Niedawno usłyszałam o zabawie, którą internauci nazywają „sex challenge”. O ile w ogóle można to nazwać zabawą, bo przecież chodzi o seks. Powstała lista igraszek na każdy dzień miesiąca i niby realizacja ich wszystkich poprawia życie seksualne pary. Pomyślałam sobie: czemu nie? Mój chłopak ma duży apetyt i często narzeka, że ja jestem dla niego zbyt spokojna i grzeczna. On potrzebuje dużo seksu i w najróżniejszych pozycjach.
Podesłałam mu link i jego reakcja wcale mnie nie zdziwiła: wchodzimy w to! Sama trochę się bałam, czy sprostam, ale chciałam to zrobić dla niego. Skoro inni twierdzą, że to pomaga, to grzechem byłoby nie spróbować. Zwłaszcza, że to nie są jakieś trudne zadania. Jak człowiek wejdzie w odpowiedni rytm, to później będzie mu tego brakowało. Tak więc pełna wiary i ochoty, ale też z odrobiną niepewności, przeszłam do fazy realizacji.
Muszę wam powiedzieć, że to był najtrudniejszy i chyba najgorszy tydzień w moim życiu. Eksperyment przerwaliśmy. Mieliśmy być bliżej, a ja nie mogę na niego patrzeć…
Zobacz również: Internauci oszaleli na punkcie 30-dniowego wyzwania seksualnego. Odważysz się je podjąć?
fot. Thinkstock
Dzień 1: Uprawiajcie seks o dowolnej porze, ale nie tuż przed snem
To zadanie wydawało się łatwe, ale wymagało dobrej organizacji. Często się mijamy, bo różnie pracujemy, a jeśli już, to raczej nie igraszki nam w głowie. No, ale udało się. Kochaliśmy się z samego rana. Było przyjemnie.
Dzień 2: Przejrzyjcie „Kamasutrę” i spróbujcie nowych pozycji
Zrobiliśmy to pierwszego dnia. To znaczy, zajrzeliśmy do „Kamasutry”. Wybraliśmy dwie pozycje, których nie próbowaliśmy jeszcze, a wydawały się proste do realizacji. Drugiego dnia przyszła pora na praktykę. Namęczyliśmy się strasznie, bo zamiast się kochać, trzeba było myśleć o ułożeniu ciała. Niewypał.
Dzień 3: Uprawiajcie seks 2 razy w ciągu jednego dnia
Tak to sobie zaplanowaliśmy, że ten dzień wypadł w dzień wolny od pracy. Szczerze? Nie mam aż takich potrzeb. Mnie wystarcza raz na 2-3 dni. Kochaliśmy się rano, a później wieczorem. Za pierwszym razem jeszcze była jakaś ochota, ale ten drugi był raczej z przymusu. Nie tylko dla mnie.
Zobacz również: TEST: Czy jesteś idealną kochanką? 10 rzeczy, które MUSISZ robić w łóżku, żeby zasłużyć na ten tytuł
fot. Thinkstock
Dzień 4: Przeczytajcie razem opowiadanie erotyczne przed stosunkiem
Może źle szukałam, ale trafiłam na stronę ze świńskimi opowieściami i zamiast się podniecić - nie mogliśmy przestać się śmiać. To było opowiadanie o przedszkolance, która uwiodła młodego tatusia swojego wychowanka. Naiwne, głupie, w kiepskim guście. Szczerze mówiąc, odechciało nam się wszystkiego i zasnęliśmy.
Dzień 5: Kochajcie się pod prysznicem
To o tyle problematyczne, że nie posiadamy takiego wyposażenia w domu, a wynajem pokoju w hotelu jakoś do mnie nie przemówił. Tak więc zrobiliśmy to, a raczej próbowaliśmy w wannie. Prawie się połamałam i powiedziałam dość.
Dzień 6: Wykonaj partnerowi pełny masaż ciała przed seksem
Po tych kilku dniach marzyłam raczej o świętym spokoju, niż zabawie w masażystkę. Na szczęście w zadaniu nie jest powiedziane kto kogo ma pieścić, więc on wymasował mnie. Nie przeczę, to było przyjemne, ale byłoby jeszcze bardziej, gdyby to nie było z przymusu.
Zobacz również: Czy lepiej w łóżku być asertywną czy pasywną?
fot. Thinkstock
Dzień 7: Szybki numerek - 10 minut lub mniej
Szybki numerek to dla nas 2 minuty, a nie 10. Tyle to zazwyczaj trwa seks. Powiem tylko, że do niczego nie doszło i poszliśmy spać pokłóceni. Miałam jeszcze nadzieję na realizację zadania nr 8 „Wyjedźcie na wycieczkę za miasto i kochajcie się w samochodzie”, ale trudno to zrobić w środku tygodnia, kiedy auto jest u mechanika.
Podsumowując - miało być fajnie, a wyszło strasznie. Nawet mój chłopak stwierdził, że wcale nie czuje się lepiej. Wyzwanie „sex challenge” prawie doprowadziło do naszego rozstania, bo za często się kłóciliśmy. A igraszek mamy dosyć na długo. Nawet on nie wychodzi już z inicjatywą, bo jak to powiedział: chce ode mnie odpocząć.
Także nie polecam. Chyba, że to my jesteśmy jacyś dziwni i innym wychodzi to na dobre. Chociaż wątpię.
Zuzanna