Droga Redakcjo,
piszę, bo jestem w rozterce. Kompletnie już się zagubiłam i nie mogę się odnaleźć w swojej sytuacji. Muszę odpowiedzieć na jedno z najważniejszych pytań, jakie kiedykolwiek padło z ust mojej siostry: Czy zostanę jej świadkiem na ślubie? Problem w tym, że kompletnie nie wiem, jaką odpowiedź jej dać. Zwłaszcza, że... jej narzeczonego kocham od bardzo dawna. Od czasu, kiedy oni się nawet jeszcze nie znali...
Kiedy sama zatrudniłam się w tej firmie, dużo pomagał mi starszy kolega, Maciek. Bardzo szybko złapaliśmy wspólny język, dużo czasu spędzaliśmy razem. Wszyscy śmiali się, że jesteśmy nierozłączni, wszystko w firmie robimy razem, a jednocześnie że zawsze jesteśmy niezawodni. Umówiliśmy się kilka razy po pracy, zawsze było milo i byłam pewna, że będziemy razem. Po pracy często opowiadałam Magdzie o Maćku, powiedziałam nawet, jak ważny jest dla mnie i że mam nadzieję, że coś z tego będzie....
Po kilku miesiącach do naszej firmy dołączyła Magda. Ponieważ miałam już kilka miesięcy stażu za sobą, to ja miałam za zadanie ją szkolić, powoli też mogłam zacząć przypisywać jej zadania do wykonania. Jej się to bardzo nie podobało... Po jakimś czasie trafiłam do szpitala i przez dwa tygodnie Magdą „kierował” Maciek. Co zrobiła moja siostra? Poszła do naszego szefa i powiedziała mu, że od tej pory tak powinno być. Ja nie powinnam jej dłużej nadzorować, ponieważ to źle wpływa na nasze prywatne relacje. Byłam pewna, że szef, człowiek, który twardo stąpa po ziemi i nie uznaje prywatnych interesów, wyśmieje ją, jednak tym razem przyznał jej rację...
Wkrótce potem dostałam propozycję zajęcia innego stanowiska, a przez to zmieniłam też miejsce wykonywania obowiązaków, chociaż dalej byłam blisko swoich dawnych współpracowników. Wtedy jednak, obserwując ich trochę z boku, zorientowałam się, że Magda czaruje Macka jak tylko się da, a on jej ulega. Przymyka oko na jej niedociągnięcia, świeci oczami przed szefem za jej spóźnienia, broni jej jak może. Mnie natomiast Maciek zaczął traktować z dystansem - myślałam, że jest zły, że to ja awansowałam, jednak chodziło o coś zupełnie innego...
Ich dziwne zachowanie dało mi dużo do myślenia i w końcu zapytałam Magdę wprost. Ona oznajmiła mi, że w firmie i przede mną się kryją, ale są razem, a ona wkrótce planuje się do niego przeprowadzić. Zdążyłam już na dobre się zakochać, więc myślałam, że pęknie mi serce!
Magda zawsze była przeciętna. Zwykła dziewczyna, nawet miła. Urodą nigdy się nie wyróżniałyśmy. Choć z wyglądu bardzo siebie przypominamy, z charakteru jesteśmy zupełnie różne. Ja wiem czego chcę od życia i dążę do swoich celów ciężką pracą, jednak nie narzekam. Cieszę się z tego, że robię to, co kocham i nigdy nie mówię, że mam dość. Magda natomiast łatwo się poddaje, nigdy nic jej się nie chce, ledwo zdała maturę i na tym zakończyła edukację. Potem zatrudniła się w "kebabie" i tak ciągnęła jakiś czas. Aż w końcu, trzy lata temu poprosiła mnie, żebym poszukała jej zatrudnienia w firmie, gdzie pracuję. Załatwiłam jej pracę... Jednak nie wiedziałam, że to będzie koniec sielanki i początek mojego cierpienia.
Nie dałam po sobie poznać, jak bardzo przeżywałam, gdy widziałam Magdę pakującą walizki i pędzącą w podskokach do niego. Zachowałam zimną krew w pracy, starałam się w ogóle o tym nie myśleć. Magda natomiast macha mi Maćkiem przed nosem, ciągle opowiada, jacy są szczęśliwi, jakie mieszkanie planują kupić, jakie imiona będą miały ich dzieci... Niedawno przybiegła do firmy i dosłownie przed wszystkimi podbiegła do mnie, pomachała mi ręką tuż przed oczami i zaczęła ogłaszać wszystkim wokół, że Maciek jej się oświadczył... Oczywiście wszyscy, chcąc nie chcąc muszą uczestniczyć w przygotowaniach do ślubu. Magda opowiada wszystkim, jakie ma problemy z sukienką, jakie z orkiestrą... A ostatnio nawet wypaliła, że ma problem z niezdecydowanym świadkiem, który nie wie, czego chce i nie umie odpowiedzieć na jedno głupie pytanie... Miałam ochotę jej przyłożyć... Już nawet sam Maciek ją hamuje, bo ma chyba dość opowiadania wszystkim o tym ślubie, jednak Magda zrobi wszystko, żeby wszyscy widzieli, jaka jest szczęśliwa.
Nie wiem, czy powinnam być świadkiem na ich ślubie. Mam świadczyć o ich miłości, podczas gdy też go kocham? Mam się cieszyć z tego, że przysięgają sobie być zawsze razem, choć to ja miałam być z nim aż do śmierci? Ba, ja nawet nie wiem czy w ogóle powinnam się tam pojawić! Ślub za kilka miesięcy, jednak moja siostra chce mieć wszystko dopięte na ostatni guzik. Już dziś. Nie chcę sprawić jej przykrości, jednak boję się, że nie wytrzymam takiej presji...
Dominika