Sama w wielkim mieście

Przyjechały tu z małych wsi, miast i miasteczek, żeby realizować plany i marzenia. Ola, Ania, Magda – trzy młode kobiety, które mogą powiedzieć „Jestem z siebie dumna!”.
Sama w wielkim mieście
07.10.2011

Każdego dnia na Dworcu Centralnym w Warszawie z pociągów nadjeżdżających z różnych krańców Polski wysiadają dziesiątki ludzi marzących o nowym życiu. Z jedną torbą w dłoni i kilkoma banknotami w portfelu nie czują się pewnie wśród pośpiesznie biegnącego tłumu. Mimo to, podejmują wyzwanie i stają w codziennej w walce o zaistnienie w innym świecie. Czy lepszym? Z pewnością tęsknią za leniwymi porankami spędzanymi w rodzinnej kuchni wśród radosnego gwaru najbliższych. Żałują, że nie mogą na dobranoc odbyć spaceru w pobliskim lesie, a zupa pomidorowa  nie smakuje tak dobrze jak u mamy. Jednak marzenia mają swoją cenę, a  na sukces trzeba sobie ciężko zapracować. Doskonale wiedzą o tym Ola, Ania i Magda – dziewczyny, które same przyjechały do wielkiego miasta i nie od razu je pokochały…

Nie ma nic za darmo

Perfekcjonistka w każdym calu, chorobliwie ambitna, nad wyraz błyskotliwa – oto cała Aleksandra. Jako wnuczka i córka szewca z małego miasteczka w województwie podlaskim od najmłodszych lat obserwowała trud fizycznej pracy. – Przychodziłam po szkole do warsztatu, rozkładałam podręczniki między butami i odrabiałam lekcje. Później tata zamykał zakład i razem wracaliśmy do domu, gdzie babcia czekała na nas z obiadem – wspomina Ola, która w wieku 3 lat straciła mamę.Była w ciąży, a ja tak bardzo marzyłam o braciszku. Niestety, zginęła w wypadku samochodowym. Nawet nie zdążyłam jej dobrze zapamiętać… - opowiada. Jako jedynaczka wychowywana przez tatę i dziadków, Ola od najmłodszych lat była posyłana na zajęcia dodatkowe z gry na pianinie i języka angielskiego. – Mój ojciec wolał sobie od ust odjąć, żeby tylko starczyło na naukę dla mnie – przyznaje Ola, która zawsze należała do największych prymusek w klasie. Gdy z wyróżnieniem skończyła liceum i najlepiej w całej szkole zdała maturę, było jasne, że rozpocznie studia w oddalonej o blisko 250 km stolicy.

- Dostałam się na najlepszą uczelnię ekonomiczną w kraju, ale mimo to nie było mi do śmiechu. Musiałam zamieszkać w akademiku i przeżyć miesiąc za 800 zł – wylicza Ola – To była sztuka, żeby tak gospodarować pieniędzmi, aby opłacić pokój, zrobić tanie zakupy i mieć jeszcze drobne na ksero czy bilety autobusowe. Czasami, gdy w portfelu była totalna pustka, jeździłam na gapę. Nie było mnie stać na żadne luksusy. Wyglądałam i czułam się jak szara myszka!

Gdy po pierwszym roku Ola postanowiła rozpocząć drugi fakultet, musiała chwilowo porzucić plany o znalezieniu pracy. Jej grafik pękał w szwach, a studia wymagały jeszcze nauki po godzinach. – Czasami bywało ciężko. Czułam się naprawdę zmęczona, a w dodatku było mi przykro, gdy patrzyłam na zadbane i świetnie ubrane koleżanki z grupy. One mogły między zajęciami wyskoczyć na kawę albo zakupy, podczas gdy mi brakowało pieniędzy na obiad w barze mlecznym. Zazdrościłam im, bo nie musiały przejmować się, czy starczy im do pierwszego

Pięć trudnych lat wyrzeczeń zaowocowało jednak stażem w jednym ze znanych londyńskich funduszy inwestycyjnych. Gdy po roku Ola wróciła do Warszawy z nowym, bogatszym CV, od razu otrzymała propozycję pracy w dużej firmie. – Dzisiaj od tego momentu minęły niemal cztery lata. Powoli staję na nogi, kupiłam mieszkanie na kredyt, przestałam być tą zwyczajną dziewczyną w niemodnych ciuchach! Teraz chodzę na imprezy, w końcu stać mnie na porządne wakacje. Wiem, że trudny czas studiów nie poszedł na marne i sobie poradziłam. Zagryzłam zęby, bo wiedziałam, że kiedyś będę odcinać kupony od tej szalonej harówki. Gdy wracam do domu, tata pęka z dumy, bo widzi, że na wszystko sama sobie zapracowałam. Zawsze jednak przypominam mu, że to on zaszczepił we mnie wolę walki. Jest dla mnie bohaterem, bo nie poddał się gdy został samotnym ojcem i młodym wdowcem. Wychował mnie najlepiej jak umiał, a moje sukcesy są jego sukcesami! 

sama w wielkim mieście

Gorzkie rozczarowania, słodkie sukcesy

Dla Magdy wyjazd do Warszawy był ogromnym wyzwaniem, bo wiązał się z chwilową rozłąką z mężem i córeczką. – Miałam 27 lat i rodzinę, gdy otrzymałam propozycję awansu do centrali firmy. Do tej pory pracowałam w lokalnej filii korporacji, ale moje wyniki sprzedaży były najlepsze w całym regionie i dyrekcja postanowiła mnie wynagrodzić nowym stanowiskiem – opowiada.

Mieszkająca w maleńkiej wsi Magda do tej pory codziennie dojeżdżała kilkadziesiąt kilometrów do pracy w Łodzi, więc była przyzwyczajona do intensywnego trybu życia. Trudno jej było jednak rozstać się z sielskim życiem poza dużym miastem, a przede wszystkim bała się tęsknoty za córeczką. – Mimo wszystko zdecydowaliśmy z mężem, że ten awans to dla mnie duża szansa. Miałam dostać sporą podwyżkę, a dzięki temu moglibyśmy wyprowadzić się od moich rodziców i wybudować własny dom. Normalnie nie dalibyśmy rady, bo mąż jako nauczyciel zarabiał niewiele – przyznaje. 

Początki w nowej firmie nie były proste, bo przyzwyczajona do stałego rytmu pracy Magda, nie rozumiała, dlaczego musi zostawać po godzinach i znosić humory despotycznego szefa. W dodatku, gdy po pięciu dniach w Warszawie wracała do rodzinnego domu, nie układały się jej relacje z mężem. – Tomek miał mi za złe, że za bardzo poświęcam się pracy i stałam się takim korpo-szczurem. Był zazdrosny o firmowe spotkania i kolegów zza biurka, źle się czuł również z tym, że zarabiam więcej od niego. Nie cieszył się z moich sukcesów, bo one go frustrowały. Nagle z dnia na dzień przestaliśmy do siebie dzwonić, a nasze małżeństwo stało się fikcją.

Jednak Magda nigdy łatwo się nie poddawała, dlatego postanowiła wziąć kilka dni urlopu i wracać do domu, aby odbudować relacje z mężem i zaproponować mu, aby przeprowadził się do Warszawy. Jak wielkie było jej zdziwienie, gdy po wejściu do domu odkryła, że w przedpokoju wisi płaszcz obcej kobiety! – Myślałam, że należy do siostry Tomka, ale gdy przekroczyłam próg naszej małżeńskiej sypialni nie miałam już żadnych wątpliwości. Mój mąż miał romans, który rozkwitał w czasie, gdy ja ciężko pracowałam!

Rozżalona Magda nie chciała słuchać wyjaśnień skruszonego męża i postanowiła złożyć pozew o rozwód. Sąd przyznał jej prawo do opieki nad dzieckiem, więc córeczka zamieszkała z nią w Warszawie. – Byłam sama w obcym mieście z 4-latką i nie miałam nikogo do pomocy. Nie zarabiałam gigantycznych pieniędzy, ale na szczęście mogłam sobie pozwolić na opiekunkę, która była z małą gdy ja musiałam zostać w pracy do wieczora – wspomina Magda, która dzisiaj (po 10 latach) prowadzi własną, świetnie prosperującą firmę.

Jej mąż utrzymuje rzadki kontakt z córką, bo założył drugą rodzinę. Na szczęście Magda również znalazła miłość, ale nie planuje brać ślubu, bo jak sama mówi – w życiu można ufać tylko sobie. Nowy partner nie jest zazdrosny o jej sukcesy, a wręcz przeciwnie: wspiera ją we wszystkich dobrych i złych momentach. Choć tych pierwszych jest zdecydowanie więcej!

Zobacz także:

Wasze listy: Czuję się winna śmierci siostry, ale nikt o tym nie wie

Czy to na pewno był tylko nieszczęśliwy wypadek? Przeczytajcie bolesne i zagadkowe wyznanie Marty.

Decyzja należy do Ciebie: Czy przyjmowac drogie prezenty od starszego mężczyzny?

Gosia spotyka się z zamożnym, dużo starszym od siebie mężczyzną, który obsypuje ją podarunkami. Niektóre są naprawdę kosztowne.

sama w wielkim mieście

Wielkie miasto, wielka miłość

Jeszcze pięć lat temu Ania nie wyobrażała sobie, że mogłaby na stałe opuścić ukochane Darłowo. Uwielbiała nie tylko gwarne, nadmorskie lato, ale również srogą, nadbałtycką zimę z posępnym widokiem opuszczonej plaży i wzburzonej wody. Od najmłodszych lat wiedziała, jaka będzie jej dorosłość – odziedziczy po rodzicach małą smażalnię ryb, być może zostanie żoną marynarza. Życie lubi jednak płatać figle i w najmniej oczekiwanym momencie sprawić, że misternie ułożony plan legnie w gruzach…

- Akurat skończyłam liceum i choć po cichu marzyłam o studiach plastycznych, nie miałam odwagi złożyć papierów na Akademię Sztuk Pięknych. Z jednej strony chciałam czegoś więcej niż bycia kelnerką w knajpie rodziców, ale z drugiej bałam się zrezygnować z poczucia bezpieczeństwa, jakie dawało mi mieszkanie w małym mieście, pod dachem rodzinnego domu wspomina Ania.

Być może dzisiaj żałowałaby, że wtedy zabrakło jej siły przebicia, ale los dopomógł jej szczęściu. W tamte pamiętne wakacje, między jednym stolikiem pełnym spragnionych słonecznego lata gości a drugim, ujrzała samotnie siedzącego przystojnego bruneta. Podeszła, aby go obsłużyć, ale on poprosił tylko o numer telefonu. Ania jednak odmówiła – już nie była przecież naiwną 15-latką, aby wierzyć w wakacyjne romanse! Tajemniczy nieznajomy nie dawał jednak za wygraną i przez 12 dni pod rząd o podobnej porze zasiadał przy tym samym stole i ponawiał prośbę.

W końcu, za namową starszej siostry, Ania zgodziła się na krótkie spotkanie na plaży. Okazało się, że ona i inteligentny 24-latek z Warszawy mają mnóstwo wspólnych tematów i tę samą pasję – malarstwo. Krótka rozmowa stałą się początkiem intensywnej, letniej znajomości. Marek został w Darłowie do końca wakacji, jednak w październiku musiał wracać do stolicy, gdzie czekały na niego studia i praca. Po miesiącu rozłąki Ania nie wytrzymała  z tęsknoty, spakowała walizkę i ruszyła na pociąg. Kierunek: Warszawa.

Początkowo zakładała, że przyjechała tu tylko na chwilę. Nie lubiła przecież korków i ciągłego pośpiechu, a przede wszystkim nie wyobrażała sobie dnia bez  spaceru brzegiem morza. Miłość okazała się jednak silniejsza, bo po miesiącu Ania wróciła w rodzinne strony, ale tylko po  to, aby spakować resztę rzeczy. Mimo że miała tu zostawić najbliższych, przyjaciół i znane od dzieciństwa zakątki, nie wahała się ani chwili. W Warszawie nie znała nikogo oprócz Marka, ale była zakochana po uszy i absolutnie nie miała zamiaru rezygnować z uczuć! – Rodzice uszanowali mój wybór, bo polubili Marka i wiedzieli, że będę u jego boku szczęśliwa. Poza tym z nimi została moja siostra, która z pewnością lepiej niż ja odnalazła się w roli spadkobierczyni rodzinnego biznesu – wyznaje.

Dzisiaj Ania kocha Warszawę prawie tak mocno jak Darłowo, ale w każde wakacje wraca nad Bałtyk, aby odetchnąć od miejskiego zgiełku. Już nie jest tą samą nieśmiałą dziewczyną bojącą się własnych marzeń, bo odnalazła prawdziwą miłość i w końcu zdecydowała się zdawać na malarstwo. Właśnie rozpoczyna czwarty rok studiów i robi praktyki w biurze architektonicznym, a w wolnych chwilach planuje ślub, który odbędzie  się… na jej ukochanej, darłowskiej plaży.

Polecane wideo

Komentarze (31)
Ocena: 5 / 5
Anonim (Ocena: 5) 22.10.2011 14:46
co za glupi artykul tj.portal dla kobiet a nie dziewczynek wiec piszcie wiecej artykulow kobiecych a nie takich co mnie obchodzi ze jakas nastolatka pojechala do goroli kuje pracuje i co tam jeszcze i sobie dobrze radzi pozniej macie komentarze wlasnie na poziomie liceum :/
odpowiedz
Anonim (Ocena: 5) 09.10.2011 10:03
artykul jest o warszawie, redakcja papilota moglaby sie postarac i umiescic fotke z warszawy a nie nowego jorku... nie? w polsce tez sa piekne kobiety sukcesu, o tym przeciez jest ten artykul...
zobacz odpowiedzi (1)
Anonim (Ocena: 5) 09.10.2011 09:59
Mozna mieszkac na wsi i mozna byc wiesniokiem. Jak widac z powyzszych komentarzy jedno nie determinuje drugiego, bo jak widac w miastach tez zyja piekne "wiesniaki" ..szczegolnie te rodowite warszawskie :)
odpowiedz
Anonim (Ocena: 5) 08.10.2011 15:16
i Ty poslugujesz sie epitetami cytuje DEBILE I uwazasz sie z ambitna polska mlodziez??? zartujesz chyba.
odpowiedz
Anonim (Ocena: 5) 08.10.2011 15:13
ze co Warszawiacy dziewczynko to debile?? na prywatnych tez sa wiesniaki, wszedzie sa wiesniaki, jezeli potrafia mieszkac w 6os w 1 mieszkaniu i pracowac za miske ryzu, byle tylko na swojej wsi sie mogli pochwalic ze oni studiują w Warszawie, pewnie nie znasz ani 1 Warszawiaka a sie wypowiadasz... smieszne, taka jest prawda ze macie kompleksy i tyle. Chodzi mi o to, ze ludzie ze wsi powinni miec wiecej pokory, a nie np jak umnie nosza krotkie spodniczki i nie wiadomo czym szpanuja jak i tak sloma z butow wystaje, czlowiek ze wsi wyjdzie, wies z czlowieka NIGDY!!
odpowiedz

Polecane dla Ciebie