LIST: „Odkąd urodziłam dziecko, rodzina nie pozwala mi się stroić! To niedorzeczne!”

Bliscy Oli twierdzą, że powinna się zajmować wyłącznie dzieckiem, a nie sobą.
LIST: „Odkąd urodziłam dziecko, rodzina nie pozwala mi się stroić! To niedorzeczne!”
11.09.2013

Drogie Czytelniczki,

bardzo chciałabym się Was poradzić, bo za nic nie jestem w stanie zrozumieć tego, co próbują mi wmówić najbliżsi. Mam do nich wielki szacunek, ale to, co wygadują, po prostu nie mieści mi się w głowie. Chyba nie zgłupiałam do tego stopnia, że tylko ja nie widzę problemu w moim zachowaniu, a w wszyscy wokół mają rację... Zacznę od tego, że zawsze dbałam o swój wygląd. Nie potrafiłam wyjść z domu byle jak ubrana, bez makijażu, przynajmniej rozczesanych włosów. Nie przesadzałam, ale też nie mogłam zrozumieć kobiet, które kompletnie się nie starają. Wcale nie chodziło o to, że chcę się komuś pokazać. Zwyczajnie lepiej się z tym czuję.

Uważam, że wygląd ma znaczenie, bo świadczy też o naszym szacunku do innych. Jeśli paraduję po mieście w starych dresach, trampkach i szopą na głowie, to znaczy, że jest mi wszystko jedno. A tak na pewno nie jest i to chyba drażni moją rodzinę. 4 miesiące temu moje życie zupełnie się zmieniło, bo na świat przyszedł mój synek. Zostałam mamą, musiałam się nauczyć wielu rzeczy i jakoś ogarniać nową sytuację. Mąż dużo pracuje, więc 3/4 dnia spędzam sama z dzieckiem. Chyba, że odwiedzi mnie mama, teściowa albo koleżanka. Problem w tym, że one jakoś nie chcą mi pomagać. Za to chętnie komentują mój wygląd.

 

To kompletna bzdura! Kocham mojego synka ponad życie i robię wszystko, by był czysty, najedzony i szczęśliwy. Po prostu, w odróżnieniu od innych znanych mi mam, zaciskam zęby i próbuję znaleźć chociaż chwilę dla siebie. One też by znalazły, ale najwyraźniej im się nie chce. Ich sprawa. Tak samo, jak mój wygląd i styl życia powinien być tylko moją sprawą. Ale za sprawą głównie mamy i teściowej – nie jest. Np. jakiś tydzień temu umówiłam się z koleżanką z pracy w mieście. Miałyśmy się spotkać w kawiarni. W tym czasie nikt nie mógł się zająć dzieckiem, więc wzięłam go ze sobą. Założyłam nową sukienkę i szpilki, zrobiłam makijaż i poszłam. Spotkałam teściową.

Zamiast powiedzieć „dzień dobry”, albo po prostu się uśmiechnąć i jakoś zagadać, ona rzuciła „jak ty wyglądasz?!”. Aż się przeraziłam. Może makijaż się rozmył, albo na sukience są jakieś plamy po śniadaniu synka? No nie... Chodziło o to, że miałam czelność wyglądać w miarę elegancko. Musiałam się tłumaczyć, że idę na spotkanie i nie chcę wyglądać jak typowa kura domowa, ale zbyła to milczeniem. Nie mogę zrozumieć, komu w tej sytuacji odbiło. Wszystkim wokół, albo mnie.

Podobnie było wtedy, kiedy organizowałam imieniny męża w domu. Poprosiłam mamę, żeby zajęła się wnukiem, bo ja chciałabym wyskoczyć do kosmetyczki. Powiedziała, że chyba zgłupiałam. Pierwszy raz odmówiła pomocy, bo stwierdziła, że to nie jest sytuacja alarmowa. Gdybym musiała załatwić coś ważnego, to by przyszła. Ale to jest tylko mój głupi wymysł i nie będzie mi w tym pomagała. No to wzięłam syna ze sobą, koleżanka spacerowała z nim przed salonem i udało mi się dopiąć swego. Mąż potem mnie komplementował, że ślicznie wyglądam i było mi bardzo miło. To takie dziwne, że chciałam mu zrobić przyjemność?

Wiem, że moja mama i teściowa, to kobiety z zupełnie innej epoki i nie powinnam się nimi tak przejmować, ale zaczynam mieć wyrzuty sumienia. Może one mają trochę racji? Zamiast marnować tych 15 minut na ubranie się i makijaż, powinnam poświęcać ten czas synkowi? Wtedy byłby przy mnie 24 godziny na dobę i niczego bym nie przegapiła. Według nich, tak właśnie powinno być. Matka nie może mieć czasu dla siebie, bo automatycznie zaniedbuje dziecko. Brzmi dziwnie, ale sama zaczynam się w tym gubić. Nie myślałam, że rodząc dziecko powinnam się pożegnać z wszystkimi przyjemnościami.

Muszę się trochę wytłumaczyć. To nie jest tak, że jestem typową tapeciarą, która zwraca uwagę tylko na wygląd, dziecko może płakać i domagać się uwagi, a ja nie podejdę, bo muszę się wystroić. Absolutnie tak nie jest. Po prostu doszłam do wniosku, że dla własnego komfortu psychicznego, muszę czasem poświęcić kilka minut dla siebie. Nie ważne, czy będzie to właśnie ten makijaż, zakupy czy ćwiczenia. To może być cokolwiek, byle było moje. Nikogo tym nie krzywdzę, a dzięki temu czuję się lepiej, niż przedtem. Znowu zaczynam przypominać kobietę.

Nie chcę być typową mamuśką, która podobno nie ma czasu dla siebie, więc wygląda byle jak, a kilka miesięcy po porodzie jej ciążowy brzuch wcale się nie zmniejsza. Nie chcę wzbudzać litości samym swoim widokiem, podkrążonymi oczami, bladą cerą, zmęczeniem. Chcę przynajmniej stwarzać pozory, że macierzyństwo mnie nie przerasta i nawet w takim momencie życia można być dalej sobą. Myślę, że mi się to udaje, ale niektórym nie mieści się to w głowie.

Mam 27 lat i nie chcę już teraz wyglądać na 40. A to bardzo możliwe, bo widzę moje koleżanki, które zapomniały o sobie. Kiedyś ich dzieci dorosną, staną się w miarę samodzielne, a one dalej będą takie. Ja tego nie chcę. Wiem, że muszę o siebie zadbać już teraz, żeby nie stracić swojej kobiecości i pewności siebie. Bycie matką jest dla mnie czymś wspaniałym, ale to nie oznacza, że przestałam być kobietą! I to się właśnie nie mieści w głowach niektórych moich bliskich.

Czy przejmować się ich komentarzami? Może powinnam się poddać i być matką i tylko matką, a nie żadną tam zadbaną kobietą? Bardzo bym nie chciała się teraz poddać.

Ola

matka

Przez pierwszy miesiąc zupełnie poświęciłam się macierzyństwu i było mi wszystko jedno, czy wyglądam ładnie. Zresztą, to trudne w tym momencie, bo zaczynają się zarwane noce, ciągłe karmienie, przewijanie itd. Dzisiaj nie wygląda to dużo lepiej, ale weszłam w tę rolę i nie mam z tym już żadnego problemu. Matką będę jeszcze przez wiele lat, więc postanowiłam, że zrobię wszystko, by nie być tylko kobietą siedzącą w domu i wychowującą syna. Potrzebuję kontaktu z ludźmi i chcę jakoś wyglądać. Niektórym najwyraźniej się to nie podoba i ciągle słyszę dziwne komentarze.

Widzę po moich koleżankach, jak to się może skończyć. To były raczej ładne dziewczyny, ale teraz wyglądają jak typowe mamuśki. Siedzą w domach, przestały się malować, nie mają siły, żeby zrzucić dodatkowe kilogramy. Kiedy raz na rok uda nam się spotkać, to zazwyczaj przychodzą z dzieckiem, byle jak ubrane, z twarzami, które mówią o nich wszystko. Niestety, nic dobrego. To była dla mnie najlepsza przestroga. Powiedziałam sobie, że nie doprowadzę się do takiego stanu i chyba mi się to udaje. Obcy ludzie mnie podziwiają, ale rodzina twierdzi, żepowinnam się zająć tylko dzieckiem, a nie sobą.

Już w drugim miesiącu życia synka zaczęłam delikatnie ćwiczyć. Była to gimnastyka, którą zaleciła mi lekarka i szybko się w to wdrożyłam. Kiedy on spał, ja rozkładałam matę i się ruszałam. Często nie miałam kompletnie siły, ale zaciskałam zęby. Sporo już schudłam i na pewno na tym nie poprzestanę. Mama i teściowa mówią, że przesadzam, bo w tym czasie mogłabym posprzątać mieszkanie, wyprać ubranka, albo zrobić coś bardziej pożytecznego. Ale ja na to wszystko mam czas potem! Wymieniłam też swoją garderobę, bo zaczęły mnie denerwować te obwisłe ubrania bez kształtu. Kiedy zobaczyły nowe, przylegające sukienki, dosłownie złapały się za głowę.

Wyciągnęłam z szafy także buty na obcasach, dokupiłam kilka par i teraz kiedy gdzieś wychodzę, mogę w miarę normalnie wyglądać. Tak jak przedtem, a tego bardzo potrzebowałam. Oczywiście na spacer z maluchem tak się nie stroję, ale dalej przykładam wagę do wyglądu. Delikatny make-up, ładna bluzeczka, wygodne, ale eleganckie spodnie. Inne mamy z osiedla wcale się tym nie przejmują i wychodzą w byle czym. Jeśli mają ochotęparadować w dresach i bluzach mężów, to ich sprawa. Ja tak nie chcę, a rodzina zaczyna mnie wpędzać w wyrzuty sumienia. „Bo nie skupiam się na dziecku, ale na sobie”.

Polecane wideo

Komentarze (119)
Ocena: 5 / 5
Anonim (Ocena: 5) 25.06.2014 22:37
Pamiętaj szczęśliwa Mama to dobra Mama. Słuchając własnej Mamy i teściowej nigdy nie będziesz szczęśliwa.
odpowiedz
natalia (Ocena: 5) 27.11.2013 09:10
śmierdzi mi to wymysloną historyjką ale chyba uwierze w wszystko bo ludzie są absurdlani. jeżeli to prawdziwa historia i jest tak jak napisałaś to za przeproszeniem...miej w tyłku co mówi teściowa i mama, a także te wszystkie zazdrośnice. dbaj o siebie! dziecko jest najważniejsze ale to nie znaczy że ty jestes na ostatnim miejscu. Dziecko, Ty potem obiad dla męża i na końcu reszta rzeczy sprzątanie, pranie...nie zapominaj o sobie! trzymam kciuki i podziwiam!:)
odpowiedz
GiGa (Ocena: 5) 18.09.2013 10:33
Nie słuchaj matki ani teściowej:). Podziwiam Cię za to i gratuluję. Jeżeli będę mieć dziecko, to na pewno nie chciałabym być zapuszczoną mamuśką z tłustymi włosami i w rozciągniętym dresie :D
odpowiedz
Anonim (Ocena: 5) 17.09.2013 06:22
Tak trzymać! Papilotki Cię popierają i wspierają :-D Pamietaj, ze na poczatku byłaś kobietą, zanim zostałas matką, i kobieta pozostaniesz także po tym jak dzieci dorosną.
odpowiedz
Anonim (Ocena: 5) 15.09.2013 20:14
Moze henna farbuje albo innymi naturalnymi farbami ktore nie szkodza dziecku :) teraz na rynku jest tego pelno :D
odpowiedz

Polecane dla Ciebie