Wasze listy: „Tabletki na odchudzanie zabiły moją dziewczynę”

Sebastian dwa miesiące temu stracił dziewczynę, która po odchudzającej terapii wpadła w sidła anoreksji i zmarła z wycieńczenia. Przedstawia wam ku przestrodze swoją historię…
Wasze listy: „Tabletki na odchudzanie zabiły moją dziewczynę”
22.05.2009

„Droga Redakcjo!

Bardzo proszę o opublikowanie mojego listu – traktuję to jako sposób na oczyszczenie i zapomnienie o tym, co się stało, choć pewnie nigdy nie uda mi się odzyskać spokoju zupełnie. Chciałbym również przestrzec wszystkie kobiety przed stosowaniem radykalnych metod odchudzających, które mogą skończyć się tragedią.

Ja przekonałem się o tym na własnej skórze, ich ofiarą stała się moja ukochana Gośka – anioł na ziemi. Pamiętam, jakby to było przed sekundą, jak pięknie wyglądała, gdy się uśmiechała albo z czegoś bardzo cieszyła. Patrzę teraz na zdjęcie mojej miłostki i płaczę. Już nigdy nie ujrzę tego pięknego, śnieżnobiałego uśmiechu i tych pięknych czerwonych ust. Mojego bólu i tego, co teraz przeżywam, nie da się opisać słowami. I nikomu nie życzę takiego dramatu oraz tej bolącej ciszy, samotności…

Z Gośką znamy się jeszcze z gimnazjum, to była pierwsza, najpiękniejsza miłość. Jeszcze przed liceum wiedzieliśmy, że będziemy ze sobą na zawsze… Razem wybieraliśmy się na studia, ale niestety coś pokrzyżowało nasze plany. Po ogłoszeniu wyników matur okazało się, że ja zdałem bardzo dobrze i dostanę się na wymarzoną inżynierię, ale Gośce nie poszło i wiadome było, że się nie dostanie na dzienne studia. Razem podjęliśmy decyzję, że pojedziemy na rok do Anglii, dorobimy się trochę, odłożymy i wrócimy w przyszłym roku, Gośka napisze poprawkę, weźmiemy ślub i razem pójdziemy na studia. Nasi rodzice byli przeciwni temu pomysłowi, ale my naprawdę chcieliśmy udowodnić, że sobie poradzimy.

Niestety, w Londynie nie było już tak kolorowo. Mieliśmy ogromne problemy ze znalezieniem pracy i na początku żyliśmy z tego, co ja dorobiłem na budowach. Na szczęście, po miesiącu znalazłem w końcu pracę jako dostawca pizzy, ale Gośka jakoś nie miała szczęście – albo ją przyjmowali i wykorzystywali, a ona nie wytrzymywała 15-godzinnego trybu pracy i rezygnowała, albo sami wyrzucali. Ona była taka delikatna, filigranowa, nie pasowała tam, do tych garów. Poradziłem jej, żeby wykorzystała certyfikaty z angielskiego i znalazła jakąś normalną pracę. Niestety, przez pół roku Gośka chodziła od drzwi do drzwi i nigdzie jej nie chcieli. Popadła przez to w straszną depresję, potrafiła całe dnie siedzieć pod kocem w domu, oglądać telewizję i jeść. Nawet nie zauważyłem, kiedy zaczęła w zastraszającym tempie tyć. W kilka miesięcy przytyła około 20 kg, bardzo się zmieniła, nie malowała się już, na nic nie miała siły. W końcu jednak los się do niej uśmiechnął i zadzwonili z firmy, do której wcześniej złożyła CV. Chcieli, żeby pracowała jako recepcjonistka w dużej agencji reklamowej. Jaka była jej radość, kiedy o tym się dowiedziała! Wstąpił w nią nowy duch, znów się uśmiechała i była moją dawną Gośką. Niestety, już po tygodniu znowu wpadła w zły nastrój. Tłumaczyła, że nie pasuje do tych pięknych, bogatych, młodych ludzi, wszystkie koleżanki z pracy świetnie wyglądają i są szczupłe. Ja tłumaczyłem Gosi, że kocham ją taką, jaką jest, a nawet teraz mi się bardziej podoba, bo nabrała ponętnych kształtów. Zresztą, uwielbiałem ją za to, jaka była, nie jak wyglądała. Ona jednak uparła się, że musi się odchudzić. Przeszukała cały Internet i znalazła jakieś tabletki na odchudzanie, które zaczęła łykać w ogromnych ilościach. Cały czas ją mdliło, bolała ją głowa i bardzo źle wyglądała, ale przekonywała mnie, że przemęczy się dwa tygodnie, a później będzie lepiej. Ja głupi jej uwierzyłem, bo co miałem zrobić? Jej nie dało się niczego zabronić. Poza tym widziałem, że zależy jej na tej pracy i nie chciałem, żeby znowu popadła w depresję!!! Nawet nie zauważyłem, jak minęły dwa tygodnie, a ona coraz bardziej się angażowała w swoje odchudzanie, prawie nic nie jadła.

Na tych tabletkach żyła przez jakieś cztery miesiące, później zabroniłem jej ich stosowania i zagroziłem, że wyślę ją do domu, do rodziców i opowiem im o wszystkim. Już wtedy Gosia wyglądała bardzo źle i ważyła mniej niż kiedykolwiek. Niestety, mimo że nie zażywała już tabletek, nadal się odchudzała. Na początku jednak przeżywała okropne, przerażające stany detoksu po nich. Była po prostu uzależniona. Jednak jej silna wola spowodowała, że nadal nic nie jadła, potrafiła tylko pić wodę mineralną i jeść same pomarańcze. Jej skóra była przezroczysta i widać było pod nią, na całym ciele, takie małe żyłki. Zaczęły jej też wypadać włosy, choć lekarz, do którego z nią jeździłem, mówił, że to od tabletek.

Gdy Gosia nie była już w stanie pracować, postanowiłem wrócić do Polski. Jej rodzice już wcześniej słyszeli o problemach, ale razem stwierdziliśmy, że w Anglii będzie lepsza opieka lekarska. Niestety, nikt nie był w stanie sobie z nią poradzić – ani w Polsce, ani tam. W Polsce Gosia spędziła kilka tygodni w różnych klinikach, ważyła naprawdę mało i była skrajnie wycieńczona. Kochałem ją tak bardzo, pomagałem, pielęgnowałem, choć nasz związek już nie istniał. Była tylko anoreksja, wojna o tabletki i ja, który musiałem się z tym zmierzyć.

Gosia zmarła dwa miesiące temu w domu w Anglii. Powiedziała mi, że ma dosyć rodziców, że w Polsce jest jej jeszcze gorzej i kupiła dla nas bilety do Londynu. Jej rodzice zaakceptowali tę decyzję, nie mieli już chyba siły walczyć. Ja byłem jedyny, który miał. Ostatnie dni swojego życia Gosia spędziła w dresie i kilku swetrach, siedząc nieruchomo przed telewizorem i jedząc przez cały dzień, wpychając w siebie na moją prośbę ćwiartkę puszki groszku. Być może żyłaby jeszcze, gdyby nie to, co zrobiła pod moją nieobecność – gdy byłem w pracy kupowała tabletki. Wszystkie, jakie były w Internecie. W końcu jej serce nie wytrzymało. Gdy wróciłem do domu, już jej nie było. Nie pomogła akcja reanimacyjna.

W Polsce byłem od tej chwili tylko raz – na pogrzebie mojej wielkiej życiowej miłości. Od razu potem wróciłem do Anglii, choć rodzice bardzo chcieli, żebym przyjechał do kraju i zaczął nowe życie. Chciałbym to zrobić, tu wszystko przypomina mi ją, ale boję się, że jak wrócę, utrącę to, co mi po niej pozostało. Nasze wspólne mieszkanie, park, do którego chodziliśmy na spacery i nasze małe ulubione kino. Stąd mam najwięcej wspólnych wspomnień – i tych dobrych, i złych.

Teraz wiem tylko jedno – nigdy nie podaruję sobie, że pozwoliłem Gośce odejść. Mogłem jej lepiej pilnować, jakoś zareagować, ale gdy dziewczyna mówi facetowi, że będzie się odchudzać, on to traktuje jako kolejną zachciankę i myśli, że za tydzień wyskoczą na megappizzę i będą świętować koniec diety. Tak wcześniej, w liceum, było również z Gośką, ale niestety, tabletki i marzenia o chudości stały się silniejsze.

Nie wiem, czy kogokolwiek obchodzi moja historia, nie chcę, żebyście mnie oceniały. To wszystko tak ku przestrodze. Nie dajcie się dietom i cieszcie się życiem. Nie warto go marnować dla kilku kilogramów mniej”.

Sebastian

Jeśli chcesz podzielić się z Czytelniczkami Papilota swoją historią albo potrzebujesz porady, napisz na adres: redakcja(at)papilot.pl. Gwarantujemy anonimowość.

Zobacz także:

Wasze listy: „Studia czy miłość?”

Agnieszka rozważa, czy iść na wymarzoną uczelnię i widywać się z chłopakiem raz w miesiącu, czy może zdecydować się na gorszą szkołę, ale być cały czas blisko niego. Potrzebuje waszej pomocy.

Wasze listy: „Moje córeczki to dzieci z probówki”

Halina napisała nam o swoich uczuciach dotyczących metody in vitro. Gdyby nie medycyna, nigdy nie zostałaby matką.

Polecane wideo

Komentarze (958)
Ocena: 5 / 5
anka (Ocena: 5) 14.04.2015 22:11
Bardzo mi przykro z powodu tego co Wam sie przytrafilo . Twoj list wprowadzil mnie w stan zadumy , w gardle mam gule ze wzruszenia . Natrafilam na ten artkul wlasnie w chwili kiedy zaczelam szukac w internecie tabletek na odchudzanie . Zbliza sie lato , chcialabym zrzucic kilka kilogramow z zimy . Mam zbyt slaba wole , aby zdecydowac sie na diete, motywacji na cwiczenia tez zabraklo . Teraz pomyslalam , ze najpierw sprobuje tych tadycyjnych metod , zanim siegne po wspomagacze . Teraz nie patrze na nie przychylnie , jako na dobre rozwiazanie Twoj list stanowi oczyszczajace pozegnanie z dziewczyna , rozprawienie sie z przeszloscia . Trzymam kciuki za Ciebie !!! I za Was dziewczyny rowniez !
odpowiedz
Anonim (Ocena: 5) 24.02.2014 22:12
piekna milosc ale byles bez szans tylko szkoda ze nikt nie jest w stanie sie z tym uporac odchudzanie to tortura I bzdura
odpowiedz
Anonim (Ocena: 5) 23.01.2014 14:01
Popłakałam się gdy to przeczytałam. Również zmagałam się z anoreksją, jak również z uzależnieniem od tabletek i bulimią. Teraz mogę powiedzieć, że się wyleczyłam. Chociaż nadal uważam że tu i tam mam za dużo po przytyciu to nie robię z tym nic. Nie możesz się obwiniać. Wierz mi, nawet gdybyś wcześniej zareagował to bez jej samozaparcia nic byś nie zdziałał. Mój były chłopak w ogóle mnie nie wspierał, chociaż gdy zaczęłam się leczyć to wszystko mu powiedziałam. Poradziłam sobie z tym sama, a jemu już z dodatkowymi kilogramami się nie podobałam, wolał 40 kilogramową dziewczynę. Ale nie załamałam się, mam 18 lat, i całe życie, by znaleźć kogoś kto mnie zaakceptuje. To straszne gdy odchodzi ktoś kogo kochamy. Mam nadzieję, że teraz, 5 lat po twojej tragedii udało ci się spotkać kogoś kto pomógł ci i kogo możesz obdarzyć takim samym uczuciem jak Gosię.
odpowiedz
Olga (Ocena: 5) 13.01.2014 00:40
Smutna historia. Należy uważać co i od kogo się kupuje. Ja stosuje niedrogie, skuteczne i bezpieczne tabletki Hoodia Gordonii Plus. Odchudzanie tabletkami nie zawsze musi kończyć się źle...
odpowiedz
Anonim (Ocena: 5) 11.06.2013 22:40
Będziemy świadkami coraz częstrzych takich zdarzeń, bo jeśli zostaje wycofany z rynku lek na odchudzanie taki jak meridia lub zelixa to nie ma się co dziwić że ludzie z nadwagą zrobią wszystko aby poprawić swoją sylwetkę i schudnąć za wszelką cenę, ja walczę z nadwagą od 30 lat po 2-ch porodach lekarz rodzinny przepisal mi TERONAC pomógł potem była MERIDIA i ZELIXA efekty odchudzania były zadowalające nie miałam żadnych skutków ubocznych jestem niskociśnieniowcem - jestem oburzona, załamana faktem że brak jest dostępu do tych leków które od lat 80 były w ciągłej sprzedarzy na receptę w aptekach nie rozumiem o co tu chodzi kto ma w tym interes aby ograniczać te dostęp do tych leków i jeszcze jedna sprawa sprzedaży w internecie przez oszustów różnych podróbek DLACZEGO ten proceder nie zostanie ukrócony jak można na to pozwalać - uważam że należy przywrócić leki odchudzające do aptek dla użytku osób rozsądnych ze świadomością jak należy je stosować i oczywiście pod kierunkiem lekarza - CZEKAM NA TEN DZIEŃ
odpowiedz

Polecane dla Ciebie