Jeśli ktoś myśli, że przygotowania do ślubu to jest świetna zabawa i ogólnie sielanka, to niestety chciałam ostrzec - wcale nie jest tak fajnie. Trzeba w krótkim czasie podjąć wiele ważnych decyzji, a to jest naprawdę stresujące. Z jednej strony trzeba zadowolić wszystkich gości, a z drugiej - przypadkiem kogoś nie obrazić. To ogromna operacja logistyczna, która mnie zaczyna powoli przerastać.
Kiedy wydaje się, że już jest wszystko na dobrej drodze, to nagle pojawia się kolejny dylemat. I tak ustaliliśmy już termin, miejsce wesela, ilu gości zapraszamy, mniej więcej, kto gdzie ma siedzieć, menu, muzykę i tym podobne sprawy, ale kilka rzeczy dalej nie daje nam spokoju. Jedną z nich jest wybór świadków. A konkretnie świadkowej, bo narzeczony świadka już ma.
W życiu mam dwie bliskie przyjaciółki. Jedna z nich raczej nie da rady się pojawić, bo od jakiegoś czasu mieszka za granicą i jest w ciąży. W dniu ślubu będzie już w naprawdę zaawansowanym stanie. A druga nie wiem, czy się do tej roli nadaje…
Zobacz również: REPORTAŻ: Moja świadkowa przyćmiła mnie w dniu ślubu