Jestem perfekcjonistką i nie zamierzam się tego wstydzić. Lubię mieć wszystko zaplanowane i pod kontrolą. Muszę przyznać, że w czasie organizacji ślubu i wesela bardzo mi się to przydało. Inne panny młode wpadają w panikę, a ja do tej pory realizowałam spokojnie plan. Wiadomo, że nie obyło się bez niespodzianek, ale jeszcze do niedawna byłam przekonana, że wszystko w 99 procentach wypali. Zawsze trzeba sobie zostawić jakiś margines błędu.
Spodziewałam się wielu rzeczy. Że catering nawali, nie uda się zdobyć wymarzonych dekoracji, ktoś z zespołu się rozchoruje, ksiądz zacznie mnożyć problemy. Na razie, odpukać, nic takiego się nie wydarzyło. Kłopot dotyczy innej kwestii, której nawet nie brałam pod uwagę - mojej świadkowej. To najlepsza przyjaciółka, znamy się od lat i nigdy mnie nie zawiodła. Od kilku lat mieszka w Londynie, ale cały czas utrzymujemy kontakt.
Przyjechała na Wielkanoc do domu po dłuższej przerwie. Spotkałyśmy się tylko na chwilę, ale to wystarczyło. Jestem załamana tym, jak się zmieniła wizualnie. To zupełnie inna osoba. Teraz nie wiem czy powinna być świadkową!
Zobacz również: Gorzka historia Marleny: „Eks mojego męża zrujnowała mi ślub. To podłe, co wyprawiała na weselu!”
fot. Thinkstock
Nigdy bym nie uwierzyła, że w kilka miesięcy można się tak zaniedbać. Widziałyśmy się w ubiegłym roku i była taka, jaką zawsze ją pamiętałam - szczupła, zgrabna, elegancka, piękna cera, długie włosy, których zawsze jej zazdrościłam. A teraz? Jakiś dramat. Chyba nie przesadzę, jeśli powiem, że przytyła przynajmniej kilkanaście kilogramów. Ogólnie cała się posypała. Musi zajadać, bo na twarzy od razu widać nadmiar tłuszczu i cukru w diecie.
Zawsze miałyśmy podobne figury. Nie zrozumcie mnie źle - nie wybrałam jej na świadkową, bo jest ładna. To przede wszystkim wspaniała osoba, którą znam jeszcze z czasów liceum. Taka przyjaźń na dobre i na złe. Ale jej uroda była dodatkowym atutem. Miło było się z nią pokazać. Na ślubie też nie narobiłaby mi wstydu. Teraz mam poważne wątpliwości, bo wygląda jak wrak człowieka.
Zaczęłam zadawać sobie pytania. Czy ja na pewno chcę, żeby towarzyszyła mi w najważniejszym dniu w życiu? Czy swoją obecnością nie zepsuje zdjęć? Jak zareagują na nią goście?
Zobacz również: 20 niewybaczalnych wpadek, które popełniasz jako gość weselny. Wstydź się!
fot. Thinkstock
Możecie się śmiać, ale jestem nie tylko perfekcjonistką, ale też estetką. Lubię ładne rzeczy i ładnych ludzi. Strona wizualna mojego ślubu i wesela zawsze była dla mnie bardzo ważna. Nie po to przez kilka miesięcy szukałam sukni i myślałam nad wystrojem, żeby teraz jeden człowiek zepsuł mi ten efekt. Wciąż uważam, że to moja najlepsza przyjaciółka, ale zastanawiam się, czy nie lepiej odsunąć ją w cień. Jeszcze mam czas, żeby zaangażować kogoś innego.
Myślałam, że z nią mogę rozmawiać o wszystkim, ale stała się strasznie przewrażliwiona na swoim punkcie. Powiedziałam w żartach, że chyba jej się powodzi. Od razu wiedziała, co mam na myśli. Przyznała, że jest jej trochę więcej. Tylko ślepy by nie zauważył… No więc pytam, czy zamierza coś z tym zrobić, bo termin się zbliża (pobieram się w sierpniu). Jeszcze jest trochę czasu, żeby się ogarnąć i wyglądać jak milion dolarów. Ona to potrafi.
Zamiast podejść do tematu na luzie, bo zawsze wszystko sobie mówiłyśmy, to ona od tej pory stroi fochy. Nawet ostatnio dostałam od niej SMS-a: „Jak tam poszukiwania nowej świadkowej?”. Nigdy z moich ust nie padły słowa, że mam zamiar to zrobić!
Zobacz również: O co powinnaś zadbać, jeśli jesteś świadkową?
fot. Thinkstock
Nie wspomniałam jeszcze o jej długich, mocnych i pięknych włosach. One też są już przeszłością. Ścięła je do ramion, a taka fryzura jeszcze bardziej ją poszerza. Wygląda po prostu źle i myślę, że sama zdaje sobie z tego sprawę. Specjalnie się oburzyła, żeby mieć usprawiedliwienie. Pewnie sama chciała zrezygnować z tej roli, bo nie chce być na świeczniku w takim stanie. Cała ta sytuacja mocno mnie denerwuje. Nie dość, że mogę stracić przyjaciółkę, to nie wiem też co robić z dalszymi przygotowaniami.
Szkoda, że tak zareagowała. Ja bym doceniła szczerość przyjaciółki. Przynajmniej teraz miałaby jakąś motywację, żeby się ogarnąć. Włosy nie odrosną, ale schudnąć i poprawić swój wygląd jeszcze może. Pytanie tylko, czy ona tego chce. Coś mi się wydaje, że spoczęła na laurach i teraz jest jej już wszystko jedno.
I to ma być trzecia najważniejsza, po mnie i narzeczonym, osoba na ślubie? Nie tak to sobie wyobrażałam…
Edyta