Skąd jesteśmy? Jaka jest nasza historia? Czy to co myślimy, że jest prawdziwe, naprawdę się wydarzyło? Ja, w wieku 24 lat, kiedy już mi się wydawało, że wiem wszystko, zaczęłam wątpić. Wątpić w sens tego świata. A to dla tego, że wszystko co ceniłam i szanowałam, nagle mi runęło jak domek z kart.
Jestem zupełnie normalną dziewczyną, a właściwie młodą kobietą, która wychowała się skąpana w miłości swoich najbliższych. Swoich domowników. Mama, choć dziś czuję blokadę tak ją nazywając, zawsze o mnie dbała. Była nawet lepsza niż matki moich koleżanek. Tata… Zawsze pomocny, zawsze uśmiechnięty, po prostu fajny człowiek. Do teraz wydawało mi się, że jestem w czepku urodzona.
Około rok temu siostra mojej babci od strony ojca, czyli moja ciotka, zachorowała. U starszych ludzi nawet głupia infekcja może się przeistoczyć w coś poważnego i tak było u niej. Przeziębienie zamieniło się w zapalenie płuc, a teraz jest z nią już naprawdę źle. Prawdę mówiąc wiemy, że w każdej chwili możemy dostać telefon z tą smutną wiadomością.
Dlatego właśnie, kiedy zadzwoniła do mnie dwa tygodnie temu i poprosiła, żebym do niej przyszła na herbatę, nie mogłam odmówić. Pomyślałam, że to może być nasza ostatnia wspólna herbata. Pojechałam do niej, czując że coś jest nie tak, bo nigdy wcześniej nie odwiedzałam jej bez rodziców, a tym razem wyraźnie zaznaczyła, że chce widzieć tylko mnie.
Zaczęłam się stresować, kiedy oznajmiła, że już dłużej nie może utrzymywać tego sekretu, że wreszcie muszę się o tym dowiedzieć. Że jeśli ona mi tego nie powie, nikt mi nie powie, a jej może już wkrótce zabrknąć. Właśnie wtedy dowiedziałam się, że nie jestem dzieckiem mojej matki oraz poznałam historię swojego pochodzenia.
Mój tata rok po ślubie zaczął ją zdradzać. Cała rodzina o tym wiedziała, bo ani on się nie krył, ani ona tego w sekrecie nie trzymała, tylko chodziła od drzwi do drzwi i opowiadała, jak jej źle. Do ciotki też przychodziła, a jakże. Te kłopoty małżeńskie wzięły się z tego, że mama nie mogła zajść w ciążę i okazało się, że nie może mieć dzieci. No i on ją zaczął zdradzać. Z moją biologiczną matką.
Ona zaszła w ciążę, ale mnie nie chciała. No i były wielkie narady, co z tym fantem zrobić. Wtedy moja matka powiedziała, żeby ona mnie urodziła, a oni mnie zaadoptują. I mój ojciec na to przystał, bo to była dla nich jedyna szansa posiadania dziecka. Tamta zgodziła się bez wahania, donosiła ciążę, wyszystko zostało dyskrenie przeprowadzone. Kiedy ja przyszłam na świat, oni mnie wzięli i przeprowadzili się do innej dzielnicy, żeby zacząć nowe życie – jako młoda rodzinka, z małym dzieckiem. I tak dorastałam w kłamstwie i żyłam 24 lata.
Nie mogłam w to uwierzyć. Czułam się tak, jakbym miała za chwilę stracić przytomność. I nagle zaczęłam sobie uświadamiać różne rzeczy, które potwierdzały prawdziwość słów ciotki. Np. to, że matka nigdy nie lubiła mówić o ciąży i zawsze była zakłopotana, kiedy ją o to pytałam. Nic dziwnego – przecież nigdy w niej nie była!
Ciotka twierdzi, że wie, gdzie jest moja matka i chce mnie z nią skontaktować. Uważa, że powinnyśmy się poznać, że to byłoby dobre. Ja o niczym nie powiedziałam rodzicom, bo wiem, że by się wściekli na ciotkę i mnie odwodzili od tego pomysłu. A chcę zdecydować sama. Ale jak postąpić… Nie wiem. Czy jestem zła, że wiem? Nie, już mi minął stan zaskoczenia, zaszkowania. Teraz tylko nie wiem, co robić i jestem jakby pozbawiona prawdy o sobie. A to bardzo rujnuje psychicznie. Wiecie, tak jakby najbliżsi ludzie nagle stali się obcymi. A jeśli ona zniszczy mi życie? Jeśli rodzice mi tego nie wybaczą?
Czuję się dziwnie, nieswojo. O nieczym innym nie mogę myśleć, to mi zabiera całą uwagę…
Daria
Na Wasze listy czekamy pod adresem redakcja(at)papilot.pl.