Chcę zwrócić honor wszystkim dziewczynom, którym przydarzyła się wpadka. Kiedyś mi się wydawało, że to wynika wyłącznie z ich głupoty i nie ma im czego współczuć. Teraz wiem, że o taką sytuację wcale nie trudno i może to być traumatyczne przeżycie. Chociaż sama w ciąży nie jestem, to przeżyłam strach przed niechcianą ciążą... A miałam się za bardzo odpowiedzialną.
Przyznam się szczerze, że kilka tygodni temu popełniłam wielki błąd. Najpierw zarwana noc z powodu pracy, potem kilka lampek wina i byłam tak nieprzytomna, że można było ze mną zrobić wszystko. Chłopak miał ochotę na małe co nieco, ja nie zaprotestowałam i zupełnie mu się poddałam. Podobno mnie uprzedzał, ale nic nie pamiętam. Wyszło na to, że zrobiliśmy to bez zabezpieczenia.
On nie miał gumek, ja miałam przerwę w braniu pigułek i tak prawie zrobiliśmy sobie dziecko.
Nie dopuszczałam nawet takiej myśli, ale z tyłu głowy był strach, że mogło do tego dojść. Podobno się wycofał zawczasu i nie powinno się nic wydarzyć. Wiadomo jak jest – jak nie powinno, to zazwyczaj się przydarza. Mimo wszystko nie myślałam o tym i od tego czasu bardzo pilnowałam i swoich pigułek, i jego prezerwatywy. Ciąża w tym momencie to najgorsza sytuacja, bo chcę najpierw skończyć studia, zmienić pracę i najchętniej wziąć jeszcze ślub.
O powiększeniu rodziny chętnie pomyślę, ale przynajmniej za kilka lat. Aż tu nagle zaczęłam się dziwnie czuć. Miesiączki mam nieregularnie, ale minęło już sporo czasu i wreszcie powinna przyjść. Do tego osłabienie, bardzo łatwo się męczyłam i ciągle byłam głodna. Przeraziłam się na poważnie, ze przyjdzie nam zapłacić za chwilę lekkomyślności. Kupiłam test i zrobiłam go w tajemnicy przed chłopakiem.
Kiedy zobaczyłam na nim 2 kreski, to aż mnie ścięło z nóg. Dla mnie to tragedia.
OK, może nie mam 15 lat i wpadka nie jest już takim dramatem, ale ja naprawdę nie planowałam zakładania rodziny w tym momencie. Od razu pomyślałam o tym, że będę musiała przerwać studia, wyrzucą mnie z pracy, rodzice przeklną, znajomi nie zrozumieją i ogólnie czeka nas jedna wielka masakra. Chodziłam taka znerwicowana przez ponad tydzień. Nie wiedziałam co mam zrobić. Ja – dorosła i zdawało się, że odpowiedzialna. To co mają powiedzieć nastolatki w takiej sytuacji?
Nagle bardzo je doceniłam. Nie wyobrażam sobie takiego dramatu i strachu w tak młodym wieku. Okazało się, że wcale nie jestem od nich mądrzejsza, bo ja też przez jedną chwilę zaniedbania urządziłam się na resztę życia. Wreszcie powiedziałam o wszystkim przyjaciółce. Ona, zamiast mi pomóc, wpadła w jeszcze większą panikę. Biegała po pokoju i utwierdzała mnie w przekonaniu, że bardzo źle się stało.
Wreszcie trzeba było powiedzieć o wszystkim chłopakowi. Jak on to przyjmie?!
To nie była prosta rozmowa, ale w sumie nie musiałam nawet dużo mówić. Powiedziałam tylko, że „musimy pogadać”, miałam łzy w oczach i on się sam domyślił. Zamiast mnie przytulić i powiedzieć, że wszystko będzie dobrze, usłyszałam od niego tylko „ja pier***”. Siedział bez ruchu i bez słowa. Dobiłam go tą informacją totalnie. W życiu nie widziałam go w takim stanie. Zapowiadał się ciekawy czas w naszym życiu, bo oboje nie widzieliśmy się w roli rodziców, a mleko już się niestety rozlało.
Przez kolejnych kilka dni byłam zupełnie nieprzytomna. Nie chodziłam na zajęcia, załatwiłam sobie zastępstwo w pracy i tak sobie siedziałam, myślałam i wpadałam w panikę. Ataki płaczu dopadały mnie co chwilę. Jak zadzwoniła mama, to aż się musiałam rozłączyć, bo nie byłam w stanie udawać, że wszystko jest w porządku. Mentalnie czułam się jak 14-latka, której ktoś zrobił dziecko. To był dla mnie wyrok.
Chłopak wreszcie się odezwał i stwierdził, że chyba nie da rady. To go przerasta.
Tego mi tylko brakowało. Wpaść i nie móc liczyć na ojca dziecka. Miała być sielanka, ślub, mieszkanie, rodzina, a okazało się, że to niemożliwe. Nic więcej nie powiedział, więc zrozumiałam to tak, że wspólnego życia sobie nie wyobraża. Urodzę sama dla siebie, a on mi pomoże, jak go zmuszę. Pewnie badaniami o ustalenie ojcostwa. Takie myśli chodziły mi po głowie. Całe moje życie obróciło się do góry nogami i nie wiedziałam co dalej.
Mama zauważyła, że coś jest nie tak. Wreszcie postawiła na swoim i nie dała mi wyboru. Musiałam z nią porozmawiać. Rozkleiłam się jak małe dziecko i powiedziałam jej prawdę. Przepraszałam, że bardzo ją zawiodłam, a ona płakała razem ze mną. Zrozumiała wszystko. Wreszcie się otrząsnęła, złapała mnie za ramiona i powiedziała prosto w twarz, że to nie koniec świata. Damy radę.
Zareagowała zupełnie inaczej, niż chłopak, który ostatnio był dla mnie ważniejszy od własnej rodziny...
Potem sprawy potoczyły się szybko. Kolejny test – okazało się, że negatywny. Badanie u ginekologa i zaprzeczenie ciąży. Cała ta panika na darmo, bo najwyraźniej pierwszy test się pomylił. Odetchnęłam z ulgą, bo naprawdę bardzo nie chciałam tego dziecka. Nie w tym momencie. Przeżyłam koszmar i na to samo naraziłam kilka innych osób.
Piszę o tym nie po to, żeby Wam pokazać, że test może pokazać błędny wynik (podobno wszyscy to wiedzą, tylko nie ja). Ta sytuacja doprowadziła do tego, że poznałam się na najbliższych osobach. Chłopak, którego stawiałam ponad wszystkimi, zawiódł na całej linii. Mama, której nie doceniałam – okazała się najwspanialszym wsparciem. Z tym patałachem zerwałam, bo trudno zachować się inaczej. Na mamę nie powiem już nigdy złego słowa i zawsze będę jej słuchała.
Zmieniło się też moje nastawienie do dziewczyn, które przeżyły coś takiego. O wpadkę naprawdę nie trudno...
Sylwia