Kiedyś ludzie nie mieli żadnej wiedzy i robili to, co inni im kazali. Widać to na przykładzie szczepionek. Były obowiązkowe i nikt na ten temat nie dyskutował. Mieliśmy informacje tylko z jednej strony - na pewno nie są szkodliwe i pomagają. Dzisiaj wystarczy, że włączę Internet i mam dostęp do wiedzy, którą przez lata ukrywano. Prawdziwe historie ludzi i mnóstwo badań. Tylko głupi nie zacząłby się zastanawiać.
Przyznam, że do niedawna niewiele wiedziałam. Przyjmowałam za oczywiste, że małe dzieci się szczepi. Było to dla mnie równie naturalne, co karmienie i przewijanie. To obowiązek matki. Teraz nie jestem już taka pewna i zaczynam wierzyć, że można się bez tego obyć. Dopóki nie będziemy wiedzieć dokładnie, co w nich jest i jakie przynosi skutki uboczne, lepiej się wstrzymać. Nie wyśmiewam tak zwanych antyszczepionkowców. Raczej dziękuję im za ich upór i trud.
Gdyby nie oni, dalej faszerowalibyśmy nasze pociechy groźną chemią. A potem wielkie zdziwienie, bo pojawiają się komplikacje. Wszyscy rodzice powinni otworzyć oczy!
Zobacz również: Exclusive: Antyszczepionkowcy
fot. Thinkstock
Nie będę udawała wielkiej ekspertki, która rozumie wszystko na ten temat. Staram się drążyć temat i sprawdzać fakty, ale nie zawsze jest to możliwe dla takiego laika jak ja. Ale to też kwestia zaufania - w niektórych sprawach człowiek musi polegać na wiedzy ekspertów, a do mnie w większości przypadków przemawiają. Dziwnym trafem ci opłacani przez władze i pracujący w publicznej służbie zdrowia o szczepionkach mówią bardzo dobrze. Tylko ci niezależni pozwalają sobie na wątpliwości.
Z czego to wynika? Raczej nie z braku wiedzy, ale możliwości. Jak jesteś na garnuszku państwa, to musisz wykonywać swoje obowiązki i realizować jego politykę zdrowotną. Dopiero poza systemem człowiek może sobie pozwolić na szukanie dziury w całym i bezstronność. Podziwiam ludzi, którzy sprzeciwiają się tej poprawności politycznej i mówią prawdę na ten temat. Sporo ryzykują.
Tylko dzięki nim wiem więcej. I nawet jeśli w niektórych kwestiach trochę przesadzają, to uważam, że warto ich słuchać. Sama nie zaszczepię swoich dzieci. Ryzyko jest wtedy mniejsze, niż gdybym to zrobiła.
Zobacz również: LIST: „Odbierać dzieci antyszczepionkowcom! Moja siostra prawie wykończyła swojego synka...”
fot. Thinkstock
Jestem mamą dwóch małych szkrabów. Jeden ma 2 lata, a drugi urodził się niedawno. Przy pierwszym dziecku nie miałam aż takiej wiedzy i popełniłam kilka błędów. Czytaj: bez zastanowienia zgodziłam się na kilka szczepień. Na szczęście nic złego się wtedy nie stało, ale nie mogę wykluczyć, jaki to będzie miało wpływ na jego dalsze życie. Drugiego dziecka nie zaszczepiłam jeszcze na nic i mam nadzieję, że żadna instytucja mnie do tego nie zmusi. To byłoby pogwałcenie moich praw.
Przyznam się nawet, że na razie chyba nikt tego nigdzie nie zgłosił. Żadnych upomnień i straszenia. Mam nadzieję, że system zawiódł i prędko do tego nie dojdzie. A jeśli nawet, to raczej się nie poddam i będę walczyła. Nie dla siebie, ale dzieci. Moich i wszystkich innych, które codziennie narażane są na niebezpieczeństwo związane ze szczepionkami.
Zaraz ktoś pewnie przedstawi kontrargumenty i udowodni mi, że się nie znam, bo nie jestem lekarzem. Ale ja wcale nie twierdzę, że jest inaczej. Każdy ma własne autorytety i osoby, którym ufa. Ja polegam na wiedzy osób sceptycznych temu przemysłowi. Z prostej przyczyny - one za dużo ryzykują, by głosić bajki. Więc musi coś w tym być.
Zobacz również: Dziecięce szczepionki TAK czy NIE
fot. Thinkstock
To zupełnie tak, jakby powiedzieć, że nie mam wiedzy na każdy inny temat, dlatego nie mogę się nim zajmować. Jestem innego zdania. Po to szuka się informacji i ludzi mądrzejszych od siebie, żeby im zaufać. Nie pozostaje mi teraz nic, jak czekać na dalszy rozwój wydarzeń. Może faktycznie państwo o mnie zapomniało i nikt się nie upomni. A nawet jeśli, to ja sobie nie dam w kaszę dmuchać. Zażądam dowodów na to, że szczepiąc dziecko nie ryzykuję jego zdrowia. Jeśli nikt mi tego nie będzie chciał dać na piśmie, to po temacie. I nich mnie wtedy karzą do woli.
Bo czym jest jakiś głupi mandat wobec zdrowia i życia potomstwa? Nie ma porównania. Wolę pójść z torbami i mieć zdrowe dzieci, niż eksperymentować na żywym organizmie i potem płakać. Niewyjaśnione zgony, autyzm i mnóstwo innych skutków ubocznych to nie jest science fiction!
I niech mi nikt nie mówi, że nieszczepione dziecko roznosi choroby. Gdyby szczepionki działały, to problemu już dawno by nie było. Widocznie nie są takie cudowne.
Iwona