Mieszkanie w bloku to nie jest łatwa sprawa i każdy, kto to przeżył, chyba zdążył się o tym przekonać. To nie jest dom jednorodzinny, gdzie robisz co chcesz, a jak nie chcesz, to masz święty spokój. Ja mieszkam w takim miejscu, że jestem ze wszystkich stron otoczona sąsiadami – z obu stron, z góry i z dołu. Jakoś sobie musimy radzić, ale ostatnio niektórym z nich odbiło...
Nie wiem z czego to wynika, ale chyba zaczęło im się nudzić i specjalnie szukają tematu do kłótni. Z mojej strony nic się nie zmieniło, więc nie wiem czego chcą. To nie są jacyś starzy ludzie, którzy potrzebują ciszy, bo chodzą spać przed 20.00. Jedna rodzina to małżeństwo po czterdziestce z dwójką dzieci, a drugie – facet 50-60 lat i jego dwie córki.
Ostatnio stukają w kaloryfery, krzyczą, a nawet pukają mi do drzwi, bo podobno skandalicznie się zachowuję. A ja dalej nie wiem o co im chodzi...
Rozumiem, że niektórzy sąsiedzi są problematyczni. Moja koleżanka takich ma – muzyka na cały regulator przez całą dobę, awantury, nocne imprezy, krzyki na klatce schodowej. Ze mnie też próbują zrobić kogoś takiego, chociaż nie mam NIC na sumieniu! Przecież to, że czasami włączę sobie radio, to nie jest zbrodnia? Wiadomo, że nie słucham szeptów, tylko od czasu do czasu podgłośnię, ale bez przesady.
Nie robię tego ani o 6 rano, ani o 23 wieczorem. Nie żyjemy w bloku z kartonu i nie wierzę, że to aż tak bardzo słychać. A nawet gdyby, to ja też muszę słuchać innych – np. ryczącego telewizora z mieszkania obok. Trzeba się przyzwyczaić i wrzucić na luz, a nie rozpętywać wojny z byle powodu. I tak już się z tym ograniczyłam i nie słucham codziennie.
Tyle, że im już zaczyna wszystko przeszkadzać. Muzyka to się okazuje najmniejszy problem. Jak jedno z nich do mnie zapukało i wpadło z pyskiem, to się dowiedziałam kilka nowych rzeczy.
Nie podoba im się to, że rano zakładam szpilki i chodzę od pokoju do łazienki, bo tym podobno budzę dzieci. Ciekawa jestem, co one robią w domu w takich godzinach, skoro chodzą do szkoły. Chyba, że dopiero w wakacje zaczęło im to przeszkadzać, ale jakoś nie mam zamiaru przepraszać.
Nie podobają im się też moje kwiatki wywieszone na balkonie, bo podobno czasami woda z nich ścieka „tuż przed ich twarzami”. Balkonu im nie zalewam, ale do czegoś trzeba było się doczepić. Na dodatek płatkom zdarza się opaść i przykleić do ich barierki...
Nie podoba im się, że głośno zamykam drzwi. Nie trzaskam za każdym razem, ale czasami się zdarzy – nie mam wolnej ręki albo przeciąg mi je wyrwie. To niestety nie jest koniec nowinek od nich...
Dowiedziałam się również, że jak wracam późno do domu, to za głośno się zachowuję na klatce. Znowu ich wkurza moje stukanie, więc chyba powinnam ściągać szpilki jeszcze przed klatką, żeby przypadkiem nikogo nie zdenerwować. No i jeszcze głośniej macham kluczami przy zamku, a to już może „obudzić nawet zmarłego”.
Nie wiem, co tam jeszcze wymyślili, ale poradziłam im, żeby zajęli się swoimi sprawami. Wytknęłam im, że często się kłócą, przez co nie mogę się relaksować w domu, ich goście palą na balkonie i smród do mnie leci albo dzieci wrzeszczą przed blokiem. Podobno „to jest nic w porównaniu z moim skandalicznym zachowaniem”. Już zamknęłam za sobą drzwi i zaczęli mi grozić.
Usłyszałam, że sprawa trafi do spółdzielni, a jak to nie pomoże, to będę regularnie płaciła mandaty straży miejskiej albo policji. Ciekawa jestem za co, ale już nie wnikałam.
Same widzicie, że ci ludzie po prostu się na mnie uwzięli. W życiu nikt mi niczego takiego nie zarzucał, a tu nagle cała lista gorzkich żali. Ze szpilek nie zrezygnowałam, czasami posłucham sobie muzyki, a nawet kwiatki wciąż podlewam. Nie dam się sterroryzować we własnym mieszkaniu. Jak ktoś jest taki nadwrażliwy, to niech się wyniesie na wieś. Tam jest święty spokój. W mieście mogą sobie rządzić, ale nikt ich nie posłucha.
Chyba, że ja czegoś nie rozumiem i faktycznie zachowuję się skandalicznie... Tylko dlaczego o tym nie wiem? Nie jestem żadną patologią, tylko normalną kobietą. Nie chcę nikomu uprzykrzać życia, ale to chyba nie powód, żebym chodziła cały czas na paluszkach i siedziała w głuchej ciszy. Niektórym to się naprawdę nudzi, żeby wymyślać takie problemy.
Co Wy o tym myślicie?
Ewelina