Zacznę od tego, że moja relacja z kuzynką i ogólnie tą częścią rodziny nie jest jakoś bardzo zażyła. Widujemy się od czasu do czasu. Na cmentarzu 1 listopada, zdarza się wspólna Wigilia, jakieś imieniny. Raczej do siebie nie dzwonimy i kontakt jest sporadyczny. Nie ma między nami żadnego konfliktu. Po prostu tak to się przez lata poukładało i tyle. Nikt nie ma z tym problemu i wszystkim taki stan odpowiada.
Tym bardziej zaskoczyło mnie to zaproszenie. Zawsze byliśmy mile widziani na urodzinach jej córki (jak łatwo policzyć - do tej pory dwa razy), ale tym razem zapowiadało się na wyjątkową uroczystość. Co najmniej, jakby kończyła 18 lat. Oczywiście potwierdziłam z mężem obecność, ale powiedzmy sobie szczerze - nie musiałam. Kiedy ja albo moje rodzeństwo zapraszaliśmy ją na podobne imprezy u nas, to zazwyczaj znajdowała powód, żeby nie przyjść.
Nie mam zamiaru karać za to niewinnego dziecka, więc jako ciocia postanowiłam się pojawić. Bez zgrzytu się nie obyło, bo jej rodzice stworzyli… listę prezentów.
Zobacz również: LIST: „Wróciłam z wesela z pustymi rękami! Nie dostałam nawet kawałeczka ciasta...”
źródło: Unsplash
Normalnie kupiłabym jej jakąś zabawkę albo coś innego. Np. zestaw do prac plastycznych. Byłby to mój wybór. Wymyślony, znaleziony i w cenie, jaka aktualnie jest dla mnie osiągalna. Tak to powinno wyglądać. Tymczasem na zaproszeniu była lista pożądanych prezentów. Do tego instrukcja, żeby coś z tego wybrać, poinformować mamusię i ona da znać, czy ktoś już tego nie zajął. To już nie jak na osiemnastce, ale jak na weselu. A to „tylko” trzecie urodziny dziecka.
Na liście znalazło się kilkanaście rzeczy i żadna nie była przystępna cenowo. Same drogie zabawki i gadżety. Między innymi radio z rzutnikiem, który wyświetla na suficie gwiazdki, serduszka itp. Nawilżacz powietrza (!) z jakimś specjalnym filtrem. Karta podarunkowa do sklepu dziecięcego ze wskazanym nominałem - 200 zł (!!!). Konkretny rowerek z marketu sportowego (cena katalogowa: 599 zł). Komplet ręczników i szlafroczek za kolejne dwie stówki.
Jak to przeczytałam, to się normalnie załamałam.
Zobacz również: LIST: „Nie uwierzycie, jakie imię moja kuzynka wybrała dla syna. Ale wiocha!”
źródło: Unsplash
Zszokowała mnie bezczelność kuzynki, która wypisała na liście same praktyczne i drogie rzeczy, które jeśli chce dla córki, to sama powinna kupić. A ona sobie wymyśliła, że goście jej to sfinansują. A gdzie coś, z czego ucieszy się trzylatka? Może tylko ten rowerek by jej przypasował. Reszta też się pewnie przyda, ale takie dziecko wolałoby pewnie porządną lalkę, dużego misia, prostą grę albo puzzle. No i aż sama zgłupiałam, co mam zrobić.
Długo się naradzałam z mężem (on podzielał moje zdziwienie), termin się zbliżał i trzeba było coś zdecydować. Wstyd się przyznać, ale uległam presji i napisałam do kuzynki, że od nas będzie ta karta podarunkowa. Nie planowałam wydawać 200 zł na prezent dla małego dziecka, ale to i tak była jedna z najtańszych opcji. Kupiłam bon i miałam z głowy.
Impreza odbyła się w ostatni weekend. Oczywiście do karty musiałam dorzucić przynajmniej jakąś małą zabawkę, żeby mała cokolwiek z tego miała.
Zobacz również: Drogie prezenty gwiazd dla dzieci
źródło: Unsplash
Spodziewałam się, że to będzie wystawne przyjęcie, ale nic z tego. Przyszło sporo ludzi. Podali nam kawę, kilka kawałków ciasta, miskę winogron i tyle. „Jak chcesz kawę, to stoi na blacie”. Nie wykosztowali się, a zgarnęli mnóstwo drogich prezentów. Jubilatka nie była jakoś bardzo zachwycona. I wcale jej się nie dziwię, bo mało co było zabawką. Mam chociaż nadzieję, że za ten bon od nas coś fajnego jej kupią. Ale i tak wątpię. Pewnie zapłacą tym za ciuszki.
Wstyd mi za samą siebie, że uległam tej presji. Nie to, że żałuję 200 zł. Niech mają i się cieszą. Jednak moim zdaniem wymuszanie takich drogich upominków to żenada. Tym bardziej, że samo „przyjęcie” to była zwykła nasiadówka przy kawie. 1,5 godziny i domu. Mogli chociaż nadmuchać kilka baloników i rozwiesić serpentyny. Zero klimatu. Dajcie prezenty i spadać.
A wspominam to wszystko, bo może dam komuś do myślenia. Jeśli coś podobnego planujecie, to błagam - nie w ten sposób…
Joanna