Droga Redakcjo,
Często czytam listy, które wysyłają do Waszej Redakcji Czytelniczki. Czasem ich sytuacje są mi obce, a czasem bardzo bliskie. Czuję, że nie jestem sama. Dlatego to właśnie do Was, droga Redakcjo i kochane Papilotki, postanowiłam zwrócić się z prośbą o pomoc.
Niejednokrotnie, gdy mówię że jestem ateistką, słyszę śmiechy i komentarze, że jestem tylko zbuntowaną nastolatką, której "niedługo to przejdzie". Jeżeli czytając te słowa ktoś myśli podobnie - może od razu skończyć. Nie jestem zwykłą, głupiutką buntowniczką. Mam cele, marzenia i uparcie dążę do ich realizacji. Staram się pozbywać ograniczeń i usamodzielniać. Jednak wciąż jedna rzecz bardzo mi przeszkadza. Jestem zmuszana do... wiary.
Wychowałam się w katolickiej, śląskiej rodzinie. Co niedziela, punkt ósma z rodzicami musiałam chodzić do kościoła. Chodziłam na religię i zawsze miałam świetne oceny z katechez. Przystąpiłam do wczesnej komunii świętej. I uważałam się za wierzącą, jednak w pewnym momencie moja wiara zaczęła tracić na sile. Można powiedzieć, że wtedy zaczynałam myśleć samodzielnie i uwalniać się od kontroli moich rodziców.
Dziś mam 16 lat i z pełną świadomością tych słów powtarzam: jestem ateistką. Nie wierzę w Boga, przeznaczenie ani wyższe siły, które kierują naszym życiem i które możemy obwiniać za własne błędy. Wsparcie czegoś, co tak naprawdę jest niewidzialne, jest dla mnie irracjonalne i bezsensowne. Mimo to jestem tolerancyjna - sama zresztą mam bliskiego przyjaciela, który chce zostać księdzem. I szanuję jego decyzję.
Niestety, wciąż muszę chodzić co niedzielę do kościoła. Musiałam przystąpić do bierzmowania. Gdy mówię mojej mamie, że jestem ateistką - wpada w szał! Nie pozwala mi na samodzielne myślenie. O ojcu nie wspomnę, gdyby tylko mógł siłą zaciągnąłby mnie do księdza i nakazał egzorcyzm. Wciąż słucham "jeszcze kiedyś będziesz prosić go o pomoc", "jak trwoga to do Boga..." i naprawdę jest to bardzo męczące.
Chciałabym, aby rodzice zrozumieli to, że nie postanowiłam nagle przestać wierzyć. To nie tak, że stwierdziłam "a tam, Bóg nie istnieje" i tyle. To się działo w dłuższym okresie, a określenie siebie samej ateistką przyszło dopiero pół roku temu. W mojej rodzinie tylko ja deklaruję się jako osoba niewierząca. Co mam zrobić żeby moi rodzice zrozumieli mnie i uszanowali moją świadomą i dojrzałą decyzję? Nie chce być członkiem Kościoła i coraz częściej rozważam apostazję. Ale wiem że taki ruch bardzo zabolałby rodziców. Co zrobić żeby oswoić ich i przekonać do mojego stosunku do wiary?
Kinga
Na Wasze Listy czekamy pod adresem redakcja(at)papilot.pl
Wasze Listy: Mam 28 lat, a nigdy nie byłam za granicą!
Decyzja należy do Ciebie: Czy wypada iść na ślub bez prezentu?