Mówi się, że córeczki są tatusiów, a synowie to oczka w głowie mam. Gdyby każda z nas rozejrzała się wokół siebie i przyjrzała relacjom rodzinnym osób z otoczenia, a może i własnego domu, na pewno przyznałaby rację temu stwierdzeniu. Niektóre więzi pomiędzy rodzicami a dziećmi są bardzo zażyłe, można rzec, że za bardzo. Większość matek i ojców chce dla swoich dzieci jak najlepiej, ich troska często podąża jednak w niewłaściwą stronę i rodzi toksyczne zależności. Nie bez powodu słyszymy o ojcach zazdrosnych o swoje córki i matkach czujących to samo w stosunku do swoich synów.
Przy obecnej sytuacji ekonomicznej w Polsce, gdzie trudno jest o mieszkanie i dobrą pracę, relacje pomiędzy rodzicami a dziećmi stają się jeszcze silniejsze, bo te ostatnie często są od nich zależne, nawet aż do wieku średniego. To smutne, ale prawdziwe. Coraz częściej mówi się też o zniewieściałych mężczyznach, których życiowym celem przestało być wybudowanie domu, zasadzenie drzewa i spłodzenie potomka, ale modny wygląd i niezobowiązujący styl życia.
Podobnego zdania jest Alicja, bohaterka naszego reportażu. Młoda kobieta jest przekonana, że jej mąż jest maminsynkiem w najgorszym wydaniu. Alicja czuje się oszukana, a wręcz zdradzona i zniesmaczona relacją pomiędzy swoim mężem a jego matką.
Przeczytajcie jej niezwykłe wyznanie.
Zobacz także: Czy jego wiara ma znaczenie?
Fot. Thinkstock
Po dwóch latach bycia razem pobraliśmy się. W trakcie tego czasu widziałam ogromne przywiązanie Daniela do matki, ale nie widziałam w tym nic złego. W końcu był wychowywany tylko przez nią. Czasami przeszkadzało mi, że odwoływał spotkanie, bo musiał jej w czymś pomóc, ale byłam wyrozumiała. Dziwne wydawało mi się tylko to, że radzi się jej w kwestiach takich jak ubiór czy relacje ze znajomymi.
Kilka razy będąc u nich, zdarzyło mi się słyszeć urywki rozmów. Raz na przykład pytał się jej, czy powinien iść na ślub swojej koleżanki, bo chociaż kiedyś byli przyjaciółmi, od trzech lat nie utrzymywali żadnych kontaktów. Wydało mi się to odrobinę dziecinne, bo dorosły, 27-letni facet chyba sam powinien podejmować takie decyzje. Teraz ma 30 lat i nic się nie zmieniło. W tamtym okresie widziałam jednak wiele rzeczy na plus. Daniel potrafił wykonywać wiele kobiecych obowiązków i nieraz mi w nich pomagał. Cechował go też ogromny szacunek do kobiet.
Zobacz także: Chłopaki też płaczą. Co na to kobiety?
Fot. Thinkstock
Na moje nieszczęście teściowa mieszka kilka ulic dalej. Mąż nalegał, żebyśmy kupili mieszkanie w pobliżu, bo jak będą dzieci, to ona się nimi zajmie, i tak dalej. Ależ byłam głupia. Teściowa przychodzi do nas co najmniej raz w tygodniu. Przeważnie w weekendy i zawsze przynosi wtedy dużo jedzenia. Kotlety schabowe, pierogi, naleśniki, ciasta – tak naprawdę mogłabym wyliczać bez końca. Niby mówi, że chce mnie odciążyć, ale ja wcale nie czuje się zmęczona! Lubię gotować, skończyłam technikum gastronomiczne. Wiem jednak, że ona uważa, iż nie gotuję wystarczająco dobrze dla jej syna. To godzi w moją dumę i sprawia, że czuję się źle. Mąż mówi, żebym nic nie mówiła, bo ja urazimy.
A moje uczucia?! Zazwyczaj, gdy poruszam ten temat dochodzi u nas do kłótni, Daniel nie lubi konfliktów i stosuje bierny opór. Wychodzi albo zamyka się w drugim pokoju i nie odzywa się. Teściowej próbowałam delikatnie wytłumaczyć, że nie potrzebuję pomocy, ale zawsze tak zakręciła rozmową, że wychodziłam na niewdzięcznicę. Ale to nie jest najgorsze.
Fot. Thinkstock
On chodzi z nią na zakupy! Wyobrażacie sobie? Mam na myśli ubrania. Mnie nigdy nie spytał o zdanie, a ona jest dla niego wyrocznią. Potrafi zadzwonić do niej z rana i spytać, co powinien założyć na spotkanie z tym i tym, na taką a taką okazję. Czuję się wtedy bezsilna.
Poza tym codziennie rozmawiają ze sobą przez telefon. Ostatnio dowiedziałam się przypadkiem od bliskiej sąsiadki Ireny, że zanim Daniel poprosił mnie o rękę, spytał o zdanie matkę. Podobno chciał wiedzieć, czy jej zdaniem jestem dobrą kandydatką i czy ona akceptuje jego wybór. W innym wypadku nie zrobiłby tego. Podobno teściowa chwaliła się tej sąsiadce, jakiego dobrego i posłusznego syna wychowała. Wychodzi więc na to, że zawdzięczam jej męża…
Nie wiem, czy może być gorzej. Chyba powinnam w ogóle uważać za cud, że się ze mną ożenił. Mam wrażenie, że ona jest wszędzie, w każdej sferze naszego życia, tylko do łóżka nie zdążyła jeszcze wejść. Codzienne telefony, wizyty kilka razy w tygodniu i ciągłe wtrącanie się we wszystko pod pozorem pomocy. Do tego Daniel, który zawsze staje po jej stronie. Co ja mam robić? Pomóżcie…
Alicja
Zobacz także: Psycholog zdradza: 7 nawyków, które niszczą każdy związek!
Fot. Thinkstock
Mój mąż przed chwilą wyszedł z mieszkania. Gdzie? Do swojej mamusi! Jestem taka wściekła, że postanowiłam napisać do redakcji Papilota. Może któraś z Was dziewczyny, będzie wiedziała, co powinnam zrobić i jak ukrócić tę relację, bo już dłużej nie mogę.
To już trzeci raz w tym tygodniu, jak Daniel poszedł do swojej mamusi. Teściowa zadzwoniła pół godziny temu, żeby pomógł jej naprawić żelazko. Jest samotna, więc nie wypada odmówić. Synuś wybiegł jak na zawołanie, tak go wyszkoliła. Szkoda, że moich próśb nie spełnia z podobnym zaangażowaniem. Coraz częściej mam wrażenie, że nasze małżeństwo składa się z trzech osób, a nie dwóch.
Daniel jest jedynakiem, który był wychowywany tylko przez matkę. O ojcu tak naprawdę niewiele wiadomo. Ja nie pytałam. To nie moja sprawa. Na początku znajomości próbowałam poruszyć ten wątek, ale zauważyłam, że sprawiam Danielowi przykrość, więc przestałam. Nie, to nie.
Fot. Thinkstock
Poznaliśmy się przez wspólnych znajomych i zaraz po tym, jak zostaliśmy parą, zostałam zaproszona do domu Daniela na obiad, żeby poznać jego mamę. Irena wydała mi się sympatyczną i jeszcze młodą kobietą, zupełnie nie przypominała mi tych zaborczych kobiet wychowujących jedynaków i strzegących dziecka jak oczka w głowie. Ale to były tylko pozory.
W każdym razie wizyta przebiegła bez zarzutu. Zostałam zaakceptowana, a wręcz polubiona. Widziałam po wyrazie twarzy Daniela, że bardzo się cieszy. Okazywał mi swoje przywiązanie i uczucie, czyli ściskał za ręce, obejmował i robił to wszystko, co każdy zakochany mężczyzna. Irena patrzyła na nas i uśmiechała się. Nie widać było po niej żadnych negatywnych uczuć.
Teraz już wiem, dlaczego. Ona wiedziała z góry, że tak naprawdę żadna kobieta z nią nie wygra, że ona zawsze będzie na pierwszym miejscu.