Niedawno na łamach naszego portalu opublikowaliśmy artykuł Mój facet ma żonę, który wzbudził w Was sporo negatywnych emocji. Niektóre z Was wprost pisały w komentarzach, że brzydzą się zdrady i niewiernych mężczyzn, inne przyznawały się do bycia `tą drugą`. 21-letnia Daria także wysłała do nas mail, w którym przyznała się do romansowania z zajętym facetem - w dodatku jej wykładowcą.
Po wymianie kilku wiadomości nasza Czytelniczka zgodziła się na publikację swojej historii, mając jednocześnie nadzieję, że pomożecie jej znaleźć wyjście z dość niezręcznej sytuacji.
- Na początku chciałabym prosić, żebyście mnie nie oceniały. Mam świadomość, że to, co robię, jest złe, ale niestety głos rozsądku i przyzwoitości został zagłuszony uczuciami. Wyrzuty sumienia dają jednak o sobie znać, dlatego postanowiłam napisać i prosić Was o radę.
Moja historia rozpoczęła się na drugim roku studiów. To wtedy poznałam M. Był i do dziś jest moim wykładowcą. Do tego pracodawcą i kochankiem.
Jak to się zaczęło? Już od samego początku, na pierwszych zajęciach, jak tylko wszedł na aulę, spodobał mi się. Wysoki i męski, a do tego dżentelmen! Nie nosił obrączki – sprawdziłam to przy pierwszej nadarzającej się okazji. Oczywiście marzyłam o nim i fantazjowałam, ale nigdy bym nie przypuszczała, że moje wyobrażenia znajdą odzwierciedlenie w rzeczywistości…
Fot. Thinkstock
No i zaczęłam pracę w jego firmie. Nikt ze współpracowników (było ich raptem 5) nie wiedział, że jestem jednocześnie jego studentką. Pierwsze wątpliwości pojawiły się już na początku – okazało się, że M. może zapłacić mi o wiele mniej. Zgrabnie to wytłumaczył, więc obawy zostały zagłuszone… na pewien czas.
Po raz pierwszy zrobiliśmy to w jego biurze. M. wydawał się bardzo zakochany, a ja już na sam jego widok miałam motylki w brzuchu. Chociaż wiedziałam, że musimy się ukrywać ze związkiem z kilku powodów, nie czułam obaw i w wyobraźni już widziałam siebie - jego żonę, jak razem prowadzimy firmę itd., rozumiecie. Wiem, że byłam naiwna, ale miłość serio potrafi zrobić z człowieka idiotę.
Fot. Thinkstock
Niedługo potem okazało się, że ma żonę. Przypadkiem usłyszałam jego rozmowę telefoniczną. Chociaż byłam w szoku, wybaczyłam mu kłamstwo, nie miałam także wyrzutów sumienia. Pewnego dnia ona przyszła do naszego biura i zrozumiałam, co zrobiłam. Teraz mi wstyd, ale kocham go tak bardzo, że nie potrafię się od niego uwolnić. Sytuację pogarsza fakt, że on zwyczajnie mnie wykorzystał. Teraz jestem już pewna. Było fajnie, ale do czasu. Teraz potrafi mnie zwymyślać przy innych pracownikach, kiedy z czymś nawalę. A ja czasami siedzę po nocach nad niektórymi zadaniami… Z kolei następnego dnia znowu jest uroczy i przeprasza.
Niestety, nawet jeśli odejdę, będę widywała go na uczelni. Okazało się, że jednak będę miała z nim jeszcze zajęcia. Do tego ta żona… Czasami mam straszne wyrzuty sumienia, innym razem pojawia się myśl, że mną przecież też nikt by się nie przejął. Jestem od niego zależna, bo jest moim pracodawcą, wykładowcą i miłością mojego życia. Poradźcie mi, jak wybrnąć z tej sytuacji, jak się odkochać? O ile się da…
Daria, 21
Fot. Thinkstock
Byłam bardzo ambitną studentką i zawsze osiągałam świetne wyniki w nauce. Jednak tym razem, pisząc u M. kolokwium, dałam plamę… Mało tego, dostałam najgorszą ocenę ze wszystkich, a przecież uczyłam się! Pech? Przypadek? A może przeznaczenie? Bardzo zależało mi na piątce, bo chciałam dostać stypendium naukowe. Napisałam do M. maila, czy mogłabym poprawić stopień. Odpisał mi, żebym przyszła do niego na dyżur. Tak też zrobiłam.
Na miejsce przyszłam mocno zestresowana, ale także wkurzona. Ciągle nie mieściło mi się w głowie, że dostałam tak niską ocenę. M. był bardzo uprzejmy, ciągle uśmiechał się, a jak tylko weszłam, spytał o moje samopoczucie. Wytłumaczył mi, że niska ocena była spowodowana tym, iż w trzech zadaniach zaznaczyłam po kilka odpowiedzi, i nawet jeśli ostatecznie zakreśliłam prawidłową, zamazując pozostałe, dla niego liczy się pierwszy wybór. Był przy tym tak uroczy, że złość mi stopniała, pomimo bardzo surowych zasad oceniania, które ustanowił.
Fot. Thinkstock
Na szczęście pozwolił mi się poprawić i w efekcie w moim indeksie wylądowała piątka. W trakcie odpowiedzi zauważyłam, że obrzuca mnie spojrzeniem od góry do dołu, wiecie dokładnie jakim… Poza tym panowała bardzo luźna atmosfera. Nawet nie zauważyłam, jak po skończeniu przepytywania mnie zeszliśmy na zupełnie inne tematy.
On zaczął mi opowiadać o sobie, swoim życiu prywatnym (powiedział, że nigdy się nie ożenił!), początkach kariery zawodowej, pasjach itd. Zawsze byłam bardzo nieśmiała i wręcz nie mogłam uwierzyć, jak swobodnie z nim rozmawiam. Zresztą swobodnie to mało powiedziane. Flirtowałam z nim na całego! Jemu zresztą wcale to nie przeszkadzało. Na koniec pod pozorem pomocy w dodatkowym projekcie, zaprosił mnie na kawę. Chyba tylko głupi nie zorientowałby się, co się święci… Oczywiście zgodziłam się.
Fot. Thinkstock
Mylicie się jednak, jeżeli sądzicie, że od razu przespałam się z nim. Moja historia jest niestety o wiele bardziej skomplikowana. Chociaż na `pierwszej randce` przeszliśmy na `Ty`, on starał się jeszcze zachować resztki pozorów i nie uwodził mnie ostentacyjnie, chociaż oboje dobrze wiedzieliśmy, o co toczy się ta gra. Zamiast tego zaproponował mi pracę w swojej firmie, a do tego bardzo atrakcyjne wynagrodzenie.
Miałam wątpliwości, mnóstwo wątpliwości, ale chyba już wtedy byłam w nim zakochana. Kto by zresztą nie był? M. jest przystojny, jest także dużym autorytetem w świecie nauki, a na dodatek bardzo swobodnie mi się z nim rozmawiało.