LIST: „Moja 25-letnia córka to chodząca porażka. Mieszka ze mną, zarabia grosze, nie dała mi wnuka...”

Bożena inaczej wyobrażała sobie życie swojego najstarszego dziecka.
LIST: „Moja 25-letnia córka to chodząca porażka. Mieszka ze mną, zarabia grosze, nie dała mi wnuka...”
Fot. Unsplash
29.04.2018

Za sprawą kolejnego royal baby sporo ostatnio mówi się o dzieciach. Można powiedzieć, że ja też mam coś wspólnego z brytyjską parą książęcą - mam trójkę pociech. Wszystkie bezgranicznie kocham, ale z jedną mam szczególny kłopot. Chodzi o moją pierworodną. Moja najstarsza córka nie spełnia raczej pokładanych w niej nadziei. Zupełnie inaczej to sobie wyobrażałam i teraz mam pretensje. Nie wiem czy do niej, ale do losu i siebie na pewno. Może to wszystko moja wina?

Zobacz również: LIST: „Moja córka ma 21 lat i troje dzieci. Koleżanki ją wyśmiewają, a ja jestem z niej dumna”

Przez całe jej życie robiłam wszystko, by czuła się wyjątkowa i kochana. Próbowałam wychować ją na silną i niezależną kobietę, ale ceniącą jednak tradycję. Co z tego wyszło? Patrząc na jej poczynania, to raczej niewiele. Nie mówię, że zupełnie nie jestem z niej dumna i spisałam ją na straty. Po prostu mnie rozczarowuje. Myślałam, że w tym wieku już coś osiągnie. Jeśli nie zawodowo, to przynajmniej rodzinnie.

Zamiast realizować się w pracy, planować ślub i rodzić dzieci - ona cały czas mieszka z nami, zarabia marne grosze, a na horyzoncie nie ma nawet kandydata na chłopaka. Każda matka na moim miejscu stwierdziłaby, że coś jest nie tak.

narzekanie na córkę

fot. Unsplash

Nigdy nie wywierałam na niej presji. Miała zupełnie wolną rękę, jeśli chodzi o podejmowane przez nią decyzje. Chciałam, żeby wybrała ambitny kierunek studiów, to ona się uparła na coś innego. Magistra niby zdobyła, ale w takiej specjalności, że na rynku pracy nikt na pewno nie będzie o nią walczył. Pracę niby ma, ale na pewno nie jest to spełnienie jej marzeń. Pensja tym bardziej - minimalna krajowa + jakieś grosze na dodatkowej umowie. Trudno to nazwać karierą czy stabilizacją.

Jej życie uczuciowe też nie napawa optymizmem. Pamiętam tylko jednego poważniejszego chłopaka. Trwało to może 3-4 miesiące, ale ona stwierdziła, że już go nie chce. No to teraz nie ma nikogo, a tamten zły nie był. Znam koleżanki z jej czasów szkolnych i one już mieszkają z partnerami, zaręczają się, pobierają, niektóre urodziły dzieci. Mojej córeczce widocznie się nie spieszy. I to jest chyba mój największy błąd.

Zamiast postawić sprawę jasno, kiedy powinna się usamodzielnić - zawsze jej mówiłam, że wszystko w swoim czasie i nikt jej przecież z domu nie wygoni. Szczerze? Miałabym na to ochotę.

Zobacz również: LIST: „Prawdziwy facet zaczyna się od 6000 zł na rękę”

narzekanie na córkę

fot. Unsplash

Ciężko być matką i dojść do wniosku, że twoje dziecko marnuje sobie życie. Moim zdaniem ona nigdy nie wykorzystuje najlepszych okazji. Czeka z założonymi rękami, aż wszystko samo się ułoży. No i efekty widać gołym okiem - 25 lat, mieszka z rodzicami i żadnych większych osiągnięć. Być może jestem temu współwinna, ale tak to się kończy, jak człowiek próbuje być za dobry. Ona w życiu nic nie musiała, a wszystko mogła. Może trochę ją rozpuściłam i ubezwłasnowolniłam?

Nigdy nie powiem, że jest złą córką. Czuję jej szacunek, często okazuje miłość. Uczestniczy w życiu rodzinnym i mamy dość otwarte relacje. Ale właśnie dlatego tak bardzo mi jej żal. Czas, okoliczności i możliwości sprzyjają robieniu wielkich rzeczy. Niech zmieni pracę, niech się zakocha, niech pomyśli o założeniu rodziny. Ona może nawet by chciała, ale zupełnie nie ma siły przebicia. Dla niej najlepsza sytuacja to „jest jak jest”.

Czasem zastanawiam się, co jej siedzi w głowie. Może ona doszła do wniosku, że boi się dorosłości i woli siedzieć pod spódnicą mamy? Tak jest najwygodniej i najbezpieczniej. Ale ileż można…

Zobacz również: Dlaczego faceci panicznie boją się ślubu?

narzekanie na córkę

fot. Unsplash

Myślę sobie, że gdyby chociaż dała mi wnuka, to patrzyłabym na nią trochę łaskawszym okiem. Poczułabym, że to dorosła kobieta, która da sobie radę w życiu. Bez tego to wciąż wyrośnięte dziecko mieszkające z rodzicami. Nie stać jej nawet na wynajęcie kawalerki. Chodzi do pracy, którą niezbyt lubi, zarabia tam grosze, wraca do domu i tak w kółko. Rzadko gdzieś wychodzi, co nie sprzyja poznaniu kogoś, kto by ją od nas zabrał. Przesadzam?

Zdaję sobie sprawę, że różnie to wygląda. Nie każda 25-latka musi być dojrzała. Ale naprawdę obserwuję, co się dzieje z jej koleżankami i dziećmi moich znajomych. To jest zupełnie inny świat. Dziewczyny świetnie sobie radzą, tworzą związki, zakładają rodziny. Ja nie mam pretensji, że mojej do tego daleko. Po prostu przeraża mnie, że nie widzę dla niej żadnej perspektywy. Ma zaległości, których nie da się szybko nadrobić. Ktoś pyta mnie, co u niej, a ja włączam uśmiech nr 4 i mówię, że wspaniale

Szczerze? Wcale nie jest wspaniale. Mam poczucie, że moja najstarsza córka przesypia życie. Rozczarowuje mnie i nie jest najlepszym wzorem dla młodszego rodzeństwa. Niby dobra dziewczyna, ale co z tego.

Bożena

Polecane wideo

Komentarze (43)
Ocena: 4.72 / 5
Adam (Ocena: 5) 02.09.2018 08:20
To nic, co ja mam powiedzieć jak stary byk bez ambicjiw wieku 30 lat siedzi na garnuszku. Nigdzie nie wychodzi, z pracy go wywalają po trzech miesiacach, nic nie potrafi zrobić. A jak cos powie to kazdemu w piety idzie. To dopiero tragedia rodzica.
odpowiedz
Anonim (Ocena: 5) 02.05.2018 20:27
Najgorzej było w okresie dużego bezrobocia - dziewczyny uciekały przed opinią w małżeństwo a teraz uciekają w 500+. I tracą życie w beznadziei i czymś, co jest niezgodne z ich pragnieniami, marzeniami ambicjami, ciekawością świata i lepszego życia...
zobacz odpowiedzi (1)
spokojnie (Ocena: 1) 02.05.2018 20:08
Ta narzekająca matka, jeśli jest autentyczną osobą to prawdopodobnie bardzo tradycyjnie myśląca mieszkanka wsi. Jej mentalność nakazuje mieć przekonanie, że dziewczyna w wieku 24 lat powinna być dojrzałą kobietą z gromadką dzieci i furą obowiązków. Myśli w sposób bardzo schematyczny. Tymczasem 24-letni człowiek to współcześnie jeszcze wyrostek, dopiero szukający swojej drogi, dopiero rozglądający się po świecie i wchodzący w dorosłe życie. Nie ma uniwersalnego, dobrego czasu do podjęcia własnej drogi i usamodzielnienia się. Prawdę powiedziawszy to bardzo indywidualna kwestia. Problem w tym, że im wcześniej chcemy się usamodzielnić, tym bardziej sztampowe i nieciekawe życie będziemy wiedli. Pochłonie nas pospolitość, codzienne obowiązki i jeśli chcemy czegoś więcej od życia, szukamy więcej, to wczesna samodzielność nas „uziemi”. Radzę więc poczekać, porozglądać się itd. … Ten artykuł bardzo mnie zaskoczył – sądziłam, że obecnie do normy należy coraz późniejsze usamodzielnianie się większości młodzieży i nawet osoby nieco po trzydziestce mieszkające z rodzicami nie stanowią obecnie problemu. Osobiście znam wielu ludzi, którzy zaczęli budować swoje życie zawodowe po trzydziestce a w związki małżeńskie weszli dopiero ok. 40-tki albo później.
zobacz odpowiedzi (1)
gość (Ocena: 5) 02.05.2018 18:18
Zastanów się czy twoja córka ,-a raczej na pewno tak jest nie czuje twojego zażenowania nią i nie straciła przez to poczucia własnej wartości .Po prostu może żaden facet się nią nie zainteresował ,a ty obwiniasz ją ?. Niektórzy po prosu są samotni .Postępuj tak dalej a pozbawisz jej życie sensu .Bo skoro nikogo nie ma ,to jest gorsza tak-wg ciebie.I tak się pewnie tak czuje jako osoba samotna ,a ty ją jeszcze w tym utwierdzaj .Zejdż na ziemie i pokochaj swoja córkę taką jaką jest z praca jaką chce mieć .Rozumiałabym cie gdybyś obawiała się o jej samotną przyszłość,a ty się najzwyczajniej wstydzisz samotności i braku osiągnięć swojej córki .Skoro rodzina uważa ją za nieudacznika ,to jak ona ma w siebie uwierzyć?
odpowiedz
gość (Ocena: 5) 01.05.2018 15:43
Mam 24 lata. Kończę w tym roku dziennie administrację, mam ukochanego od 8 lat, z którym planujemy ślub. Mieszkamy w wynajmowanej kawalerce. Pracuję na pełen etat w adm. publicznej za 1500 zł. Dzięki dodatkowemu stypendium nie biorę pieniędzy od rodziców. Mój narzeczony po technikum zarabia 3x więcej. Jego mama czasem opowiada o znajomych dziewczynach ,które zarabiają tyle i tyle albo co mają pracę taką i taką. Czuje się niezaradna i mam wrażenie czasami, że narzeczony zasługuje na kogoś lepszego. Jest mi źle i od jakiegoś czasu nic mnie nie cieszy. Nie mam się komu wygadać, bo nie mam przyjaciółki a mama ma dosć swoich problemów. Potrzebuję pomocy,bo zwariuję.
zobacz odpowiedzi (3)

Polecane dla Ciebie