Szanowna Redakcjo!
12 lat temu popełniłam jeden z największych błędów swojego życia. Gdy okazało się, że jestem w ciąży, byłam miesiąc przed maturą. Na początku zwierzyłam się tylko siostrze i chłopakowi, bałam się powiedzieć prawdę rodzicom. Siostra poradziła mi abym poczekała z wyznaniami aż skończą się egzaminy. Tak też zrobiłam, choć Maciej od początku namawiał mnie żebyśmy poczekali tak długo jak nie będzie widać brzucha. Ja jednak nie mogłam dłużej okłamywać moich rodziców, bo i tak czułam, że już ich zawiodłam.
Moja mama cały czas płakała, tata był wściekły, w dodatku wypominał mi, że wpadłam z chłopakiem, z którym byłam cztery miesiące i którego prawie nie znałam. Teraz wiem, że ta znajomość była szalona – nosiliśmy glany, flanelowe koszule i upijaliśmy się tanimi winami. Byliśmy młodzi, zbuntowani, a mi wydawało się, że przeżywam rockowy romans. Nie zastanawiałam się, co będzie w przyszłości, nie brałam za nic odpowiedzialności, żyłam, bawiłam się z dnia na dzień, nie znając nawet swojego chłopaka. Nie wiedziałam o nim praktycznie nic… Ot, student politechniki z małego miasta, który przyjechał do Warszawy i spał na waleta po akademikach. Wtedy mi to imponowało, razem z nim bojkotowałam współczesny świat, rozumiecie… Hasła, w które wierzą idealistyczne nastolatki, chcące od życia czegoś więcej niż gromadki dzieci, domu z ogródkiem i samochodu w garażu.
Teraz wiem, że wartości, które kiedyś wyśmiewałam tak wiele znaczą w życiu. Świadczą o bezpieczeństwie, stabilności, rodzinie… Dzisiaj mam to wszystko, ale wtedy moje życie zawisło na włosku.
W lipcu, gdy moja ciąża stawała się coraz bardziej widoczna, Maciej wyjechał na wakacje poza Warszawę i zostałam sama. Szukaj teraz wiatru w polu – wykrzykiwał mój tata. Niestety, wiedziałam, że mówi prawdę – Maciek zwyczajnie uciekł! A ja zostałam bez niczego – sama z brzuchem.
Oczywiście, plotki rozchodziły się z prędkością światła, moja była klasa z liceum przyczepiła mi łatkę puszczalskiej. Jedyną osobą, która się za mną wstawiła, był Adam – nieśmiały chłopak z którym spotykałam się przez jakiś czas, ale którego uznałam za zbyt spokojnego jak dla mojej buntowniczej natury. Adam się we mnie strasznie kochał – nie przeszkadzało mu nawet to, że jestem w ciąży.
To on jeździł ze mną na badania, to on towarzyszył mi podczas zakupów, to on bywał u nas na niedzielnych obiadach. Moi rodzice go zresztą uwielbiali – wybierał się na medycynę, chciał zostać chirurgiem. Mama zachęcała mnie, bym wreszcie się na niego zdecydowała, że inaczej nikt inny mnie nie weźmie samej, z bachorem.
Ja dałam sobie jednak czas. Chciałam go pokochać i mieć pewność, że on również jest na mnie zdecydowany na 100%.
W końcu, pół roku po narodzinach Janka, pobraliśmy się. Na weselu nie zjawił się praktycznie nikt z jego rodziny, bo nikt nie mógł zrozumieć, dlaczego on marnuje sobie życie, żeniąc się ze mną. Uroczystość była mała i skromna, jednak wspaniale ją wspominam!
Od tego czasu jesteśmy nierozłączni! Może nie jest to wymarzona, szalona miłość, ale czuję się bezpieczna, mam przy sobie dobrego, uczciwego człowieka, na którego mogę zawsze liczyć. Trzy lata temu urodziły nam się bliźniaczki i myślałam, że już do końca życia nic nie stanie mi na drodze do szczęścia.
Jednak trzy tygodnie zadzwonił do mnie Maciej. Powiedział, że od pół roku szukał kontaktu ze mną, bo chce się spotkać ze swoim dzieckiem. Maciek za trzy miesiące wyjeżdża na stałe do USA i przed wyjazdem chciałby uporządkować w Polsce swoje sprawy.
Powiedziałam mu, że to niemożliwe - że mnie zostawił bez słowa, a teraz wraca, chcąc znowu przewrócić nasze życie do góry nogami. Gdy to usłyszał, wpadł w szał – jak mogłam okłamać naszego syna, że Adam jest jego prawdziwym ojcem?
Z Maciejem widziałam się od czasu tej rozmowy dwa razy – raz sama, raz z Adamem. Błagałam go, żeby zostawił nas w spokoju, on powiedział, że to jego syn, że ma prawo go poznać, mieć z im kontakt. Powiedział, że jeżeli ja nie umożliwię mu spotkania, sam to załatwi…
Uzgodniłam z Adamem, że chyba będę musiała przyznać się do kłamstwa… Tak bardzo boimy się tej rozmowy – Adam kocha Janka jak własne dziecko, nigdy nie dał mu odczuć, że nie jest jego biologicznym ojcem i tak bardzo mu zależy na szczęściu naszego dziecka.
Przecież Janek tego nie przeżyje – okrutnej prawdy, a przede wszystkim kłamstwa jakiego dopuściła się jego matka. Czytelniczki – co robić, jak powiedzieć, aby nie bolało tak bardzo?
Iza.
Na Wasze listy czekamy pod adresem redakcja(at)papilot.pl. Gwarantujemy anonimowość.
Zobacz także:
Wasze listy: Czy powiedzieć ciężko chorej córce o śmierci ukochanego?
Wasze listy: Wstydzę się przyznać do młodszego kochanka?