LIST: „Wstydzę się za córkę. Nie poszła na studia, nie znalazła pracy, nie ma chłopaka!”

Barbara z przerażeniem obserwuje swoją córkę, której na niczym nie zależy.
LIST: „Wstydzę się za córkę. Nie poszła na studia, nie znalazła pracy, nie ma chłopaka!”
25.06.2014

Szanowna Redakcjo!

Piszę ten list, bo liczę na odzew dziewcząt w podobnym wieku. Może pomogą mi zrozumieć moją córkę, która z roku na rok coraz bardziej mnie rozczarowuje. Czy mam wobec niej zbyt wysokie wymagania? Szczerze wątpię. Nie liczę na to, że będzie najpiękniejsza i najwybitniejsza. Chciałabym, żeby była „jakaś”, a całe jej dotychczasowe życie to zupełna nijakość. Nic jej się nie chce, w ogóle się nie stara, ciągle ma pecha. Albo to nie pech, ale jej celowe działanie... Chciałabym być z niej wreszcie dumna, tak jak są rodzice innych dzieci.

Wszystko zaczęło się 20 lat temu, kiedy przyszła na świat. Badania potwierdzały, że jest zdrowa, silna i nie będzie żadnych problemów. Okazało się, że poród był prawdziwą męczarnią, a w czasie pierwszego badania nie dostała 10 możliwych punktów, ale 6. Strasznie się bałam, że to oznacza coś złego, ale jakoś się z tego wywinęła. Nie na długo, bo pierwszych kilka lat to były ciągłe choroby, przeziębienia, ataki alergii. Chodzenie od lekarza do lekarza, moje urlopy itd. Urodziła się słaba i taka pozostała.

Miałam nadzieję, że chociaż nadrobi jakimś talentem lub wybitnymi umiejętnościami, ale też się rozczarowałam. Nigdy mnie jakoś specjalnie pozytywnie nie zaskoczyła. Tak jest do dzisiaj.

 

wiosiorek-serce

Bo o czym ja bym mogła im powiedzieć? U studiach, na które nie poszła? O pracy, na którą przecież jest zbyt leniwa? O chłopaku, którego nikt jeszcze nie widział? A może o jej niesamowitym powodzeniu? Ona ma 20-lat, a w tym wieku powinno się zwracać uwagę na swój wygląd. Nic z tego, kompletnie niczym się nie wyróżnia.

Z bólem serca muszę stwierdzić, że jestem nią bardzo rozczarowana. Nie tego oczekiwałam po moim jedynym dziecku, ukochanej córeczce. Czas mija, a ona w ogóle się nie zmienia. Kocham ją, bo kocha się mimo wszystko, ale nie mam dobrych przeczuć co do jej przyszłości. Sama już sobie odpuściłam i o nic jej już nie proszę. Myślałam, że wtedy spróbuje stanąć na własnych nogach. Bez skutku.

Piszę o tym wszystkim, bo chciałabym zrozumieć. Może lepiej zrozumiecie 20-latkę, niż ja, jej własna matka...

Barbara

wiosiorek-serce

Wystarczy wspomnieć o tym, co działo się w podstawówce. Wszystkie dzieci były mniej więcej na tym samym poziomie. Zaangażowane, czasami niesforne, ale lubiące się uczyć. Ona nienawidziła książeczek i zadań. Jeśli ktoś w tym wieku kończy rok szkolny ze świadectwem, na którym są tróje, to coś jest na rzeczy. To też jej pozostało. Najgorzej było w gimnazjum, kiedy do problemów z nauką dołączyły konflikty z rówieśnikami. Stała się ofiarą klasową i chociaż trudno mi to mówić, chyba na własne życzenie.

Nie miała znajomych nawet w szkole, nie mówiąc o tych z podwórka. Po lekcjach przychodziła wściekła, bo znowu zawaliła jakiś przedmiot, albo ktoś ją znowu wyśmiał. Próbowałam ją wspierać, zaangażowałam pedagoga szkolnego, ale nic z tego. Nie chciało jej się gadać i było dobrze tak, jak było.

Co ciekawe, w ogóle nie zauważałam w niej dziewczęcości. Mogła ubrać się w cokolwiek, bo miała to gdzieś. Koleżanki buszowały po sklepach, bo chciały wyglądać modnie, zaczynały się malować, a jej wystarczyły stare trampki i rozciągnięty sweter. Z jednej strony, to dobrze, bo nie była próżna, ale to się na niej zemściło.

wiosiorek-serce

Stanęło na tym, że od czasu matury siedzi bezczynnie w domu i kompletnie niczym się nie zajmuje. Na co czeka? Nie mam pojęcia, bo kiedy chcę z nią o tym porozmawiać, wtedy stwierdza, że „nie ma do tego głowy”. I chyba już nie będzie miała!

Moja córka chyba nic w życiu nie osiągnie. Skończy ze średnim wykształceniem, bez żadnych perspektyw. Nie mówię, że bez studiów nie da się nic robić. Oczywiście, że to możliwe. Ale trzeba mieć jakieś zainteresowania i wizję. Jej jest wszystko jedno. Proponowałam jej szkołę policealną, kursy, cokolwiek. Bez reakcji. Siedzi nam dalej na głowie, tak samo niesamodzielna jak 10 lat temu. Chętnie bym ją wyrzuciła z domu i kazała się ogarnąć, ale nie mam sumienia. Ciekawe, jak długo to jeszcze wytrzymam...

 

wiosiorek-serce

Wiadomo, że w gronie rówieśników nie miała łatwego życia. Była bardzo średnią, jeśli nie słabą uczennicą, nie wyróżniała się urodą, ani ubraniami, nie lubiła z nikim rozmawiać, uwielbiała za to przesiadywać w domu. Do końca gimnazjum nie zauważyłam, żeby miała chociaż jedną prawdziwą przyjaciółkę. Nikogo nie zapraszała do domu, ani sama nigdzie nie chodziła. Kiedy odprowadzałam ją, albo odbierałam z wycieczki szkolnej, to wszyscy koledzy z klasy trzymali się w grupkach, głośno śmiali, a ona stała gdzieś na uboczu z opuszczoną głową. To wiele o niej mówi.

Tu nie chodzi tylko o jej nieśmiałość. Czasami udowadniała, że potrafi się przełamać. Bardziej o to, że na niczym jej tak naprawdę nie zależało. Miała jeden cel – wyjść z domu, jakoś przeżyć dzień i wrócić. Żadnych zainteresowań, znajomych, zorganizowanego czasu wolnego. Próbowałam jej przemówić do rozumu, w coś zaangażować, zachęcić. Niewiele to dawało. Dalej była słabym w szkole przeciętniakiem. Przykro mi to mówić, ale pozbawionym osobowości.

Szukałam pomocy u psychologa, ale niczego nie stwierdził. Usłyszałam, że wkrótce powinien nastąpić przełom. Ona się przełamie i zacznie żyć, jak wszystkie jej koleżanki. Trzeba tylko cierpliwości.

wiosiorek-serce

Tak samo nijako jest w kwestii jej życia uczuciowego. Tego po prostu nie ma. Nigdy nie miała bliższego kolegi, a co dopiero mówić o chłopaku z prawdziwego zdarzenia. Mówi, że ją to nie interesuje, bo chłopcy są głupi. Moim zdaniem tak się długo nie da. Gdyby pokochała kogoś z wzajemnością, to może zaczęłaby się wreszcie starać. Sama z siebie nie znajduje ochoty na nic, a mnie przecież nie będzie imponować. Głupia matka i tak zapewni jej wszystko, co trzeba.

Jak widzicie, tu nie chodzi o moje chore ambicje i nierealne oczekiwania. Chciałabym, aby moja córka była chociaż trochę podobna do swoich rówieśnic. Ale nie – jest najgorsza i sprawia największe problemy. Wstyd mi nawet o niej rozmawiać, kiedy znajomi pytają.

wiosiorek-serce

Czekam na to od 20 lat, czyli od momentu, kiedy się urodziła. Do tej pory jest ciągle tak samo. W jej życiu nie dzieje się kompletnie nic. A ostatnie 2 lata to już w ogóle pasmo nieszczęść. Zaczęło się od przygotowań do matury, kiedy stwierdziła, że raczej jej się nie chce zdawać w tym roku. Rozważała podejście do egzaminów w innym terminie! Która rozgarnięta 19-latka by coś takiego wymyśliła? Wtedy wkroczyłam i po prostu ją do tego zmusiłam. Czułam, że trzeba ją brutalnie wypchnąć z tego marazmu i kiedyś mi za to podziękuje. Na niewiele się to zdało, bo córka niestety nie błysnęła.

Wybrała tylko wymagane przedmioty, nie siliła się na nic wielkiego, byle zdać. Nawet to się jej nie udało, bo oblała z matematyki, a z pozostałych dostała naprawdę marny wynik. Matmę poprawiła, ale o studiach nie było w ogóle mowy. Wtedy postawiłam przed nią kolejne wyzwanie. Idź na studia zaoczne i znajdź pracę. Dasz radę, a przynajmniej nie zmarnujesz czasu. Powiedziała, że na studia od biedy może iść, ale jeśli za nie zapłacę. Do pracy się nie nadaje.

 

Polecane wideo

Komentarze (163)
Ocena: 4.81 / 5
gość (Ocena: 3) 13.01.2022 21:49
Minęło już dużo czasu... Ja jestem w szoku. I współczuję dziewczynie. Barbaro - Ty od początku nie akceptowałaś córki. Nigdy nie byłaś z niej zadowolona. Widziałaś w niej same złe cechy. Wszystko krytykowałaś. Jak totalnie nieakceptowane przez matkę (oboje rodziców?) dziecko ma mieć mobilizację do czegokolwiek? Mnie było przykro przy czytaniu tego listu. Twoja córka musiała przeżyć piekło totalnej nieakceptacji. I tak, masz za wysokie wymagania. Przede wszystkim masz SAME wymagania. Nie znam Cię, nie chcę Cię łatwo oskarżać, latwo oceniać, ale weź ten list i wyobraź sobie, że jest o Tobie. Znajdujesz w nim coś pozytywnego? Jakie uczucia ten list budzi? Te słowa, gdyby dotyczyły Ciebie?
odpowiedz
gość (Ocena: 5) 27.08.2018 23:15
Hmm, przeczytałam komentarze, dużo ich krytycznych na temat matki. I ja czekałam gdzieś na słowa o charakterze dziewczyny. Czy ma dobre serce? Czy chce pomagać innym? Co lubi robić? Kim jest? Uroda i dobre wyniki w szkole to nie wszystko, choć rodzice między sobą się właśnie tym przechwalają - czy to o to chodzi? Rozumiem że matka się boi o dziecko, chce żeby jakoś egzystowało w tym świecie. Ale mam uczucie że matka może się wstydzi za dziecko? A przecież dziewczyna ma dopiero 20 lat. Jeszcze dorasta, a życie najwyraźniej miała ciężkie jeśli chorowita a dzieci w szkole jej nie zaakceptowały, albo może jest tak wstydliwa? Nauka jej ciężko idzie, to nie jest łatwe dla dziecka. Aczkolwiek, na miejscu matki bym postawiła ultimatum - albo szkoła albo praca albo musi znaleźć inne miejsce do zamieszkania. Coś trzeba robić, może faktycznie się "przełamie." Trzeba pamiętać że ludziom mózg się rozwijać może nawet do 26 roku życia.
odpowiedz
psilotopsida (Ocena: 4) 26.07.2014 21:33
współczucia dla dziewczyny, za matkę, która chce ją cenić za coś, a nie za to, że jest.
odpowiedz
zbulwersowana (Ocena: 5) 03.07.2014 14:49
No żesz kur...czy Ty potrafisz czytac?! Czy Pani Barbara napisała tylko o chłopaku? Nie! Rozpisywała się głównie na temat jej kariery zawodowej, wynikach. Ludzie, trochę pomyślcie zanim coś bez sensu napiszecie!
odpowiedz
Anonim (Ocena: 1) 01.07.2014 19:44
Nie dziwię się że dziewczyna tak się zachowuje skoro matka od dziecka jest nią rozczarowana. Myślisz kobieto że ona nie chciałaby mieć przyjaciół albo chłopaka? Nie jej wina że była chorowitym dzieckiem!!! Na to jacy jesteśmy ma przede wszystkim wpływ wychowanie które otrzymaliśmy!!! Użalasz się nad sobą jaka jesteś rozczarowana a pomyślałaś chociaż raz jak twoja córka się czuje? Nie dość że jej się nie układa w życiu to jeszcze matka ją tak traktuje.
odpowiedz

Polecane dla Ciebie