Odpowiedź na wtorkowy list Małgosi, która straciła w wypadku najbliższych.
Kochana Małgosiu, Twój list był balsamem na moje skołatane serce. Ja straciłam ukochaną osobę pół roku temu, a wydaje mi się, jakbym wczoraj go widziała, rozmawiała z nim, wtulała w jego bezpieczne ramiona… Jacka przy mnie nie ma, ale czasami wydaje mi się, jakby był tuż obok, jakby po prostu wyszedł i za chwilę miał wrócić. Wiem, że to już niemożliwe, ale chciałabym spotkać go choć na moment. Ukraść kilka minut, które los nam okrutnie na zawsze odebrał.
Mieliśmy plany, marzenia, w najgorszych snach nie podejrzewałam, że nasz budowany od kilku lat świat legnie w gruzach w tak niespodziewanym momencie. Byliśmy młodzi, szczęśliwi, pełni pasji, wszystko musieliśmy robić razem i nagle to się skończyło….
Dzisiaj nie ma dnia, abym nie płakała. Chce mi się ryczeć, wyć, wrzeszczeć, rwać włosy z głowy, ta bezsilność mnie wykończy. W poniedziałek poszłam odwiedzić mojego Jacka. Robię to niemal codziennie, ale zawsze w samotności. Patrzę wtedy na jego uśmiechnięte zdjęcie wtłoczone w grafitowy marmur i opowiadam o tym, co mi się przydarzyło. Uwielbiam z nim rozmawiać, wspominać te piękne lata, które dane nam było spędzić razem. Wiem, że to była prawdziwa miłość.
Jak sobie przypomnę te jego nieśmiałe podchody, czerwone uszy, pulsujące policzki i nerwowe odgarnianie włosów, gdy zapraszał mnie na kolację… To były czasy! Chwile, których nigdy się nie zapomina i dla których zrobi się wszystko, aby przeżyć je jeszcze raz.
Nie zapomina się też tych koszmarnych chwil, tych okrutnych dni, gdy masz wrażenie, że serce rozrywa ci ciało, a ty nigdy nie zaznasz spokoju. Tak wyobrażam sobie piekło.
Czasem zastanawiam się też, co by było gdyby? Łatwo tak mówić, rozmyślać, że może niektóre decyzje mogłyby zapobiec tragedii, ale… może tak właśnie miało się stać, może Bóg go tam potrzebował? Mój Jacek – muzyk i informatyk, może gra na gitarze w anielskich zastępach? Może projektuje niebiańskie serwery i zlicza nasze ziemskie grzechy?
Majowe poranki są zawsze najpiękniejsze. Ciepłe, wiosenne, romantyczne, pachnące nadchodzącym latem. Dla mnie zawsze już będą oznaczać śmierć. Na tą majówkę czekaliśmy długo. Ja pojechałam pociągiem wcześniej, żeby znaleźć kwaterę i zakotwiczyć się gdzieś za nieduże pieniądze. Jacek miał dojechać jak skończy pracę. Dzień wcześniej zadzwoniła do mnie jego siostra i zapiszczała do słuchawki, że wybrali pierścionek zaręczynowy. To miał być dzień naszych oświadczyn, początek narzeczeństwa, kulminacja wielkiej miłości.
Przygotowałam wszystko tak, jak to sobie wymarzyłam już wcześniej. Kolacja przy świecach, butelka wina i szum morza. Wiem, że to może takie dziecinne, ale chciałam, żeby było jak z bajki!
On nie przyjechał. Czekałam, a jego telefon milczał. Rodzice i siostra też nic nie wiedzieli, mieliśmy najgorsze myśli. Nie wiem, ale od początku czułam, że musiało wydarzyć się coś niedobrego.
Jego mały samochód nie miał żadnych szans w zderzeniu z tirem. Wystarczyły sekundy, aby zmieść jego i moje życie z powierzchni ziemi, rozsypać nasz domek z kart. Dzisiaj już nie potrafię żyć, oddychać, normalnie myśleć. Nie mam już po co żyć. Czy kiedyś zaznam spokoju? Czy kiedyś jeszcze zaznam prawdziwej miłości?
Na razie lewituję gdzieś między niebem a światem, próbuję uwierzyć w ten boski żart, nieudany, gorzki żart i łzy, które wylałam. Nie mam w sobie tyle siły co Małgosia, nie potrafię się podźwignąć, uwierzyć, że jeszcze będzie coś po Jacku. Bez niego to nie życie, to tęsknota, to jakiś okrutny bolący koszmar.
Wiedz jednak Małgosiu, że Twój wtorkowy list dał mi na nowo nadzieję. Podziwiam Cię dziewczyno całym sercem, trzymam kciuki, mam nadzieję, że wszystko Ci się ułoży, a Ty w końcu odzyskasz szczęście.
Tego życzę sobie i wszystkim, którzy stracili jakąś część siebie. Na drodze, czy w chorobie. Na żadną śmierć nie można się przecież przygotować i każda boli tak samo.
Magdalena.
Na Wasze listy czekamy pod adresem redakcja(at)papilot.pl.
Zobacz także:
REPORTAŻ: Pochodzę z ubogiej rodziny, zrobiłam karierę
WASZE LISTY: Straciłam przyjaciółkę, bo pomogłam jej usunąć dziecko!