Droga Redakcjo!
Naprawdę mi przykro, że w Polsce w ogóle trzeba o tym mówić. Czasami mam wrażenie, że naprawdę cofamy się do ciemnogrodu i już nic nie jest w stanie nas uratować. Zawsze najmądrzejsi, wszystko wiedzą i niczego się nie boją. Tacy (niektórzy) jesteśmy. Ale do głowy by mi nie przyszło, że o mojej siostrze można powiedzieć to samo. Wychowała nas jedna mama, ale widocznie niektórych przed głupotą nie da się uratować. Dowiedziałam się, że jest antyszczepionkowcem, chociaż nigdy głośno o tym nie mówiła. W sumie to się nie dziwię, bo wstyd się przyznać do takiego zacofania...
Ja dzieci jeszcze nie mam, bo uważam, że nie jest to najlepszy moment. Najpierw przydałoby się już tak na serio ustatkować, mieć własne mieszkanie, jakąś tam pozycję, a dopiero potem można powoływać do życia nowego człowieka. Byłam przekonana, że moja siostra jest właśnie w takim momencie. Fajne małżeństwo, własny dom, ta sama firma od lat. Bardzo się ucieszyłam, kiedy ogłosiła, że jest w ciąży i będę ciocią. Trudno mi było sobie wyobrazić lepszy materiał na mamę. I w sumie myślałam tak prawie do dzisiaj, ale prawda wyszła wreszcie na jaw.
fot. Thinkstock
Najpierw może wrócę do tematu antyszczepionkowców. Zawsze na samą myśl o tych ludziach ciśnienie mi się podnosiło. Jak wielką pustkę trzeba mieć między uszami, żeby karmić się takimi bzdurami, a co gorsze – ryzykować życiem własnych dzieci? Ci ludzie są przekonani, że są najmądrzejsi, bo dużo czytają i się interesują, ale przez tą „wiedzę” są jeszcze bardziej niepełnosprawni umysłowo. Bo trzeba wiedzieć, co się czyta. Oni wybierają najgorsze źródła, karmią się nimi, a potem bezczelnie promują tę tajemną wiedzę. Spisek, autyzm, tragedia – już ja znam ich repertuar. Rządy chcą wykończyć ich pociechy, ale oni na szczęście poznali najprawdziwszą prawdę.
Ich prawda polega na karmieniu się najmniej wiarygodnymi badaniami, podsycaniu lęku i zwykłej skłonności do szukania dziury w całym. Zawsze mają sporo do powiedzenia o kalekich dzieciach, które zachorowały po szczepionce, a nawet o takich, które umarły. Znają takie przypadki osobiście? Nie, ale „wiedza” z internetu im wystarczy. Zawsze znajdą potwierdzenie swoich obaw, bo takich oszołomów jest na świecie niestety wielu.
Nie podejrzewałam, że moja siostra jest jedną z nich.
fot. Thinkstock
Tak naprawdę nigdy się nie zdradziła ze swoimi chorymi poglądami, co trochę ją wyróżnia. Może oświecała ludzi w internecie, a rodzinie nie chciała podpaść? To całkiem możliwe. Dobrze wiedziała, że wtedy nie zawahałabym się na nią donieść. Co z tego, że rodzina, skoro cierpi niewinne dziecko. Ale prawda jest też taka, że nikt nigdy z nią na ten temat nie rozmawiał. Wszystkim wydawało się oczywiste, że kiedy chodzi z synkiem do lekarza, to na pewno też go szczepi. Bo tak robią normalni i odpowiedzialni rodzice. Myślałabym tak do dzisiaj, gdyby wreszcie nie doszło do najgorszego.
Jej syn 2 miesiące temu zachorował. Kiedy wyszło na jaw, o co chodzi, to już nie miałam wątpliwości. Chodzi o chorobę, przed którą powinna chronić go szczepionka. Najpierw twierdziła, że tylko ją przegapiła, a potem się okazało, że karta jego szczepień jest zupełnie pusta. Byłam wściekła na wszystkich. Przede wszystkim na nią i jej męża, który musiał wiedzieć, ale też na urzędników i lekarzy, którzy nie potrafili tego upilnować. Trzeba było ją postraszyć karą, zamiast czekać na najgorsze!
fot. Thinkstock
Wydawało się, że mój chrześniak jakimś cudem z tego wyszedł, ale po tygodniu spędzonym w domu znowu zaczęło się coś dziać. Doszło do powikłań i znowu wylądował w szpitalu. W jeszcze gorszym stanie, niż przedtem. Naprawdę walczono o jego życie. Teraz sytuacja jest już stabilna, ale nikt nie jest w stanie powiedzieć, jakie konsekwencje będzie miała głupota jego matki. Może to dopiero początek? A najgorsze jest to, że ona dalej nie zmądrzała. Najpierw płakała, przyznała się do winy, chciała wszystko naprawić, a teraz znowu wymyśla powody, dlaczego zrobiła dobrze... Dziecko prawie jej umarło, a ona ma czelność twierdzić, że gdyby go zaszczepiła, to pewnie już dawno byłby kaleką. Propaganda antyszczepionkowców okazuje się silniejsza od zdrowego rozsądku.
Co jeszcze złego musi się stać, żeby zmądrzała? Przykro mi to mówić, ale mam nadzieję, że kara jej nie minie. Niektórzy twierdzą, że choroba dziecka jest najbardziej dobitnym ostrzeżeniem. Na zdrowy rozum tak, ale wyraźnie jej to nie ruszyło. Nikt nie może być pewny, że kiedy mały dojdzie już do siebie, ona zmieni swoje postępowanie. Dalej nie będzie go szczepić, a może w ogóle zrezygnuje z wizyt u lekarzy. Jest naprawdę do wszystkiego zdolna. Jej się należy jakiś kurator, nadzór, a może nawet poważniejsze konsekwencje!
fot. Thinkstock
Ta cała sytuacja pokazała mi, jak groźna może być niewiedza i trwanie w niej. Są niestety ludzie, do których nie docierają nawet oczywiste oczywistości. Nie zrozumcie mnie źle, nie chodzi mi dokładnie o moją siostrę, ale jestem zdania, że w skrajnych sytuacjach należałoby takim rodzicom odbierać dzieci. Może nie na zawsze, ale to chyba jedyny sposób, żeby wstrząsnąć takim bezmyślnym człowiekiem. Nie chcę tego dla siostry, ani jej synka, ale ich wszystkich trzeba traktować z taką samą surowością. Jak ktoś ryzykuje życiem niewinnej istoty, to nie ma się co oglądać na to, co wypada, a co nie. Dobre samopoczucie rodziny jest mniej warte, niż życie.
Wiele razy byłam już u niego w szpitalu i wiem, co lekarze myślą o siostrze. Jedna pielęgniarka szczerze przyznała, że nie może na nią patrzeć. Z jednej strony żal jej, że dorosła osoba może się karmić takimi bzdurami, a z drugiej – jest na nią wściekła. Inny doktor powiedział, że wystąpi o jej ukaranie i zdziwił się, kiedy nie protestowałam. Doszło do sytuacji, kiedy nie mam zamiaru bronić najbliższej mi osoby. Może gdybym zobaczyła, że zmieniło się jej myślenie... Ale do tego raczej nie doszło.
fot. Thinkstock
Jestem przekonana, że ona teraz w internecie jest bohaterką. Na pewno pisze o spisku i o tym, jak jest prześladowana. A dziecko pewnie zachorowało, bo ktoś je otruł. Sama nie mogła się do tego przyczynić. I takim gadaniem zachęca innych rodziców do takiego eksperymentowania na swoim potomstwie.
Nie wiem czym to się skończy – może mandatem, może procesem, ale nie można udawać, że nic złego się nie stało. Nie będę jej broniła tylko dlatego, że jest moją siostrą. Muszę chronić chrześniaka, który tego potrzebuje. Na rodziców najwyraźniej nie może liczyć.
Antyszczepionkowcy, właśnie do tego doprowadzacie!
Justyna