Polska to nie jest kraj dla kobiet. Przekonuję się o tym na każdym kroku. Cały czas próbuje się nas wpędzić w poczucie winy. Jak nie chcesz mieć dzieci, to kiepska z ciebie Polka. Jak chcesz, ale płód okazał się uszkodzony i ciąża zagraża twojemu życiu - musisz urodzić, bo inaczej wyjdziesz na morderczynię. O swojej płodności decydować nie możesz, bo politycy ci tego zabraniają. Przykłady można mnożyć i każdy kolejny utwierdza mnie w przekonaniu, że nie da się tu normalnie żyć.
Zobacz również: LIST: „Wolę kupić psa, niż rodzić dziecko. Bardziej rozczula mnie słodki mops niż zapłakany bobas”
Przekonałam się o tym na własnej skórze, kiedy zdarzyła mi się ryzykowna sytuacja. Gdybym była Niemką, Francuzką albo Brytyjką, to w każdej chwili mogłabym pójść do apteki, kupić pigułkę i zminimalizować to ryzyko do minimum. W Polsce najpierw musisz ustawić się w kolejce do lekarza. Wszystko po to, żebyś nie zdążyła i urodziła kolejnego obywatela. Nawet jeśli bardzo tego nie chcesz.
Politycy mają nas za wyjątkowo głupie stworzenia, które nie powinny same o sobie decydować. Świetnie widać to na przykładzie historii z pigułką dzień po. To już jest naprawdę trzeci świat.
fot. Unsplash
Jeszcze do niedawna wydawało mi się, że żyję w miarę cywilizowanym kraju. Polska dostosowała swoje przepisy do standardów europejskich i antykoncepcja awaryjna dostępna była od ręki. I komu to szkodziło? Jeśli jesteśmy tacy przeciwni aborcji, to powinno nam zależeć na tym, żeby nie dopuścić do niechcianego zapłodnienia. Ale u nas wszystko staje na głowie. Zmieniła się władza i teraz znowu szanse na skuteczność tej metody są bliskie zeru. Nie powinnam narzekać, bo przecież jest 500+…
Pewnie zaraz ktoś nazwie mnie puszczalską, która nie potrafi nad sobą zapanować, więc powinnam płacić za swoje błędy. Rzecz w tym, że wcale taka rozwiązła nie jestem. Fakt, zdarza mi się współżyć, ale nie z byle kim i nigdy bez zabezpieczenia. Ale wypadki chodzą po ludziach. Coś może pęknąć albo się zsunąć i nieszczęście gotowe. Pigułka dzień po jest po to, żeby przyjąć ją w takiej sytuacji. Ale kiedy potrzebujesz na nią receptę, to zazwyczaj nie zdążysz.
Wszystko oczywiście dla naszego dobra. Recepty przywracano niby w trosce o nastolatki, które kopulowały jak zwierzęta i łykały pigułki jak cukierki. Późniejsze badania wykazały, że to bzdura, ale nikogo już to nie obchodzi.
Zobacz również: LIST: „Jako farmaceutka mam prawo odmówić ci sprzedaży antykoncepcji. Już tłumaczę, dlaczego...”
fot. Unsplash
Poza tym, recepta to nie jest największy problem. Nawet jak zdążysz się dostać do lekarza, to ten zawsze może się powołać na klauzulę sumienia. Albo bez słowa odmówić. Właśnie to mnie spotkało w mojej przychodni. Lekarz powiedział, że wcale nie potrzebuję takiego rozwiązania. Prawdopodobnie w ciążę nie zajdę, więc nie ma sensu się truć. To on zdecydował o moim życiu. Kto mu dał takie prawo? Ah, tak - rząd. Poszłam wreszcie prywatnie i dostałam, co chciałam, ale różnie może być. Być może nie zdążyłam.
Teraz siedzę jak na szpilkach i czekam na okres. Ryzyko oceniam mniej więcej 50/50. Jak ciąży nie będzie, to odetchnę. Ale jeśli jednak się przydarzyła? Uważam, że w tej sytuacji powinnam mieć prawo pozwać lekarza, który nie dopełnił swoich obowiązków. Skoro miał prawo zdecydować o tym, czy będę mamą, czy nie, to niech teraz poczuje się może do roli ojca. Niech płaci alimenty, skoro taki mądry. Mój partner chciał, żebym połknęła pigułkę, więc jest najmniej winny.
I tak właśnie wygląda ta cała polityka prorodzinna. A może przypadkiem wpadniesz i urodzisz. Tak się robi ten słynny baby boom. Władzy nie zależy na świadomych i szczęśliwych matkach. Byle tylko liczba obywateli się zgadzała.
Zobacz również: Pigułki dzień po w Polsce - co jest prawdą, a co mitem?
fot. Unsplash
Już nie wspomnę o zaangażowaniu Kościoła w te sprawy. Też mają najwięcej do powiedzenia, choć dzieci przecież sami nie płodzą. Przynajmniej oficjalnie, bo wiadomo, jak to wygląda. Naprawdę cofamy się do epoki kamienia łupanego. Zamiast korzystać z nowoczesnych metod i dać kobietom chociaż minimalny wybór, to próbuje nas się zmuszać do wszystkiego. W myśl zasady, że same jesteśmy za głupie, żeby podjąć sensowną decyzję. Każda z nas jest traktowana jako potencjalna morderczyni. Tylko zamiast dać nam prawo do połknięcia pigułki i uniemożliwienia zapłodnienia, to potem niektóre majstrują wieszakami albo innymi płukankami.
Naprawdę zastanawiam się nad tym, czy wreszcie stąd nie wyjechać. Jestem jeszcze dość młoda i całe życie przede mną. Na własnej skórze przekonuję się o tym, że odbierane są mi kolejne prawa. Tak się dłużej nie da. Kiedyś może urodzę córkę i co? Też mam ją skazywać na takie cierpienie?
Wiem, że według niektórych gadam jak histeryczka i wymyślam problemy. I to jest właśnie najgorsze. Wiele kobiet uznaje polską rzeczywistość za normę i boi się przeciwstawić. A życie naprawdę może wyglądać inaczej.
Alicja