Witam,
po przeczytaniu listu A. nie mogłam stać obojętnie. Dziewczyna ma 30 lat, a nie osiągnęła w życiu nic. Cały czas zastanawiam się jakim cudem? Jestem młodsza o 7 lat, a mam odwrotną sytuację. Może jeśli podzielę się swoimi spostrzeżeniami, to pomogę Czytelniczkom Papilota osiągnąć sukces.
Powiem szczerze, że w liceum byłam nieukiem, często wagarowałam, zmieniłam raz szkołę, rodzice i nauczyciele byli pewni, że nie zdam matury, nie będę kontynuować nauki i przez resztę życia będę pracować na taśmie w jakiejś wielkiej fabryce za najniższą krajową.
Ku zaskoczeniu wszystkich zdałam maturę z wynikiem na tyle dobrym, aby iść na studia, które wymarzyła sobie moja mama. Ale ja zawsze zarzekałam się, że nie będę studiować, bo uważam, że w większości studenci to zepsuci ludzie, generalnie to nie jest mój świat. Nigdy nie mogłam pojąć, jak dorosłe osoby mogą doić rodziców na kasę, którą przepijają. Zapisałam się do studium o kierunku, który mnie interesował, zatrudniłam się też w sklepie odzieżowym, aby zwiększyć dochody.
Czytając mój list, pewnie myślicie, że jestem karierowiczką, która poświęca się wyłącznie pracy, goni za kolejnymi sukcesami i w przyszłości będzie zgrzybiałą babą bez dzieci. Uważam, że samą pracą nie da się żyć, dlatego selekcjonuję zlecenia i wybieram najbardziej korzystne, aby mieć czas dla rodziny, znajomych i chłopaka. Wieczory i weekendy zawsze spędzamy razem, chodząc do kina, jeżdżąc na ryby, razem chodzimy na basen. Na cały lipiec nie biorę żadnego zlecenia ponieważ planujemy miesięczny urlop gdzieś na południu Europy.
Papilotki, bierzcie sprawy w swoje ręce, idźcie do przodu, nie siedźcie w domu! Udzielajcie się wszędzie, mówcie co robicie w życiu, bierzcie udział w konkursach i przetargach. Nic samo nie przyjdzie, ale czas leci! Uwierzcie w swoje możliwości, ponieważ ciągłym narzekaniem nie stworzycie rodziny ani nie dostaniecie pracy!
Pozdrawiam,
Bajka
Jeśli chodzi o relacje damsko-męskie to też nigdy nie mogłam narzekać. Nie jestem jakoś bardzo urodziwa, można powiedzieć, że odbiegam zupełnie od dzisiejszego kanonu piękna wyeksploatowanego przez media, ale nawet to nie przeszkadzało mi, aby podbić serce chłopaka. Tutaj też mam swój przepis na sukces.
Przez kilka dobrych lat przekonałam się, że dziewczęcość, zakręcenie tyłkiem i puszczenie zalotnego spojrzenia to nie wszystko. Owszem, mężczyźni lubią kiedy dziewczyna ubierze sukienkę, ma długie włosy... ale kobieta powinna być także kompanem niczym dobry kolega! Zawsze swoim podejściem przyciągałam chłopaków. I szacunkiem do siebie i innych. Byłam w dwóch poważnych związkach, ale nie przetrwały. Dziś jestem z chłopakiem, który jest prawie 10 lat starszy ode mnie. Razem planujemy przyszłość, remontujemy dom i patrzymy optymistycznie na nadchodzące lata.
Odkąd poszłam do liceum nie brałam od rodziców pieniędzy (zwłaszcza że tata wiecznie szukał nowej pracy i żyliśmy z miesiąca na miesiąc). Zawsze potrafiłam sobie jakoś dorobić i to na płaszczyźnie, która sprawia mi wiele radości - rysunek, malarstwo, fotografia. Zawsze znalazł się ktoś, kto chciał portret na urodziny, namalować coś ładnego na ścianie, sesję zdjęciową dla chłopaka. Zleceń miałam na tyle dużo, że nie potrzebowałam pomocy rodziców. Uważałam, że aby odnieść sukces, trzeba mieć siłę przebicia, mówić o tym, co się robi, udzielać się wszędzie, gdzie się da. Nie siedziałam w domu, cały czas starałam obracać się wśród ludzi, a w telefonie miałam zdjęcia swoich prac, żeby móc na miejscu pochwalić się tym, co robię. Momentami trudno było mi to pogodzić ze zleceniami, nauką i (w późniejszym czasie) z pracą, ale przez nawał zajęć i obowiązków nauczyłam się gospodarować czasem i wykorzystywać go maksymalnie.
Ja rok temu otworzyłam własną firmę dzięki dofinansowaniom unijnym. Starałam się o nie długo, ale uwierzcie mi, że było warto i spełniłam swoje marzenia. Fakt, że ZUS muszę opłacić sobie sama, opłacać księgową, ale takie kwoty nie robią na mnie wrażenia, dla mnie liczy się to, że nikt nade mną nie stoi i całą pracę organizuję sobie sama, a jeśli coś mi się nie uda, to mogę być wściekła tylko na siebie. To mobilizuje, bo nie mogę nikogo obwiniać za swoje błędy.
On jest pracownikiem fizycznym, ale też zarabia sporo. Widzę w nim duży potencjał i talent w tym, co robi. Dlatego namawiam go, żeby on także otworzył własną działalność. Już teraz zareklamowałam jego usługi wśród znajomych oraz klientów i widać efekty, bo dorabiając sobie na tzw. „fuchach” wyciąga podwójną wypłatę.