O tym, jak wielu psychopatów teoretycznie żyjących zgodnie z normami społecznymi jest w naszym środowisku, przekonaliśmy się niedawno. Głośna sprawa mordercy – Kajetana Poznańskiego wstrząsnęła Polską. W poprzednim tygodniu przypadkowo dotarłyśmy natomiast do Renaty (imię zmienione), która opowiedziała nam swoją historię. Od razu przyszedł nam na myśl niepozorny bibliotekarz z warszawskiego Żoliborza, który zamordował swoją korepetytorkę. Ciarki dosłownie przeszły nam po plecach. Nie dlatego, aby opowieść Renaty była równie wstrząsająca i makabryczna. Po prostu uświadomiła nam, że każdego dnia spotykamy osoby, które mogą w jakiś sposób nam zagrażać. Ci ludzie potrafią być naprawdę niepozorni, a do tego mogą wydawać się bardzo przyjaźnie nastawieni do otoczenia. Nigdy jednak nie wiadomo, co kryje się w ich głowach…
Renata zgodziła się na opublikowanie na łamach naszego portalu historii, którą nam opowiedziała. Chciałaby przestrzec młode dziewczyny, aby nie ufały każdemu napotkanemu mężczyźnie.
LIST: Już 12 raz OBLAŁAM egzamin na prawo jazdy... Co zrobić, żeby zdać? [załamana]
- Prawo jazdy chciałam zrobić już od jakiegoś czasu. Mam 23 lata i większość moich znajomych ma egzamin za sobą. Dlatego postanowiłam się zapisać na kurs. Wybrałam jeden z warszawskich ośrodków, który polecił mi znajomy. Przeszedł w nim szkolenie na motor i był zadowolony. Ponieważ miałam niedaleko, uznałam, że to będzie dobry wybór. Poszłam, zapisałam się, sekretarka wydawała mi się bardzo miła, przeszłam teorię, a do części praktycznej przydzielono mi instruktorkę – jednym słowem – byłam zadowolona. Nic nie zapowiadało tak strasznego obrotu spraw…
- Już po pierwszej jeździe miałam trudności z umówieniem się z instruktorką na kolejne spotkanie. Potrafiła odwołać je na godzinę przed i obiecywać, że oddzwoni, a nie robiła tego. Kiedy ja próbowałam się z nią skontaktować, nie odbierała telefonu.
Byłam wkurzona i uznałam, że nie ma to większego sensu. Poszłam więc do ośrodka, powiedziałam, jaka jest sytuacja i poprosiłam o zmianę instruktora. Sekretarka przyznała, że od tej kobiety wypisało się już kilku kursantów i bez problemów przydzieliła nową osobę. Przypadkowo wygadała się, że instruktorka jest siostrą szefa ośrodka. Aha, pomyślałam sobie. No to ładnie sobie pozwala.
- Trochę się stresowałam przed pierwszym spotkaniem z nowym instruktorem, ale okazało się, że jest młody (ok. 30-tki) i bardzo wyluzowany. Powiedział, że szybko się uczę i jazda pójdzie mi bez problemu. Opowiadał dużo o sobie. Dowiedziałam się, że ma żonę (pobrali się, kiedy był bardzo młody). Pytał o moje zainteresowania i poglądy polityczne.
W międzyczasie wtrącił, że on woli kobiety po 30., bo mają fajne, zaokrąglone kształty, ale ja, pomimo młodego wieku, mam bardzo kobiece biodra. Nie przywiązałam do tego stwierdzenia żadnej wagi. Uznałam, że to wynika z jego bezpośredniości. No bo komu przyszłoby do głowy, że może chodzić o coś innego, skoro niedawno opowiadał o swojej żonie. Pomyślałam, że mam szczęście – trafiłam na wyluzowanego instruktora, który na mnie nie krzyczy i jednocześnie dobrze uczy.
- Podczas trzeciego spotkania pojechaliśmy na plac manewrowy. W pewnym momencie powiedział, że chce mi coś pokazać i znowu spytał, czy jestem niedotykalska. Powiedziałam, że nie, ale w życiu nie pomyślałabym, iż dopuści się czegoś takiego. Dla mnie logiczne było, że takie zachowania nie powinny mieć miejsca. Stwierdził, że zademonstruje mi to, co pokazał jeden z jego znajomych instruktorów swojej kursantce. Pomyślałam, że chodzi o jakiś manewr. On wtedy złapał najpierw za pas, którym byłam zapięta, a potem szybko przejechał mi ręką po biuście i brzuchu.
Wmurowało mnie w fotel, przez chwilę kompletnie nie wiedziałam, co zrobić. Od razu zabrał rękę. Ja spojrzałam na niego zszokowana. Roześmiał się i powiedział: `A wiesz jak ona zareagowała? Spaliła raka`. W myślach szybko zastanowiłam się, jak postąpić. Wiedziałam, że przegiął, ale z drugiej strony wcześniej spytał. Tylko, że mi do głowy nie przyszłoby coś takiego… No, ale na koniec zachowywał się, jakby to nic nie znaczyło. Popatrzyłam na plac, a tam pustki. Uznałam, że lepiej będzie, jak zachowam spokój, bo i tak nikt mi nie pomoże. Do końca jazdy udawałam, że nic się nie stało, a w duchu modliłam się. Uważałam, czy nie próbuje nakierować mnie w jakieś odludne miejsce. Na szczęście nie, i nic się nie stało.
Umówiłam się na kolejne spotkanie, jak gdyby wszystko było w porządku.
- Oczywiście nie poszłam, odwołałam jazdę i planowałam zmianę instruktora oraz zgłoszenie całego zajścia w ośrodku. W międzyczasie zadzwonił do mnie – nie odebrałam, ale napisałam SMS-a, że nie mogę rozmawiać. Wiecie, co odpisał? `Przepraszam, ale nie mogę się już doczekać`. Ale się wkurzyłam. Wysłałam mu wiadomość, w której napisałam, że nie życzę sobie podobnych SMS-ów, itd. W odpowiedzi dostałam jedynie zdziwioną minę.
Poszłam do ośrodka i powiedziałam o wszystkim sekretarce. Okazało się, że uprzedził ją o wszystkim i zrobił ze mnie jakąś nienormalną. Wszystko poprzekręcał, a ja usłyszałam jedynie, że już drugi raz zmieniam instruktora i jeszcze mam pretensje. Chyba jednak zauważyła, że przegięła, bo potem zaczęła mnie uspokajać.
Zrezygnowałam z usług tego ośrodka jazdy. Nie chciałam jednak tak tego zostawiać. Poprosiłam znajomego, który polecił mi tę szkołę, o zrobienie małego wywiadu. Okazało się, że mój `adorator` nie jest normalny zdaniem pozostałych instruktorów i ma jakieś problemy z głową. Do tego zdradza żonę, a ta czasami jeździ razem z nim na spotkania z kursantami i w trakcie siedzi z tyłu, bo obawia się zdrady… Nikt nie może nic mu zrobić, bo jest krewnym szefa. Najwyraźniej zatrudnia on połowę swojej rodziny.
Szkoda słów… Konsultowałam się z prawnikiem w tej sprawie, ale podobno nie mam szans na udowodnienie czegokolwiek. Dlatego opowiadam tę historię na łamach portalu. Dziewczyny, uważajcie na siebie. Moja historia mogła nie mieć happy endu.
- Na drugiej jeździe również było spoko. Znowu dużo mówił. Powiedział, że interesuje się psychologią i lubi analizować swoich kursantów. Miał problem z rozgryzieniem mnie – tak powiedział. Zaczął też mówić o romansie z kursantką, co mnie zdziwiło, w końcu miał żonę. No dobra, zdarza się – tak sobie pomyślałam.
Kiedy czas spotkania dobiegał końca, rzucił tekst, który zbił mnie z tropu. Zbliżał się wieczór, radio było włączone i w pewnym momencie usłyszeliśmy reklamę środka na popęd seksualny. Powiedział do mnie: `Wszystko w porządku z Twoim popędem seksualnym?`. Uznałam, że to trochę niesmaczny żart i odruchowo spojrzałam na niego. Podejrzewałam, że zrobi głupią minę i roześmieje się. On natomiast patrzył się nieruchomo przed siebie, a usta miał zaciśnięte. Trochę mnie to zaniepokoiło, przyznaję. Przyszło mi również na myśl, że nigdy nie patrzył mi prosto w oczy i wcześniej pytał, czy jestem niedotykalska, ale w kontekście pomagania mi w skręcaniu. Na pierwszej jeździe robiłam to niezbyt sprawnie i mało dynamicznie, więc pokazywał mi jak i `przypadkiem` dotykał moich dłoni. Odparłam mu, że nie ma problemu, w końcu nie jestem jakaś podejrzliwa i nie posądzam każdego napotkanego faceta, że jest mną zainteresowany.
Przypomniałam sobie to wszystko, ale szybko uspokoiłam się, że po prostu ma taki styl bycia. Umówiłam się na kolejną jazdę.
Kilka powodów, dlaczego egzamin na prawo jazdy jest bardziej stresujący od... utraty dziewictwa!