LIST: „Wyznałam chłopakowi miłość... Odpowiedział, że mu miło i dziękuje. DRAMAT!”

Małgorzata nigdy nie usłyszała takich słów od mężczyzny. Zawsze ich uprzedzała.
LIST: „Wyznałam chłopakowi miłość... Odpowiedział, że mu miło i dziękuje. DRAMAT!”
29.10.2014

Szanowna Redakcjo...

Trochę mnie rozśmieszył list czytelniczki, która żaliła się, jak wielkie ma powodzenie wśród chłopaków. Ciągle ją podrywają, a nawet ustawiają się w kolejce po jej rękę. Nie śmieję się z tego, że można mieć taki problem, bo każdego boli co innego, ale raczej z tego, jak bardzo się różnimy. Jedna osoba marzy o świętym spokoju, bo wszyscy wyznają jej miłość, a ja bym chciała, żeby mi się to wydarzyło chociaż raz. Na razie nie mam szczęścia w miłości i powoli tracę nadzieję. Ja nigdy nie usłyszałam od nikogo takiego wyznania. Dwa razy nie wytrzymałam i wzięłam inicjatywę na siebie, ale bez skutku.

Co innego usłyszeć „kocham cię” od mamy, a co innego od chłopaka, na którego widok się rozpływam. Mimo, że jestem raczej kochliwą osobą, to wiem, kiedy to zauroczenie, a kiedy coś więcej. Zaczynam się bać, że naprawdę zostanę starą panną. Jak długo można jeszcze czekać? Byłam w związkach, które wydawały się idealne. Nawet gdzieś tam sobie myślałam, że moglibyśmy być razem na zawsze. A potem wielkie rozczarowanie, bo facet czuje coś zupełnie innego, niż ja. Najczęściej nic nie czuł, a był ze mną chyba dla żartu.

 

love

Na tym wyznania się skończyły i wszystko znowu wróciło do normy. Oboje się staramy, ten związek wygląda naprawdę dobrze, a mnie czegoś brakuje... Zastanawiam się, ile jeszcze mam czekać, by usłyszeć od niego to samo. A może znowu powinnam dać sobie spokój?

Jeśli on nie potrafi powiedzieć, że mnie kocha, to może naprawdę nie ma tu żadnego większego uczucia, ale zwykłe przyzwyczajenie? Nie wiem, co dalej. To już mnie przerasta.

Małgorzata

love

Mam 27 lat, czyli jestem w wieku, kiedy powinno się mieć jakieś doświadczenie. Nie mówię, że to ostatni moment na ślub, bo znam kilka kobiet, które musiały dłużej czekać. Ale chyba nie ma drugiej osoby na świecie, która miałaby takiego pecha. Zastanawiam się, ile w tym jest mojej winy, a ile w facetach, którzy boją się zaangażować. Żeby ani razu nie usłyszeć, że jestem dla kogoś najważniejsza, że wyobraża sobie ze mną resztę życia i że jesteśmy sobie pisani... To już nie jest zwykły pech. Muszę być strasznie beznadziejna, że tak to wszystko wygląda.

Nie wyglądam jak miss świata, nie jestem żadnym geniuszem, ale też nikogo nie udaję. Jestem szczera i chyba da się mnie lubić. Jak już kogoś bliżej poznam i się zaangażuję, to traktuję to bardzo poważnie. Podchodzę do chłopaków serio. Nigdy żadnego nie wyśmiałam, ani nie obraziłam. Po prostu, jak nie widziałam dla nas szansy, to szczerze o tym mówiłam. Nie prowadzę gierek, nie prowokuję, nie udaję kogoś innego. W takim razie, co jest ze mną nie tak? Dlaczego żaden do tej pory tak naprawdę się we mnie nie zakochał? Zawsze traktują mnie z przymrużeniem oka.

love

Jeszcze na studiach poznałam chłopaka, który wydawał się ideałem. Miał bardzo poukładane w głowie, dobrze wyglądał, potrafił sobą zainteresować. To on mnie zaprosił na pierwszą randkę, więc wypraszam sobie, że niby jestem jakąś desperatką. Ja zawsze czekam i nigdy sama nie atakuję. Za dużo przeszłam, żeby tak ryzykować. Podeszłam do tego związku trochę inaczej, niż zwykle. Wcześniej znaliśmy się tylko z uczelni, a on po pierwszym spotkaniu zaczyna patrzeć mi w oczy i całować... Myślałam, że wpadł po uszy.

Oczywiście tak nie było.

Tylko zanim się zorientowałam, to minęło ponad pół roku naszego związku. Trudno to nazwać inaczej, bo byliśmy nierozłączni. Uwielbiałam spędzać z nim czas i wcale nie musiałam się o to prosić. To on zawsze wychodził z propozycją. Mogę powiedzieć, że był to pierwszy stały partner w moim życiu i długo myślałam, że ostatni. Nie było siły, żeby to się nie udało. Przecież byliśmy dla siebie stworzeni.

love

Nie jestem jakąś straszną romantyczką i mam głowę na karku, więc bez powodu tak nie myślałam. On każdym gestem i słowem udowadniał, że jestem dla niego najważniejsza. Miał czasami problemy, żeby to wyrazić, ale go wyręczyłam. Pamiętam jak poszliśmy na rynek kilka dni przed Wigilią, ciemno, błyskały światełka choinki, ze straganów dobiegała świąteczna muzyczka... A ja wypaliłam: „wiesz co, kocham cię”. Potem miało być jak w filmie – miał mnie całować do nieprzytomności i odpowiedzieć w ten sam sposób. Stało się trochę inaczej. Usłyszałam, że „nie powinnam tego wszystkiego psuć”.

Poczułam, jakby mi przyłożył prosto w twarz. Ja się otwieram i mówię coś, co nigdy mi nie przeszło przez gardło, a on mi zarzuca, że psuję naszą znajomość. Zupełnie się wygłupiłam, ale potem jeszcze długo myślałam, że dobrze zrobiłam. Przynajmniej poznałam jego intencje i nie marnowałam czasu z palantem. W tym samym momencie zerwałam z nim kontakt, a on nawet nie próbował tego naprawić. Widocznie zależało mu na czymś innym, niż moja miłość. Niech spada na drzewo. Na pewno znajdzie się inny.

love

Znalazł się rok temu na ślubie mojego brata. Poznałam tam jego kolegę z czasów szkolnych. Przyszedł sam, a ja czułam się tam prawie jak gospodyni, więc chciałam zadbać o jego dobre samopoczucie. Rozmawiało nam się cudownie, dużo tańczyliśmy. Przez kilka godzin wesela poczułam, jakbym go znała od zawsze. Potem już szybko poszło. Zostaliśmy parą i było naprawdę dobrze. Nawet zamieszkaliśmy razem. Bałam się tego, bo nigdy tak naprawdę nie nazwał naszego uczucia, ale skoro chce być ze mną przez całą dobę, to na pewno mu zależy.

Widziałam, że wszystko się układa, więc miałam już głęboko gdzieś deklaracje. Stwierdziłam, że bez takich tandetnych wyznań też można razem żyć. Przecież o uczuciu świadczy nasze podejście i zaangażowanie, a nie jakieś słówka. A tak naprawdę to tylko to sobie wmawiałam, bo tak naprawdę ja tego potrzebowałam. Nie wiem, może wszystkie kobiety są takie naiwne, ale kolejny raz się na tym przejechałam. Mogę uczciwie przyznać, że go kocham, a czy on mnie? Na pewno mnie lubi i czuje się ze mną dobrze.

love

2 tygodnie temu miał urodziny. Przygotowałam mu ucztę w domu i miało być wspaniale. No, ale jakoś tak się wzruszyłam w czasie składania życzeń, że znowu wypaliłam. Kolejny raz to ja wyznałam facetowi miłość, ale nie brałam pod uwagę, że to się skończy tak samo. Na szczęście dalej jesteśmy razem, ale tylko dlatego, że mi za bardzo zależy. To wyglądało tak, że ja powiedziałam „kocham cię”, a on na to, że... jest mu bardzo miło i dziękuje, że jestem. Nogi się pode mną ugięły, ale postanowiłam nie robić scen. On nie zauważył w tym niezręczności.

 

Polecane wideo

Komentarze (57)
Ocena: 4.98 / 5
gość (Ocena: 5) 24.02.2020 16:30
Tak faceci szukają nam nie wiadomo jakiej panny a nie zauważają jakie dziewczyny koło nich kręcą. One naprawdę kochają szczerze. A wy. Jest im przykro że odrzucacie ich uczucia. To samo was spotka jak wyznacie które was nie chcą. Tyle w temacie
odpowiedz
Anonim (Ocena: 5) 20.04.2015 19:20
Kiedy byłem samotny było mi strasznie ciężko. Na szczęście dzięki rytuałowi ze strony urokmilosny24.pl odzyskałem ukochaną. Jestem najszczęśliwszy na ziemi.
odpowiedz
Anonim (Ocena: 5) 31.10.2014 00:34
Ja jestem w beznadziejnej sytuacji. Od dwóch miesięcy spotykam się z chłopakiem. Ustaliliśmy, że jesteśmy przyjaciółmi z korzyściami. Jak to zwykle bywa, nie ma przyjaźni damsko-męskiej. Z mojej strony. Jemu nie zależy, a mi cholernie... Tak, rozmawialiśmy o tym wiele razy. I zawsze to on ten temat podejmuje a ja nie chcę rozmawiać. Dlaczego nie chcę? Bo z tych rozmów nigdy nic nie wynika. Zgodziłam się na taki układ bo nie mogę przestać. Kręci mnie niesamowicie i wiem, że inaczej go stracę. W końcu zmusił mnie do gadania o uczuciach. Ciągnął mnie za język bo nie jestem skora do gadania o takich rzeczach. Jąkałam się niesamowicie. Powiedziałam jak jest. I co? I nic. Wysłuchał mnie, przytulił, tyle. Na głowę jeszcze nie upadłam i nie wyznałam mu miłości. Nawet nie wiem co to prawdziwa miłość. Nie wiem kiedy człowiek czuje, że to ten moment. Może go kocham, ale o tym nie wiem. Coś czuję na pewno. Może zauroczenie, ale na pewno czuję że mi zależy. Na pewno pierwsza tego nie wyznam bo już w ogóle urazi to moją godność. Zwłaszcza że on lubi rozkochiwać w sobie kobiety i nie czuje do mnie tego samego. Czuję się beznadziejnie. Staram się ukrywać rozczarowanie, ale on to dostrzega. A równocześnie mnie rani. Nie chodzi mu o sam seks bo wielokrotnie spędzamy godziny na rozmowach bez niego i mówi otwarcie że nie zrobi tego ze mną w tym momencie. A czasem oddajemy się namiętności.To coś więcej niż seks bez zobowiązań. Zachowuje się jak mój chłopak a jednocześnie nie chce się angażować ze względu, jak twierdzi, na jego trudny charakter i odległość jaka nas dzieli. Czasem myślę o tym by to zakończyć, ale jest mi niesamowicie bliski. Dla niego to nie jest problem by zostać zwykłymi przyjaciółmi, bez seksu. Ale ja nie potrafiłabym tego wytrzymać. Zbyt wiele się wydarzyło. A zupełnie stracić kontakt też źle. Nie wiem, co mam robić... Trochę długie te wypociny, jednak musiałam to z siebie wyrzucić ;)
zobacz odpowiedzi (2)
Anonim (Ocena: 5) 30.10.2014 22:48
Daj mu czas. Podobnie wypaliłam tak jakoś niechcący do partnera, że go kocham, od niego usłyszałam to znacznie później. Obecnie jesteśmy już razem 10 lat i codziennie sobie to mówimy :) Pozdrawiam
odpowiedz
Anonim (Ocena: 5) 30.10.2014 19:47
Mój pierwszy mąż tez długo sie czaił. Z drugim poszło już szybciej
odpowiedz

Polecane dla Ciebie