Szanowna Redakcjo...
Wiem dobrze, jak to wszystko zabrzmi, ale chcę prosić o radę. Może ktoś był w takiej sytuacji i będzie potrafił mi coś doradzić. To, że piszę na ten temat, to najlepszy dowód na to, że nie jestem pozbawiona uczuć. Nie jestem żadną latawicą, która kradnie facetów i nie obchodzi jej los zdradzonej kobiety. Mnie to naprawdę rusza i mam wyrzuty sumienia. Kocham, jestem kochana, ale obok jest jeszcze inna dziewczyna, która raczej też nie udaje uczuć. Obie kochamy jednego faceta, on wybrał mnie, a z nią jeszcze jest. Może dalej powinien z nią być, a ja powinnam o nim zapomnieć?
To źle, że w ogóle do tego doszło, ale stało się. Od lat wszyscy jesteśmy znajomymi. Poznaliśmy się w liceum, potem ja byłam z nią na jednej uczelni, on gdzieś zniknął. Pojawił się 2 lata temu (okazało się, że wyjechał do innego miasta) i zakochał się w niej. Zostali parą i bardzo im kibicowałam. Bardzo często razem imprezowaliśmy, odwiedzaliśmy się, ale potem coś się zmieniło. On przychodził już bez niej, częściej dzwonił, aż wreszcie się przyznał, że mnie kocha. Mogłam coś zrobić, ale uległam...
W życiu nie widziałam tak zgodnej pary. Zawsze blisko, szanowali się, we wszystkim im się układało. A wtedy on musiał wszystko popsuć. Gdyby nie wyznał mi miłości, to nawet nie śmiałabym myśleć, że moglibyśmy być razem. Ale wyłożył karty na stół i nagle uwierzyłam, że to my jesteśmy sobie pisani. Ona jest tylko przeszkodą. To głupie, ale raz myślę tak, a raz na odwrót – że nie powinnam psuć ich szczęścia.
Najlepiej byłoby go zbyć, powiedzieć, że nic z tego nie będzie i wtedy on dalej by z nią był. Nie zrobiłam tego. Sama dałam mu nadzieję, a ją zaczęłam do niego zniechęcać...
Zachowałam się podle i jest mi z tym źle. Coś do niego czuję i nawet wyobrażam sobie, że jesteśmy razem, ale chyba nie potrafiłabym spojrzeć w lustro. Moje szczęście kosztem kogoś innego? Tak się nie robi. Jest mi jej normalnie żal!
Nie chciałabym znaleźć się w jej sytuacji – facet zdradzający z bliską przyjaciółką. A potem znowu go widzę, serce zaczyna bić i pozbywam się tych wszystkich skrupułów. Nie chcę czuć się jak złodziejka, a chyba już teraz można mnie tak nazwać..
A może powinnam się pozbyć tych wyrzutów sumienia i iść na całość? To, że ja go odtrącę, wcale nie będzie oznaczało, że przestanie mnie kochać. Tym bardziej nie uratuję ich związku, bo jeśli jej nie kocha, to bez sensu tak trwać. Są trzy osoby, jedna kocha drugą, druga trzecią. Trzecia drugą chyba też. Dla jednej z nich nie ma tutaj miejsca i przykro mi to mówić, ale chyba jest nią jego obecna dziewczyna.
Jestem chyba zbyt przyzwoita, żeby to zrozumieć i robić swoje. Cały czas myślę nie o nas, ale głównie o niej. Jak ona się poczuje, czy nie wpadnie w depresję, czy na to zasłużyła...
Coraz bardziej nie wiem, co powinnam zrobić. Może Wy mi doradzicie?
Asia
Dopiero wtedy zrozumiałam, że on wcale nie jest dla mnie tylko przyjacielem, ani chłopakiem znajomej. Uwielbiałam się z nimi spotykać, a tak naprawdę zależało mi tylko na jego obecności. Ostatnio ona zaczęła mnie strasznie denerwować, chociaż nic mi nie zrobiła. Widocznie serce działało szybciej, niż rozum. Sama chciałam się jej pozbyć i wskoczyć na jej miejsce. Wiem, że to podłe, ale ja nie umiem walczyć z uczuciami. Chociaż wiem, że w tej sytuacji powinnam to zrobić. Może zyskam chłopaka, ale stracę całą resztę znajomych. Oni tego na pewno nie zrozumieją.
To dziwne, ale nadal uważam, że oni byli (są?) świetną parą. Pasują do siebie pod każdym względem. Wygląd, charakter, poczucie humoru, zainteresowania – wszystko się zgadza. Ona nie widzi poza nim świata, on do tej pory też ją strasznie kochał. Wiele razy się zwierzał i aż chciało mi się płakać ze wzruszenia, kiedy o niej opowiadał. Prawdopodobnie miał się jej oświadczyć w te święta, ale od listopada wszystko się zmieniło. On mówi, że ten związek nie ma sensu, bo i tak ciągle myśli tylko o mnie.
Poprosiła o radę, co robić. Nie zachowałam się lojalnie. Zrobiłam coś, czego żałuję i mam wyrzuty sumienia. Zaczęłam jej mówić, że może to rzeczywiście nie to... Może powinna go zostawić i dać sobie spokój. Skoro się oddalił, to znaczy, że mu nie zależy.
Powinna mieć odrobinę przyzwoitości i zawalczyć o swoją godność. Niech go rzuci i po sprawie. Nie wiem, co sobie wtedy myślałam. Chyba próbowałam się jej w podły sposób pozbyć, żeby nie przeszkadzała w naszym uczuciu. Rozum podpowiada mi jednak co innego.
Żeby tego było mało – ona wyczuła, że coś jest nie tak. I komu postanowiła się wyżalić? Oczywiście mnie... Za każdym razem jak się z nią widzę, albo rozmawiamy przez telefon, to ona mi się wypłakuje. Przysięga, że nic złego nie zrobiła, a on zaczął się od niej oddalać. Nie ma odwagi go zapytać, ale boi się, że za wszystkim stoi jakaś inna.
A ja... Jak gdyby nigdy nic ją pocieszam. Obiecuję z nim porozmawiać i spróbować wyjaśnić sytuację. Wiedząc oczywiście, że wszystko co złe, dzieje się tylko i wyłącznie przeze mnie.