Od 3 lat studiuję na dwóch kierunkach. Bardzo dużo pracy i nerwów mnie to kosztuje. Staram się jak tylko mogę i podchodzę do swoich obowiązków bardzo poważnie. Ale niektórych wcale to nie interesuje. Przyklejono mi łatkę lenia, który poszedł na łatwiznę. Tylko dlatego, że wybrałam „proste” specjalności. Czasami czuję się wręcz winna, że zabrakło mi ambicji i nie poszłam na coś, co by innych zadowoliło.
To nie było tak, że chciałam zdobyć wyższe wykształcenie i to byle z czego. Nie szukałam kierunku, na który najłatwiej byłoby się dostać, a potem go zaliczyć. Socjologia i kulturoznawstwo to są moje największe pasje, dlatego wybór był oczywisty. Choć słyszałam od wielu, że to strata czasu i żadnej pracy nie znajdę.
Wiecie co? Nie ma tak źle. Jak ktoś jest dobry, to zrobi karierę nawet po czymś takim. A nauki wcale nie mam mniej, niż np. studenci medycyny!
Zobacz również: 7 najtrudniejszych kierunków studiów (Tylko dla ambitnych!)
fot. Thinkstock
Ludzie dzielą osoby studiujące na takie, które podeszły do tematu ambitnie i całą beznadziejną resztę. W pierwszej grupie znajdują się ci z medycyny, architektury, prawa i może jeszcze kilku innych. W drugiej - wszyscy pozostali, w tym szczególnie socjologia i kulturoznawstwo, politologia, dziennikarstwo itp. Pierwszym zależy i zrobią kariery, a drugich czekają śmieciówki byle gdzie.
Nie rozumiem takiego podejścia. Ja cały czas uważam, że od kiepskiego lekarza czy dentysty bardziej pożyteczny jest wybitny socjolog. Przynajmniej nikomu nie zrobi krzywdy, a przy okazji opisze jakieś ważne społecznie zjawiska. Nie można twierdzić, że jak ktoś jest po prawie, to na pewno jest mądrzejszy od kulturoznawcy.
Bo niby dlaczego? Prawnicy i lekarze są potrzebni. Ludzie zajmujący się społeczeństwem i kulturą także!
fot. Thinkstock
Gdyby słuchać tych bredni, to najlepiej w ogóle byłoby zamknąć wszystkie kierunki humanistyczne. Może jakieś filologie by przetrwały, ale reszta do zaorania. Mielibyśmy wokół siebie samych medyków, radców prawnych, architektów i inżynierów. I co by z tego wynikło? Potrafilibyśmy się leczyć, budować i znali swoje prawa, ale nic nie wiedzielibyśmy o swojej tożsamości.
Nie można nikogo wyśmiewać, bo wybrał sobie specjalność, która go interesuje. Weźmy np. taką kosmetologię. Strasznie źle postrzegany kierunek, a jak przyjdzie co do czego, to każdy chciałby dobrze wyglądać. Prawnik czy budowlaniec nam w tym nie pomoże! Chyba czas zrozumieć, że na rynku pracy jest miejsce dla każdego.
Ja nie czuję się mniej ważna, bo całymi dniami czytam tylko książki o sztuce albo przeglądam dane z raportów społecznych. To jest po coś potrzebne, więc nie rozumiem drwin.
Zobacz również: 7 kierunków studiów, które warto... RZUCIĆ!
fot. Thinkstock
Podchodzę do nauki bardzo poważnie. Nie studiuję, żeby się prześlizgnąć i chwalić się potem magistrem przed nazwiskiem. Robię to po coś - żeby więcej wiedzieć i być wybitną znawczynią w swoich dziedzinach. Prawdopodobnie po magisterce zostanę na uczelni i postaram się o doktorat. Być może napiszę kilka książek albo przyłożę rękę do bardzo ważnych badań. Wiecie ile to pracy kosztuje?
Są takie dni, że wracam z uczelni o 17 i mam tylko kilka godzin na przeczytanie 2 książek, bo jutro będę z nich przepytywana. Weekendy rzadko mam wolne - piszę eseje o kulturze albo przygotowuję własne ankiety na drugi kierunek. Biegam między wykładami, aż czasami tracę rachubę, gdzie ja w ogóle jestem. I tak od 3 lat, a 2 jeszcze przede mną.
Naprawdę ktoś twierdzi, że się obijam i nie robię nic ważnego?
fot. Thinkstock
Znam osoby studiujące na tzw. ambitniejszych kierunkach, które nawet w połowie nie są tak pracowite i zaangażowane, jak ja. Uczą się od kolokwium do kolokwium, a najbardziej przed sesją. W międzyczasie, gdyby ich o coś zapytać, to nie wiedzą nic. Wszystko wpada jednym uchem, a drugim wypada. No, ale postrzegane są lepiej ode mnie, bo to specjalność się niby najbardziej liczy.
Oficjalnie śmieję się z takiego podejścia do tematu, ale w głębi duszy jest mi bardzo przykro. Haruję od świtu i zmierzchu, a i tak zostanę nazwana kretynką, która uczy się bzdur. Przecież socjolog nikomu życia nie uratuje, więc się nie liczy.
Prawnik chyba też nie, ale jak ktoś słyszy „studiuję prawo”, to się zachwyca. Koniec takiego dzielenia na lepszych i gorszych!
fot. Thinkstock
Nie jestem darmozjadem. Chcę być najlepsza w swojej dziedzinie i nikt mi nie odmówi zaangażowania. Spróbujcie studiować dwa kierunki równocześnie, nawet takie „nieważne”, a szybko zwątpicie. Nie śpię do południa i nie chodzę na egzaminy nieprzygotowana. Tonę w książkach i tabelkach, chodzę na konferencje i ciągle się doszkalam. Nie wiem czy to samo można powiedzieć o innych żakach na prestiżowych wydziałach.
Ja przynajmniej robię to z pasją, a np. na medycynie aż roi się od desperatów, których zmusili do tego rodzice. Nienawidzą tego, co robią, ale nie mają wyjścia. Tak ma wyglądać fajne i pożyteczne życie? To już wolę tą swoją beznadziejną socjologię i kulturoznawstwo…
Nie czuję się od nikogo gorsza.
Natalia
Zobacz również: Naucz się odpoczywać