LIST: „W domu traktują mnie jak niewolnicę. Chyba muszę uciec, bo oszaleję!”

Urszula studiuje zaocznie i pracuje w domu. Usługuje także swojej rodzinie, która nie traktuje poważnie jej zajęć.
LIST: „W domu traktują mnie jak niewolnicę. Chyba muszę uciec, bo oszaleję!”
15.10.2014

Drogie Dziewczyny,

zaczyna mnie wkurzać moje życie. A konkretnie, to podejście rodziny do mnie. Od roku dzieje się coś niedobrego. Kiedyś każdy za coś tam w domu odpowiadał, nie uciekałam przed obowiązkami, a teraz stałam się ich niewolnicą. Chce mi się płakać, bo najbliżsi ludzie zaczęli mnie traktować jak gosposię. Przez to zaczęłam marzyć tylko o tym, żeby się od nich wyprowadzić, a jeszcze niedawno nigdzie mi się nie spieszyło. Myślałam, że na to przyjdzie czas dużo później, ale chyba nie mam wyjścia. Muszę stąd uciekać, bo oszaleję.

Mam 23 lata i powoli kończę studia. Poszłam na zaoczne, żeby zdobyć w tym czasie jakieś doświadczenie. Byłam przez rok na stażu, potem nawet na chwilę się załapałam w urzędzie do prostych prac z dokumentami. Lubiłam to zajęcie, ale zmieniło się szefostwo i uznali, że po co im dodatkowa studentka, jak pracownicy mogą to robić. Potem przez pół roku siedziałam w domu i to było najgorsze. Wtedy moi rodzice i siostra przyzwyczaili się do tego, że już nic nie muszą robić.

Ja się wszystkim zajmę, bo w końcu jestem pasożytem bez pracy, studia mam tylko w weekendy i jakoś powinnam odpracować to, że mnie utrzymują. Znalazłam nowe zajęcie, ale ich nastawienie się nie zmieniło.

 

balony

Przyzwyczaiłam ich do takiej wygody i już nie umiem sobie z tym poradzić. Chcę się wreszcie skupić na pracy i nauce, zamiast im usługiwać. Na razie się na to nie zapowiada.

W weekendy jeździmy razem na zakupy. Często proponuję, że zapłacę, bo w końcu to jedzenie dla nas wszystkich. No i płacę przy kasie 200-300 zł, co też stało się dla nich oczywiste. Tylko dalej nie wiedzą, skąd ja biorę te pieniądze. Skoro siedzę na tyłku w domu, to chyba nie za to mi płacą? Nie, nie. W tym momencie to moje siedzenie staje się dla nich poważną pracą. Aż do następnego dnia, kiedy znowu zaczynają mnie wykorzystywać i wmawiać, że mam nadmiar wolnego czasu.

 

balony

Naprawdę czuję się tu jak niewolnica. Podoba im się, że mają gosposię i opiekunkę, więc sami z tego nie zrezygnują. Jestem pewna, że kiedy raz nie posprzątałam, to oni widzieli ten syf. Ale nie chcieli nic z tym zrobić, żeby nie zmieniać moich przyzwyczajeń.

Co ja mam z tym zrobić? Wreszcie mnie wywalą z tej pracy i studia też zawalę. Oni mi nie chcą w żaden sposób ulżyć. Dlaczego tylko ja w tym domu mam obowiązki?!

Urszula

balony

Jakieś pół roku temu znalazłam nową pracę. Firma jest z mojego miasta, ale większość pracowników pracuje w swoich domach. Wszystko działa w systemie komputerowym i mailowo, więc nie muszę się nawet ubierać, tylko siedzę sobie w swoim pokoju i wykonuję obowiązki. Na początku było dziwnie, ale przyzwyczaiłam się i teraz bardzo to lubię. Mam więcej czasu, żeby się zająć też nauką, zamiast tracić go na dojazdy do roboty. Tak przynajmniej powinno być, ale moja rodzina nie traktuje tego jako pracy. Skoro siedzę w domu przed komputerem, to przecież nie może być nic ważnego.

Doszło do tego, że przyzwyczaili się do tego, że wszystko za nich robię i kiedy znalazłam to nowe zatrudnienie, to oni się nie przestawili. Wydaje im się, że to nie jest poważna praca i dalej powinnam się wszystkim zajmować. No i prawda jest taka, że cały dzień biegam od komputera do kolejnych obowiązków w domu. Wszystko musi być gotowe na ich powrót, bo wyjdzie na to, że jestem leniem.

Moje obowiązki w pracy są nieważne. Im się wydaje, że jak ktoś nie wychodzi z domu, to znaczy, że nic nie robi. Przepraszam bardzo, to za nic mi płacą pensję? Przecież ja się dokładam do opłat i często płacę za zakupy. Skądś to się bierze!

balony

Przestali robić w domu cokolwiek. Nawet mama, która kiedyś wszystkim się zajmowała, całkiem sobie odpuściła. Zobaczyła, że może sobie przyjść na gotowe, więc w sumie jej się nie dziwię. Z własnej winy stałam się niewolnikiem czterech ścian. Przecież nie mam żadnych innych poważnych zajęć... Studia są tylko w weekendy, więc to żaden wysiłek. A praca w domu się za bardzo nie liczy. Także ich zdaniem mam aż za dużo wolnego czasu. Co z tego, że ja naprawdę muszę siedzieć przy tym komputerze i zajmować się sprawami firmy, a po godzinach uczyć się na zajęcia!

Mój dzień wygląda tak, że rano wstaję i nie mogę od razu włączyć komputera. Najpierw w kuchni czeka na mnie sterta garów z ich kolacji i śniadania (ja po sobie od razu zmywam). Trzeba to zrobić, bo przecież nie będzie tak stało do obiadu. Na stole jakieś wyciągnięte szpargały, które odkładam na swoje miejsce. Potem mam chwilę na pracę, ale to raczej przerwa w innych obowiązkach. Czasami mama gotuje, ale czasami ja im muszę podać do stołu. Zakupy, gotowanie, tak żeby było na czas.

Często zostawiają mi jakieś dodatkowe rzeczy do roboty. Mam iść na pocztę, bo do południa nie ma kolejek, albo na zakupy, bo przecież nikomu się nie będzie chciało iść po pracy.

balony

To najlepiej pokazuje, co oni myślą o mojej pracy. Dla nich to nie żadna praca, ale hobby. Skoro siedzę na tyłku w domu, to znaczy, że to nie może być nic poważnego. Dalej nie rozumieją, że za hobby firma by mi nie płaciła. Ale o tym nie wspominają, bo wtedy musieliby znowu zacząć coś wokół siebie robić.

Sporo roboty dokłada mi siostra, która mieszka w drugiej połowie domu. Ona nie pracuje, bo ma małe dziecko, ale i tak uważa, że należy jej się moja pomoc. Ja bym nie miała nic przeciwko, gdybym się miała zająć jej synkiem po południu, ale nie w godzinach mojej PRACY! Ciągle go do mnie przyprowadza, bo coś musi załatwić i nie chce go ze sobą ciągnąć. No i znowu tracę swój czas, bo on ma dopiero 2 lata i trzeba go mieć na oku. Nie mogę jednym okiem patrzeć na niego, a drugim coś tam robić do pracy. Albo to, albo to. Ona nadużywa mojej pomocy.

To tylko takie codzienne sprawy, którymi muszę się zająć. Jest jeszcze cały system tygodniowy, żeby się wyrobić z grubszymi rzeczami. Zazwyczaj pracuję od rana do ok. 12-13 i wtedy chwila przerwy. Oczywiście na sprzątanie, bo rodzina uważa chyba, że to najlepszy relaks dla mnie.

balony

W każdy dzień mam co innego – w jeden odkurzam cały dom, w drugi sprzątam łazienkę, w inny kuchnię. To ja myję okna, lodówkę, a nawet usyfiony piekarnik po wypiekach mamy. No i rodzice są szczęśliwi, bo wracają na gotowe, a weekendy mają całkiem wolne, bo wszystko zostało już zrobione w weekendy. Nie muszę tego robić? Usłyszałam to samo od nich. Wreszcie nie wytrzymałam i w czasie sprzeczki prawie się popłakałam. Prosiłam, żeby zaczęli cokolwiek robić. Albo przynajmniej niech nie robią takiego burdelu. Powiedzieli, że nikt mi nie każe sprzątać. Oni to w wolnej chwili zrobią.

To już jest bezczelne. Dwa razy rzeczywiście olałam to wszystko. Przez cały tydzień nie ruszyłam palcem. Kuchnia zawalona wszystkimi sprzętami, które powyciągali, w łazience aż się kleiło od brudu, a na dywanie okruchy strzelały pod stopami. Już mnie to wnerwiało, ale chciałam dać im się wykazać. Przyszła sobota i byłam pewna, że któreś z nich się za to weźmie. Sobota minęła, w niedzielę sprzątać nie będą i skończyło się na tym, że w kolejnym tygodniu miałam dwa razy więcej roboty.

 

Polecane wideo

Komentarze (42)
Ocena: 4.93 / 5
Anonim (Ocena: 5) 19.10.2014 19:15
Nie dotrwalam do końca,moim zdaniem sama jesteś sobie winna bo na to pozwolilas, jak byś najpierw skupila się na pracy a później w domu zrobiła to na co ci czasu starczy to byś im pokazała ze tez pracujesz. A skoro ty wolisz olac prace i gotować im obiadki i po nich sprzatac to mnie to nie dziwi ze oni myślą ze ty wcale nie pracujesz, bo z tego co piszesz większość czasu poswiecasz domu
odpowiedz
Natalia (Ocena: 5) 19.10.2014 08:29
Jeszcze nie doczytałam, ale tak mi się nasuwa, a gdybyś wychodziła z komputerem z domu i pracowała w bibliotece albo w kawiarni? Wtedy faktycznie "wychodziłabyś" do pracy. Nie muszą wiedzieć, że robisz to samo, co w domu, bo uznaliby, że się migasz. Wytłumacz im, że pracujesz w biurze, czy co tam robisz, a jak uważają, że nie pracujesz, to nie przestaną wymagać od ciebie płacenia za zakupy i rachunki - przecież według ich rozumowania, nie pracujesz->skąd masz mieć na to pieniądze?
odpowiedz
Anonim (Ocena: 5) 15.10.2014 23:20
Moja rodzinka zaczela robic podobna atmosfere. Wiec zapisałam sie na milion zajęc, wychodzilam z domu rano a wracalam na wieczor i sie skonczylo. Aczkolwiek jak ja smieci nie wyrzuce to beda staly 3 dni...
odpowiedz
nat (Ocena: 5) 15.10.2014 22:25
Ja Cie rozumiem. Chodze do liceum, klasa maturalna aczkolwiek mam tak samo. Po powrocie do domu do późnego wieczoru jestem tyrana, jakimiś pierdołami, w weekendy też bardzo mało czasu. A tu uczyć się trza. Spadaj stąd. Ja jak tylko skończe LO to się wyprowadzam
odpowiedz
Anonim (Ocena: 5) 15.10.2014 21:49
Ubieraj się rano i wychodź do kawiarni, wracaj po 18. I po sprawie :) Nie będzie Cię przez cały dzień, a oni będą musieli się sobą zająć.
odpowiedz

Polecane dla Ciebie