Kilka miesięcy wprowadziłam się z mężem do wymarzonego mieszkania. Jest nasze. Nowe, własne i nikt nam go nie zabierze. Kupione na kredyt i z pomocą rodziców, ale trudno dziś inaczej założyć rodzinę. Myślałam, że w nowym budownictwie żyją przede wszystkim ludzie podobni do nas - młodzi, a nie starcy, którym wszystko przeszkadza. Okazało się, że wiek niczego nie zmienia. Niektórzy i tak zachowują się gorzej od emerytów.
Mieszkam na drugim piętrze. Z każdej strony jest inne mieszkanie. Pod nami, nad, z prawej, z lewej. To siedmiopiętrowy blok, żyją tu różni ludzie, więc trudno oczekiwać zupełnej ciszy. To nie domek jednorodzinny na wsi zabitej dechami. Ale widzę, że oczekiwania niektórych są mniej więcej takie. Ma być cisza jak makiem zasiał, bo inaczej wyjdziesz na chama, który nie potrafi się zachować i uprzykrza życie innym. O mnie już tak myślą.
Niedawno wróciłam z pracy do domu i znalazłam na wycieraczce list. Myślałam, że to ulotka i prawie wyrzuciłam, ale był na nim numer naszego mieszkania.
Zobacz również: Za co sąsiedzi Cię znienawidzą? Mieszkając w bloku NIGDY tego nie rób!
fot. Unsplash
Pomyślałam, że to jakieś pismo z administracji lub wspólnoty mieszkaniowej. Ale oni przecież wrzucają wszystko do skrzynek. Jednak nie. Kartka A4, treść napisana odręcznie i z nagłówkiem „Do wieśniaków spod 127". To numer naszego mieszkania. Podpisano - „Sąsiedzi”. Zamarłam. Miałam nadzieję, że to jakiś głupi żart, ale treść wyprowadziła mnie z błędu. Autorem jest ktoś mieszkający bardzo blisko. Być może codziennie mówię mu „dzień dobry” na klatce.
Ogólnie całość napisana jest bardzo agresywnym tonem. Sporo tu obelg i przykładów naszego „niedostosowania do życia między ludźmi”. Chodzi o nasze skandaliczne zachowanie, które sprowadza się mniej więcej do tego, że terroryzujemy cały blok przeraźliwym hałasem. Od rana do nocy. To całkiem ciekawe, bo jeszcze żadnej imprezy nie robiliśmy. Nawet z parapetówką czekaliśmy na lepszy moment, a tak, to chyba zrezygnujemy.
Jakiś miły donosiciel wyliczył nasze przewinienia i twierdzi, że podobne pismo zostało przekazane do administratora budynku. Ten zrobi z nami porządek i „wreszcie ludzie zaznają spokoju w mieszkaniach, na które tak ciężko pracują”.
Zobacz również: Młodzi rodzice otrzymali anonim od sąsiadów, którzy mają dość płaczącego dziecka. Co odpowiedzieli?
fot. Unsplash
Nie bardzo wiadomo z treści, jakiej płci jest autor, wiek też odgadnąć i lokalizację niestety też. Wszystko co wymienił może być słyszalne zarówno pod, nad, jak i obok nas. Bo ja nie twierdzę, że siedzę jak mysz pod miotłą. Zdarzy mi się przesunąć krzesło albo przebiec z pokoju do łazienki. Ale po kolei…
1. Wstaję przed 6 i słychać, jak trzaskam drzwiami łazienki.
2. Zdarza mi się odkurzać przedpokój o 6 rano albo po 21.
3. Często chodzę na obcasach w tą i z powrotem.
4. Krzyczę do męża z jednego pokoju do drugiego.
5. Stoję na balkonie i rozmawiam głośno przez telefon po 22.
6. Trzaskam drzwiami wejściowymi do mieszkania.
7. Słucham głośno muzyki w weekend.
8. W późnych godzinach przesuwam meble w pokoju.
9. Głośno mówię na korytarzu i schodząc schodami na dół.
10. Zdarza mi się krzyknąć do męża, kiedy stoję na zewnątrz, a on na balkonie.
Przyznaję się do tego wszystkiego, ale nadal nie uważam, że robię coś strasznego.
Zobacz również: 20 sytuacji bliskich wszystkim, którzy mieszkają z rodzicami
fot. Unsplash
Drzwiami wcale nie trzaskam, tylko one są źle osadzone. Te w środku, jak i zewnętrzne. Wystarczy ledwo dotknąć i słychać uderzenie. Czasami nie mam wyjścia i muszę odkurzyć przynajmniej przedpokój i wtedy nie patrzę na godzinę. To trwa kilka minut. Obcasy noszę, ale tylko na trasie przedpokój-łazienka-kuchnia. Na parkiet nie wchodzę. Zdarza mi się rozmawiać przez telefon na balkonie i włączyć sobie radio, jak w weekend sprzątam.
To przesuwanie mebli to nic innego, ale ścielenie przez nas łóżka. Najpierw musimy odsunąć trochę sofę od ściany, żeby ją rozłożyć. A potem stół i krzesła, które zajmują miejsce. Mam specyficzny głos, który jest donośny, więc ktoś może mnie słyszeć. Więcej grzechów nie pamiętam…
Na litość boską - mieszkamy w bloku i to normalne. Ja nie przejmuję się trzaskami, krzykami i brzęczeniem za ścianą. Przykro mi, że trafiłam na tak beznadziejnych sąsiadów. Sami powiedzcie - kto tu ma rację?
Joanna