamila dosłownie są na mnie obrażeni. Poprosiłam go, żebyśmy się przebadali. Nie wtajemniczaliśmy w nasze plany jego rodziców (a w zasadzie jego matki, bo ojca ma w miarę normalnego), tylko pod pretekstem targów ogrodniczych. Wcześniej umówiłam wizytę u lekarza. Pewnie wcale byśmy na wieś nie wracali, gdybym wiedziała, jaką niespodziankę szykuje dla nas teściowa na weekend.
U nas tak to już jest, że wszyscy mieszkańcy w niedzielę na mszy się spotykają. Teściowa nalegała, żebyśmy poszli wszyscy razem na dwunastą. Czułam, że coś się szykuje, ale nie wierzyłam, że ona może się do tego posunąć! Dała na mszę, żeby ksiądz się modlił o powiększenie rodziny! Wszyscy usłyszeli, że Edytka i Kamil bezskutecznie starają się o dziecko! Prawie się popłakałam ze wstydu.
W kolejny weekend mieliśmy odebrać badania. Lekarz powiedział, że jestem w pełni zdrowa i płodna i zasugerował, że to coś z Kamilem może być nie tak. Jego mina, gdy to usłyszał, była straszna. Odmówił przeprowadzenia badań, powiedział, że jestem bezczelna, że w ogóle wierzę w takie brednie. Pokłóceni wróciliśmy do domu, ale ja nie wytrzymałam i jeszcze tego samego wieczoru wykrzyczałam teściowej, że to nie ja jestem winna, tylko on i żeby wreszcie dała mi święty spokój!
Teraz jest strasznie. Nasze małżeństwo wisi na włosku. Teściowa nie wierzy w bezpłodność swojego syneczka, obwinia o nią mnie. Ostatnio powiedziała, że musiałam rzucić na niego jakiś urok. Dochodzi do tego, że gdy szykuje dla wszystkich herbatę do śniadania, mimo że jest nas w sumie 4 osoby, stawia na stole pięć kubków, a potem mówi: <<och, przepraszam, zapomniałam, że przecież nie jesteś w stanie urodzić dziecka>>. Najgorsze jest to, że Kamil w ogóle na to nie reaguje! Czuję, że ludzie na mnie patrzą dziwnie. No bo trzy lata po ślubie, a nie ma dziecka – może to się Wam wydaje normalne, ale u nas to jest coś złego.
Nie wiem już, co mam robić, jestem załamana. Proszę Was o poradę – czy powinnam rozstać się z mężem, czy może poczekać jeszcze, aż on zechce się leczyć? Jak znosić utyskiwania teściowej? Może któraś z Was miała podobny problem? Bardzo liczę na Was, Papilotki i dziękuję za ewentualną publikację.
Bardzo na Was liczę! Edyta”
Zobacz także:
Wasze listy: Mój chłopak okazał się moim kuzynem!
Julia i Patryk są parą od pół roku. Przypadkiem, podczas rodzinnej uroczystości, dowiedzieli się, że są spokrewnieni. Czy powinni się rozstać?
Wasze listy: Czy adoptować córkę umierającej przyjaciółki?
Jola stanęła przed największym dylematem w życiu. Co powinna zrobić w tej sytuacji? Oczekuje porady od czytelniczek Papilota.