Tak naprawdę byłem gotowy się oświadczyć już jakieś pół roku temu. Jesteśmy ze sobą długo, w życiu nam się wszystko poukładało, wiek odpowiedni, dziewczyna też dawała wyraźnie do zrozumienia, że zależy jej na ślubie. Czekałem, bo nie wiedziałem, co zrobić z pierścionkiem. Myślę, że nie tylko ja miałem mętlik w głowie. Jak się czyta te wszystkie obowiązujące zasady, to można zwątpić…
Przeczytałem dziesiątki artykułów na ten temat i doszedłem do wniosku, że mnie na to nie stać i szkoda ryzykować. Często powtarzała się teoria, że błyskotka musi kosztować przynajmniej 3 pensje. Dopiero wtedy będzie godnie. Nie wiem jak komuś udaje się tyle oszczędzić, ale ja mam na utrzymaniu samochód, płacę połowę czynszu za wynajem mieszkania, do tego rachunki, życie codzienne. Musiałbym obrabować bank.
Albo się zapożyczyć, co moim zdaniem mija się z celem. Jak zaczynać nowy etap w życiu z długami? Zaraz zaczniemy planować ślub i wesele, więc lepiej mieć czystą kartę. No i wpadłem na szalony pomysł.
Zobacz również: LIST: „Czy poprosić narzeczonego o wymianę pierścionka zaręczynowego? Jest potworny!”
fot. Unsplash
Jakiś miesiąc temu zacząłem przeglądać chińskie sklepy internetowe. Gdzieś mignęła mi reklama pierścionków na Aliexpress. Pewnie dlatego, że wcześniej szukałem informacji na temat oświadczyn. Zajrzałem. Widzę piękne błyskotki - złoto, srebro, różnej wielkości kamienie. Ale coś mi nie pasuje, bo ceny poniżej są śmiesznie niskie. Maksymalnie kilka dolarów. Myślałem, że to oszustwo.
Później wyczytałem, że tam takie ceny to normalka. Sprzedawcy oferują rzeczy z najniższej półki za bardzo małe pieniądze. Wtedy zrozumiałem, że to nie pomyłka. Te pierścionki to głównie metal i oszlifowane szkło. Ale wyglądają jak od najdroższego jubilera. Z ciekawości zamówiłem kilka i od razu w różnych rozmiarach. Niedawno do mnie dotarły. Na żywo wyglądały jeszcze lepiej.
Tak naprawdę nie kupiłem ich z myślą, że któryś wykorzystam do prawdziwych oświadczyn, ale jak je zobaczyłem - stwierdziłem, że nie mam nic do stracenia.
Zobacz również: REPORTAŻ: Ile wydałem na pierścionek zaręczynowy?
fot. Unsplash
Kupiłem u jubilera profesjonalne pudełeczko i czekałem na odpowiedni moment. Tydzień temu taki się nadarzył. Może bez szczegółów, ale tak czy owak - zrobiłem to. Padłem przed ukochaną na kolana i poprosiłem ją o rękę. Zgodziła się, zanim jeszcze zobaczyła pierścionek. Wreszcie jej go pokazałem i aż skakała z radości. „Jaki śliczny, najpiękniejszy, co za cudo”. Fajnie. Zwłaszcza, że ten konkretny kosztował mnie 12 zł.
Sfotografowała go już na wszystkie możliwe sposoby, pokazała rodzinie i koleżankom, chodzi z nim na palcu dumna jak paw i jest szczęśliwa. Ja też, bo zgodziła się zostać moją żoną i mój budżet (na razie) na tym nie ucierpiał. Nie pytała skąd jest i ile kosztował, więc czuję się jak najbardziej fair. Niczego jej nie wmawiam i nie udaję, że to pierścionek za kilka tysięcy złotych.
O wszystkim powiedziałem tylko jednemu koledze i on twierdzi, że powinienem się wreszcie wygadać. Że w jakimś sensie ją okłamałem.
Zobacz również: Kobiety nie są zadowolone z pierścionków zaręczynowych
fot. Unsplash
Nie bardzo rozumiem w jaki sposób. Kupiłem taniznę, to fakt, ale nie wmawiam jej, że to coś drogiego. Spodobało jej się i jest szczęśliwa, więc co za problem. Ale on od razu wieszczy najgorsze scenariusze. Że ten pierścionek zacznie nagle rdzewieć i się wyda. Albo coś się oderwie, ona pójdzie do jubilera i dowie się, że to tylko kawałek metalu. No i co wtedy?
Myślicie, że już nie będzie chciała być moją żoną? A jeśli będziemy już po ślubie, to nagle zażąda rozwodu? Dajcie spokój. Widziała, co brała. Poza tym ona zawsze powtarza, że pieniądze to nie wszystko. Gdyby miała do wyboru wygrać szóstkę w lotto albo poznać mnie, to zawsze wybrałaby miłość.
Ja mam dokładnie tak samo. Nie zwracam uwagi na kasę, bo za bardzo jej nie mam. Pierścionek to tylko symbol, a liczy się to, co za nim przemawia. A ja naprawdę ją kocham. Co mi w tej sytuacji radzicie?
Bartłomiej