Brzydkie rysy twarzy można zatuszować odpowiednim makijażem. Na cienkie włosy pomoże fajna fryzura. Garbaty nos da się zoperować. Grubych, koślawych nóg już niestety nie...
Pewnie mój problem wiele osób uzna za błahy. Niektórzy mogą nawet mówić, że są przecież w życiu dużo gorsze tragedie. Nic nie poradzę jednak na to, że grube nogi to mój największy koszmar.
Już w podstawówce miałam z ich powodu straszne kompleksy. Najgorsze były lekcje w-fu. Nauczycielka nie pozwalała mi ćwiczyć w dresie, a ja czułam się okropnie, kiedy musiałam zakładać na siebie ledwo zakrywające tyłek spodenki. Zwłaszcza gdy patrzyłam na moje chude koleżanki. Wyglądałam przy nich jak Bunia z "Gumisiów". Pamiętacie taką bajkę? Była tam taka mała, gruba postać, która miała nogi jak dwa serdle. No... to właśnie ja.
Moje dolne kończyny pozostawiają wiele do życzenia. Po pierwsze, nie są proporcjonalne do reszty ciała. Po drugie, tłuszczyk odkłada mi się nie tylko nad kolanami, mam również strasznie szerokie łydki i jakieś dziwne czerwone żyłki i przebarwienia, które powiększają się pod wpływem ciepła. Masakra!
W swojej szafie mam obecnie tylko jedną sukienkę. Musiałam kupić ją na wesele do mojej starszej siostry. Sięga mi mocno za kolana, jednak i tak czuję się w niej fatalnie. Wydaje mi się, że nawet jak chodzę w spodniach to i tak wszyscy patrzą się tylko na moje nogi.
Co prawda, nikt nigdy nie powiedział mi wprost, że ohydnie wyglądam. Czasem jednak, jak mówię koleżankom, jak to mają dobrze, że mogą chodzić w krótkich spódnicach, to wtedy one spuszczają wzrok i milczą. Nie wiem, jak mam to odbierać...
Gdyby nie te ohydne nogi, moje życie na pewno wyglądałoby inaczej. A tak, to całe wakacje przesiedziałam w mieście. Koleżanki wyciągały mnie nad morze. Ale jak ja miałabym pokazać się na plaży w bikini.
Dawno temu skusiłam się na wyjazd na mazury. To była tragedia. Cały czas chodziłam w długich spodniach, wstydziłam się rozebrać. Powiedziałam nawet znajomym, że niby mam okres i dlatego nie chce się opalać ani pływać. Upał był straszny, a wszyscy patrzyli na mnie spod byka.
Teraz, jak przyszła jesień też nie jest rewelacyjnie. Niby już mogę spokojnie chodzić w długich spodniach i nikogo to nie dziwi, ale znów pojawia się problem butów na zimę. O długich kozakach mogę zapomnieć. Żadne nie zapinają mi się na łydce. Jedynym wyjściem byłoby zrobienie butów na zamówienie. Pewnie jednak i tak wyglądałoby to strasznie.
Kłopoty z doborem ciuchów i butów to jednak nic, w porównaniu z moimi związkowymi problemami. Niby mam chłopaka i niby jest między nami w porządku, jednak ja cały czas czuję, że te cholerne nogi mogą zniszczyć ten związek.
Nic nie poradzę na to, że mam straszne zahamowania i wstydzę się pokazać całkiem nago swojemu facetowi. Zawsze pilnuję, żebyśmy kochali się przy zgaszonym świetle. Seks w dzień kompletnie nie wchodzi w grę. Mojego Adama zaczyna to już trochę irytować. W ogóle mówi mi, że jestem jakaś dziwna. Nic jednak na to nie poradzę, to jest silniejsze ode mnie...
Boje się, że go stracę przez to wszystko. Co mam robić? Dziewczyny, czy któraś z Was jest w podobnej sytuacji?
Patrycja, 24 lata
Na Wasze listy czekamy pod adresem redakcja(at)papilot.pl.