„Drogi Papilocie! Mam 45 lat (pewnie dziwicie się, co ja robię na tym portalu!), całkiem udane małżeństwo, fajną pracę, dwóch wspaniałych synów. Niby nic więcej do szczęścia nie jest mi potrzebne, jednak nie mogę znieść swojej teściowej. Ona jest moją obsesją! W zasadzie poczułyśmy do siebie antypatię już na pierwszym spotkaniu ze sobą, kiedy Marcin zaprosił mnie do siebie. Była oschła, wypytywała o pracę moich rodziców, nasze mieszkanie… Nie było w niej ani krztyny ciepła czy gościnności, a ja przez cały czas siedziałam spięta przy stole, gdzie zostałam przyjęta gorzką herbatą i słonymi paluszkami. Doskonale pamiętam tamten dzień. Od razu wiedziałam, że nigdy jej nie polubię.
Teść był (także po ślubie z Marcinem) dla mnie neutralny – nie miły, ale nie niesympatyczny. Do tego nie mogę zapomnieć starszej siostry, Ewy i brata Marcina, którzy podejrzliwie na mnie zerkali, a jego siostra świdrowała mnie oczami, jakby z zazdrością.
Następne wizyty wypadały ciut lepiej, ale na każdej byłam tak samo spięta i pragnęłam tylko tego, by stamtąd uciec. Nie przejmowałam się tym jednak – byłam zakochana w Marcinie, który o dziwo(!) jakoś wyrodził się z tej antypatycznej rodziny. Wzięłam z nim ślub i króciutko po nim, gdy miałam 25 lat, urodził nam się pierwszy syn, Jakub. I właśnie chyba tu została posiana moja najprawdziwsza nienawiść do teściowej.
Byłam świeżo po studiach, z Marcinem ledwo wiązaliśmy koniec z końcem, krótko po porodzie musiałam wrócić do pracy, która nie należała do lekkich. Mimo iż mieliśmy mamy z obu stron, to Kubusiem zajmowała się tylko moja mama, która ciężko chorowała na serce i nie mogłam jej nadto obciążać. Teściowa nie chciała zajmować się Kubusiem, bo twierdziła, że dokuczają jej ciągłe migreny, co nie przeszkadzało jej jednak skakać całymi dniami po mieście. Byliśmy zmuszeni wynająć opiekunkę, podczas gdy jego matka całe dnie spędzała w domu oraz na mieście i nijak nam nie pomagała. Nie była w stanie zająć się dzieckiem nawet przez 3 godziny, tak abym mogła zrobić zakupy. Tak naprawdę, nie przypominam sobie, by była kiedykolwiek na spacerze z Kubusiem. Odwiedzała nas raz na 3 miesiące i kompletnie nie obchodziło ją, że Kuba rozwija się, rośnie, robi pierwsze kupki do nocnika, chodzi, mówi… Nie chodziło mi wcale o to, by asekurowała nas 24h na dobę, ale chciałam, żeby wpadła do nas, ot tak, chociaż raz w tygodniu, zwłaszcza, gdy moja mama umarła.
Straciłam wtedy do niej resztki sympatii, a 2 lata później, przy drugim synku, Jacku, nawet nie myślałam o tym, by poprosić ją o pomoc. Było dokładnie tak, jak przedtem: ani razu nie zajęła się dzieckiem. Najbardziej jednak mnie zabolało, gdy starsza siostra Marcina urodziła dziewczynkę rok po Jacku. Wtedy to teściowa nagle odżyła, migreny przestały jej dokuczać, a ona 24h na dobę spędzała na pielęgnowaniu Kasi i Ewy, która po porodzie <>. Podczas gdy Jacek miał wtedy roczek, a ja ciężko pracowałam w firmie i miałam na głowie jeszcze 3-letniego Kubę, ona zajmowała się tylko dzieckiem Ewy. Nie mogłam tego pojąć i nadal nie pojmuję, jak ona tak mogła. Rozumiem, że nie lubi mnie, ale dlaczego nie lubi dzieci swojego syna?!
W tamtym okresie teściowa była głównym czynnikiem naszych kłótni, a najgorsze było to, że Marcin nie widział w tym żadnego problemu! Od tamtej pory teściowa to mój najbardziej drażliwy temat i mąż doskonale wie, by nie wspominać przy mnie niczego, co jej albo jego siostry dotyczy. Wtedy to skończyły się nasze wspólne, huczne wizyty u teściów. Nie miałam zamiaru więcej oglądać, jak zachwyca się minkami małej Kasieńki, a nie wykazuje zainteresowania moimi dziećmi. Spotykaliśmy się tylko w święta, ale też do czasu. Moja cierpliwość do niej skończyła się parę dobrych lat temu, kiedy teściowa na Boże Narodzenie dała moim dzieciom po 20 zł, a Kasieńce 70… To oczywiście nieistotna sprawa, ale nie chodzi mi o jej marne 20 zł, tylko o sam fakt, że tak chyba nie postępuje babcia!
W porę ograniczyłam z nią kontakty do minimum, bo jeszcze trochę popozowałabym na dobrą synową i byłabym niemal zdolna wykrzyczeć jej prosto w twarz wszystkie żale, jakie do niej żywię. Czasami się zastanawiam, czy nie mam jakiejś obsesji na punkcie babki moich dzieci, ale chłopcy doskonale widzą, jaka ona jest i w pełni podzielają moje zdanie. Teraz wystarczy mi tylko czekać i w porę interweniować, gdy znajdą sobie dziewczyny z wrednymi matkami – nieodpowiednimi materiałami na teściowe :).
Pozdrawiam wszystkie Czytelniczki,
Natalia”
Na Wasze listy czekamy pod adresem: redakcja(at)papilot.pl. Gwarantujemy anonimowość.
Zobacz także:
Wasze listy: Jestem brzydka i nic mi w życiu nie wychodzi!
Alicja uważa, że jest brzydka i gruba. Wszystkie niepowodzenia w życiu – brak chłopaka, złe oceny na studiach, a nawet kłótnie z rodzicami - przypisuje nieatrakcyjnemu wyglądowi. Czy można jej pomóc?
Wasze listy: Moja mama - alkoholiczka…
Sławka przez kilkanaście lat opiekowała się mamą - alkoholiczką, aż w końcu trafiła do domu dziecka. Dzisiaj opowiada nam swoją smutną historię i z dumą mówi, że mimo przeciwności losu zaczęła normalnie żyć.