Już niedługo będę mogła podpisać się „Mama", a na razie jestem po prostu Agnieszka. Do rozwiązania pozostało już naprawdę niewiele. Dziecko jest planowane, kochane, oczekiwane, poczęte z miłości, rozwija się prawidłowo, więc ogólnie jest dobrze. Nie powinnam się zupełnie niczym martwić, a jednak pewna sprawa nie daje mi spokoju. Chodzi o chrzciny, które prędzej czy później trzeba będzie zorganizować.
Nie mam dylematu, czy to zrobić. Dla mnie to oczywiste, że jak się rodzi dziecko, to trzeba. Nawet jak rodzic nie jest jakoś specjalnie wierzący. To po prostu praktyczne i ułatwia życie. Potomek pójdzie bez problemu na religię w szkole, do komunii, bierzmowania, weźmie ślub kościelny. Jak będzie oczywiście chciał. Nie warto utrudniać sytuacji. Korona nikomu z głowy nie spadnie, choć o klerze mam takie, a nie inne zdanie.
Problem dotyczy rodziców chrzestnych, których mielibyśmy wybrać. Szczerze? Nie bardzo jest z kogo. Mamy rodzinę, przyjaciół i znajomych, ale kandydaci raczej słabi.
Zobacz również: „Jako jedyna wśród znajomych nie mam dzieci. Koleżanki gadają o porodach i pieluchach, a ja umieram z nudów”
fot. Unsplash
Najmniejszy kłopot będzie z chrzestnym. To nasze pierwsze dziecko, a partner ma brata, więc pewnie jego się poprosi. Młodszy chłopak, ale całkiem ogarnięty. Studiuje, pracuje, widać jakieś perspektywy. Nigdy nie było z nim kłopotów, jest łagodny i czuły. W razie czego na pewno pomoże przy córce. Myślę, że ona będzie mogła na niego zawsze liczyć. Ogólnie z tej strony wszyscy są bardzo rodzinni i w porządku.
Gorzej z chrzestną, bo ja siostry nie mam, a cała reszta moim zdaniem się nie nadaje. Są 2 kuzynki, ale starsze ode mnie i od zawsze mieszkają w innym mieście. Mają już własne dzieci i milion spraw na głowie, więc tylko tego im brakuje. Oszałamiającej kariery nie zrobiły, więc to też minus. Mnie jednak zależy na tym, żeby to była osoba na poziomie i z możliwościami. Na tym opiera się przecież dzisiejszy świat.
Z koleżanek to już zupełnie nie ma z kogo wybierać. Albo same niańczą już dzieci, albo dziecinne, albo ze skomplikowaną sytuacją życiową. Dosłownie żadne nazwisko nie kojarzy mi się z matką chrzestną.
Zobacz również: Młoda mama ustaliła listę zasad dla gości, którzy odwiedzą ją po porodzie. Instrukcja stała się hitem Internetu
fot. Unsplash
Dlatego zastanawiam się, czy nie zacząć już szukać kogoś całkiem z zewnątrz. Bo kto powiedział, że chrzestna musi być rodziną albo przyjaciółką? Niech to będzie nawet osoba całkiem obca, ale wartościowa i na poziomie. Wierzę, że takich nie brakuje. Niestety, w moim otoczeniu krucho z takimi ludźmi, ale poszukać można. Dlatego proszę Was o pomoc w zorganizowaniu castingu.
Jeśli któraś z Was chciałaby wejść do całkiem fajnej rodzinki jako chrzestna, to ja naprawdę nie widzę nic przeciwko. Mam pewne wymagania. Jeśli je spełniasz, to zawsze możemy się poznać i ewentualnie coś z tego wyjdzie. Trochę szalony pomysł, ale chciałabym się zająć tym tematem, zanim urodzę. Potem będzie problem z czasem.
Szukam przede wszystkim dziewczyny młodszej lub w podobnym wieku. Ja mam 28 lat. Bardzo mile widziana osoba, która studiuje lub już ma wyższe wykształcenie. Chcę, żeby córka miała z kogo brać przykład.
Zobacz również: To najprawdopodobniej będą chrzestni Klary Lewandowskiej!
fot. Unsplash
Zależy mi, aby chrzestna pochodziła z pełnej i normalnej rodziny. Bez jakichś przykrych ekscesów i kryzysowych sytuacji. Może mieć chłopaka, partnera lub męża, ale wcale nie musi. Szukam osoby pewnej siebie i przebojowej, która zna swoją wartość i nauczy tego moją córkę. Najlepiej, gdyby pracowała w takich branżach jak: medycyna, sztuka, media, finanse. Nie ukrywam, że zarobki też są dla mnie istotne. A raczej stabilizacja. Jeśli możesz sobie pozwolić na godne życie, to wystarczy.
Wygląd też się liczy. Matka chrzestna powinna być ładną dziewczyną, która potrafi o siebie zadbać. Fajnie wyjdzie na zdjęciach, a i w przyszłości da przykład chrześnicy, że wizerunek jest ważny. Najlepiej, gdyby nie miała innych chrześniaków, którzy rozpraszaliby ją emocjonalnie i finansowo też. Nie musisz być wierząca, bo mnie to tam wszystko jedno. Ale bądź dobrym człowiekiem. Mile widziana osoba, która chciałaby się przy okazji zaprzyjaźnić z mamą dziewczynki. Czyli mną.
Myślicie, że znajdę kogoś takiego? Poprzeczna może wysoka, ale przecież tacy ludzie istnieją. Przynajmniej mam nadzieję.
Agnieszka