Wasze listy: „Ludzie boją się chorób psychicznych!”

Weronika cierpi na schizofrenię. Od czasu, kiedy dowiedziała się o chorobie, zauważyła, że odsuwają się od niej przyjaciele i znajomi. Mimo że dzisiaj funkcjonuje zupełnie normalnie, nadal spotyka się ze społecznym dorzuceniem…
Wasze listy: „Ludzie boją się chorób psychicznych!”
03.09.2009
> -->

Weronika cierpi na schizofrenię. Od czasu, kiedy dowiedziała się o chorobie, zauważyła, że odsuwają się od niej przyjaciele i znajomi. Mimo że dzisiaj funkcjonuje zupełnie normalnie, nadal spotyka się ze społecznym dorzuceniem…

„Redakcjo! Piszę trochę dlatego, że chciałabym uświadomić coś Papilotkom i gościom odwiedzającym stronę, a trochę dlatego, że chciałam z kimś podzielić się moimi przeżyciami.  Mam 17 lat, jestem nastolatką jak wiele innych - mam pasje, które spełniam, kilkoro znajomych, z którymi czasem się spotykam, niezbyt imprezową, ale też nie zupełną samotniczką. Interesuję się wieloma rzeczami, wiele rzeczy wychodzi mi dobrze. Nie uczę się rewelacyjnie, ale nikt nigdy nie miał do mnie szczególnych zastrzeżeń. Kocham muzykę, uwielbiam tańczyć... Nic niezwykłego.    Pół roku temu zdiagnozowano u mnie schizofrenię paranoidalną. Na początku objawy były niezbyt silne - pojawił się u mnie lęk przed ludźmi, przed wychodzeniem z domu, poczucie nienawiści ze strony wszystkich. Nie przejawiałam niepokojących zachowań, więc nikt się tym nie przejął - leczono mnie jedynie na depresję. Z czasem jednak wszystko się nasiliło. Zaczęłam bać się członków rodziny, oglądałam dom ze strachem, czy nie ma w nim zamontowanych kamer. Gdy na ulicy ktoś śmiał się, miałam wrażenie, że to ze mnie. Gdy wyciągał telefon, myślałam, że informuje kogoś o moim położeniu. Wszędzie węszyłam spisek i było to okropnie męczące. Mało kto wie, jak ciężko jest żyć myśląc, że wszyscy postanowili cię skrzywdzić. Myślałam, że inni czytają mi w myślach i że wiedzą o mnie coś straszliwego.

Później nastąpiło najgorsze - "Gość". Teraz nazywam to po lekarsku: urojeniami oddziaływania, wtedy jednak wydawało mi się, że zamieszkała we mnie siła, która mną  steruje. Pojawiły się głosy w głowie, Gość "kazał" mi robić różne rzeczy - okaleczać  się, głodzić, krzywdzić bliskich. Przeżyłam wtedy koszmar. Gdy urojenia osłabły, o wszystkim powiedziałam moim rodzicom. Zabrali mnie do psychiatry po raz drugi i tak trafiłam do szpitala psychiatrycznego z diagnozą: F-20.    Dziś jestem zaleczona - choroba jest w okresie remisji, a ja zmniejszyłam dawkę leków i funkcjonuję zupełnie normalnie - zaczynam liceum, chodzę na zajęcia pozalekcyjne... Gdzieś tam wewnątrz wiem, że choroba kiedyś powróci i znów czeka mnie szpital i koszmar urojeń, ale póki co nie myślę o tym. Zastanawia mnie jedynie podejście niektórych ludzi do mojej choroby.

Ludzie boją się chorób psychicznych. Istnieje stereotyp psychiatryka jako miejsca, gdzie ludzi przykuwa się łańcuchami do ścian, gdzie słychać krzyki i gdzie wszyscy są zamknięci w obitych materiałem izolatkach w kaftanach bezpieczeństwa. Być może dotyczy to w pewnym stopniu oddziału zamkniętego - nie jestem pewna - ale to krzywdzące i zaściankowe myślenie o wariatach. Wiele osób dowiedziawszy się o mojej chorobie zerwało ze mną kontakt, mimo że nie widzieli u mnie objawów, nie zdradzałam się z niczym i nie mieli do tego podstaw. Cierpiała jedynie moja rodzina, a mimo to znajomi się mnie boją i unikają. Funkcjonuję teraz zupełnie normalnie, nawet podczas napadu schizofrenii byłam niebezpieczna tylko i wyłącznie dla siebie, ale niektórzy nie mogą - albo nie chcą - tego zrozumieć.    Chciałabym, żebyście opublikowali mój list jako prośbę o odrobinę zrozumienia dla chorych psychicznie. Taka choroba to wielkie cierpienie, nie unikajcie ludzi tylko dlatego, że coś z nimi nie tak - mają depresję, CHAD, anoreksję czy schizofrenię. Jeśli o tym wiecie, wspierajcie ich. To Ludzie, których spotkało wielkie nieszczęście - w dodatku często na całe życie.    Pozdrawiam,  Weronika”

Zobacz także:

Wasze listy: „Moja nastoletnia córka uciekła z domu!” 

Maria jest zrozpaczona. Jej osiemnastoletnia córka uciekła z domu w dzień po ukończeniu 18 lat. Towarzyszem eskapady jest jej ukochany – recydywista z kolejnym wyrokiem w zawieszeniu!

Wasze listy: „Welon czy habit?” 

Katarzyna stanęła przed poważnym dylematem - kontynuować związek z Kamilem czy… zaufać powołaniu?

Polecane wideo

Komentarze (180)
Ocena: 5 / 5
Anonim (Ocena: 5) 13.11.2015 23:57
Miewałam duże huśtawki nastrojów. Czasem nawet w ciagu jednego dnia potrafiłam poczuć się świetnie, a potem tragicznie. Nie wiedziałam kompletnie czym to jest spowodowane. Szukając sposobów na rozwiązanie tego problemu trafiłam na stronę moc-energii .pl gdzie zamówiłam oczyszczanie energetyczne. Już kilka dni po rytuale zaczęło być lepiej. Teraz czuję się dobrze przez większość czasu, zauważyłam że trudniej niż kiedyś jest mnie zdenerwować. Tak więc czasem nasze problemy tkwią w psychice, negatywnej energii która płynie przez nasze ciało i nie daje nam cieszyć się życiem.
odpowiedz
Anonim (Ocena: 5) 27.04.2012 22:46
Taka choroba to wielkie cierpienie,----nie jest to dokładnie tak,wielkie cierpienie jest przed tą chorobą a ta choroba to jest lekarstwo na to cierpienie mówię o swoim przypadku tej choroby,ludzie myślą nieraz że człowiek jest względnie szczęśliwy,chodzi,działa w miarę normalnie i nagle ni z tego czy owego dostaje urojeń na przykład,te urojenia to jest skutek tego nieznośnego wcześniejszego cierpienia,człowiek przestaje wierzyć w realność tego świata,traci poczucie realności,bo nie może znieść brutalności tego cierpienia przed chorobą,i te urojenia to jest to że człowiek myśli że to cierpienie jego to jest na "niby" że ten świat,ludzie się wygłupiają ,żartują,udają,że to jest tylko taka zabawa która za chwile się skończy,-i tu zaczynają się już urojenia, człowiek traci poczucie realności,i stąd te urojenia np.bo przestaje wierzyć w brutalność swojego cierpienia przed tą chorobą, a sama ta choroba to np. w moim przypadku to było jak napisałem wcześniej lekarstwo,odczuwałem to jako ogromne niesamowite szczęście wciąż się pogłębiające, [email protected]
odpowiedz
Anonim (Ocena: 5) 21.04.2012 12:30
Witam wszystkich ! moja mama choruje na schizofremie paranoidalną od 12 lat. W tej chwili jest źle, znajduje się w szpitalu. Problem jest o tyle dramatyczny, że mama zaciągnęła mnóstwo kredytów + mieszkamy w bardzo patologicznej dzielnic, wśród ludzi, którzy mają strasznie zły wpływ na mamę... Potrzebujemy czasu, żeby móc to wszystko poukładać, ogarnąć ile długów mama narobiła i spróbować znaleźć inne mieszkanie. Niestety nasz ojciec z nami nie mieszka, problem jest na mojej i siostry głowie. Czy słyszał ktoś o możliwości sanatorium dla osób z takim schorzeniem ? Mama mogłaby odpocząć dojść do siebie, a my miałybyśmy czas na to, żeby wszystko jakoś poukładać. Bardzo proszę o informację. Dziękuje Weronika
odpowiedz
Anonim (Ocena: 5) 13.04.2012 14:29
wiatam chciala bym sie dowiedziec w jaki sposob pomoc osobie chorej pierwszy raz spotykam sie z ta choroba jestem zalamana i przerazona z nie poradze sobie w wsparciu meza prosila bym o porady jak z nim rozmawiac jak go oswoic ze mozna z tym zyc prosila bym o porady na gg 41237986
odpowiedz
Anonim (Ocena: 5) 24.11.2011 22:06
Rozumiem ludzi ktorzy w jakis sposob obawiaja sie kontaktów z chorym psychicznie. Kazdy z nas zacowuje sie instyktownie, boi sie nieznanego, nieprzewidywalnego. Czlowiek z nieleczoną schizofrenia moze swoim zachowaniem wzbudzac u nas lęk. Jeden moze byc nieszkodliwy natomiast inny moze stanowic realne zagrozenie. Nie mowie zeby wysmiewac sie ze schozofreników i nie rozumiec problemu, co to to nie ale ze zycie z czlowiekiem chorym na schizofrenie dodatkowa nie leczona to nie lada wyzwanie...wiem cos o tym bo przezylem to na wlasnej skorze w naszej rodzinie. Osoba bardzu utalentowana i inteligenta z dnia na dziden zachorowala na ciazka postac tej choroby. Pewnie juz wczesniej pojawily sie objawy ale zostaly zbagatelizowane przez najblizszych: Czeste przygnebienie lub odwrotnie pobudznie, nerwowosc, zmniejszenie zainteresowania higieną. Jak ta osoba zachorowala cala rodzina przezyla koszmar....odbilo sie to na wszytskich. Zaczely sie oskarzenia, awantury, dochodzilo do rekoczynow, ciagania po sadach, przekazywania nieprawdziwych informacji naszym pracodawcom, w szkolach gdzie uczyly sie dzieci, w sadzie czy na policji. W niektore informacje wierzono, gdyz osoba ta potrafila we niektorych momentach zachowywac sie normalnie a wowczas nie bylo jeszcze calkowitego orzeczenia o chorobie. Wieczne nagonki, dzwonienie, przesladowanie, oskarzenia ze strony chorego zdominowaly nasze zycie. Koszmar ktory trwal wiele lat, powroty i ucieczki ze szpitala. Dodam jeszcze ze ososba ta byla zagrozeniem sama dla siebie, wzniecala pozary, wyruszala w dalekie podroze bez slowa. Nie chciala sie leczyc, uwazala zawsze ze to my i inni sa chorzy ale nie ona. Jest teraz pod stala opieka. Mieszkac z nia nikt by nie potrafil, to smutne ale prawdziwe, chyba zeby postawil na szali wlasne zdrowie i zycie...ciezko to zrozumiec ludziom ktorzy tego nie przezyli. Kocham ją i pomagam jej jak potrafie bo dala mi zycie...niestety straconego dziecinstwa nikt mi nie wroci....dlugo walczylem o droge do normalnosci po tych przezyciach...nikomu nie zycze tej choroby i tego aby dotknela kogos z waszych bliskich.
odpowiedz

Polecane dla Ciebie