Drogie Kobietki,
Zaczął się maj, a wraz z nim sezon komunijny. Mnie to zwykle niezbyt obchodziło, ale w tym roku niestety muszę się zainteresować, bo mój chrześniak idzie do komunii, więc muszę stanąć na wysokości zadania.
Wiem, ze matka chrzestna powinna dać jakiś porządny prezent. Ale za moich czasów to był złoty łańcuszek albo w skrajnych przypadkach rower. Kiedy teraz słyszę, że dzieciak znalazł sobie w internecie konkretny model laptopa w niestandardowym kolorze i nie chce niczego innego, krew mnie zalewa.
Do tego cała rodzina już od kilku miesięcy wytworzyła atmosferę w stylu „no Gabrysia ma dobra pracę, dobrze jej się powodzi, to ci kupi”. Wszyscy myślą, że skoro mieszkam w Warszawie i mam ładne mieszkanie, to sypnę groszem jak trzeba.
A mnie to denerwuje, bo wiem doskonale, że od wujka chrzestnego dzieciak dostanie kopertę, a w niej zawartość dowolną. W rodzinie każdy wie, że tam się nie przelewa, więc pojawiła się dziwna, niepisana zasada, że to ja sfinansuję komputer, a on włoży do koperty tyle, ile uzna za stosowne. Czyli pewnie 500 zł, podczas gdy ja wydam 2500!
Uważam, że to nie fair oraz że to bezczelne ze strony rodziców, że tak podsycają chciwość w dziecku. 2500 zł to się nawet na śluby nie daje! A w tym przypadku to wiem, że każdy jest na 100% pewny, że ja kupię ten komputer. Jak nie kupię, wszyscy będą rozczarowani, a może i nawet urażeni. I będzie, że ze mnie chytruska.
Może i chytruska, bo uważam, że 9-letnie dziecko laptopa nie potrzebuje. Komputer stacjonarny, który ma w domu w zupełności powinien mu wystarczyć! A mnie nowa torebka i buty akurat zawsze są potrzebne i wolałabym zainwestować w siebie. Ostatecznie po to pracuję, żeby sobie podnosić standard życia, a nie żeby ułatwiać dzieciakom z rodziny dostęp do Internetu, który w ich wieku wcale nie jest wskazany w nadmiarze.
Jak powinnam się zachować w tak głupiej sytuacji?
Gabriela
Na Wasze listy czekamy pod adresem redakcja(at)papilot.pl.