Drogie dziewczyny,
Mam na imię Katarzyna, mam 25 lat. Moja młodsza siostra - Karolina, w sierpniu wychodzi za mąż. Bardzo bym się cieszyła, gdyby nie to, że ona ma 22 lata, a to oznacza, że życiowo wyprzedza mnie o 3. I to ja zawsze chciałam mieć męża i otwarcie o tym mówiłam, a ona pogardliwie wyrażała się o instytucji małżeństwa.
Pamiętam dobrze, jak miała 19 lat i mówiła, że jest feministką, że jej faceci nie są potrzebni do szczęścia. Ja zawsze rozumiałam, że po to są kobiety i mężczyźni, żeby się łączyli w pary i wzajemnie wspierali, zakładali rodzinę, starzeli ze sobą. Ale ona potem poznała tego swojego Michała i zatraciła zupełnie własne poglądy!
Miałam kilku chłopaków. Zawsze sobie wyobrażałam, że to już ten jedyny. Nawet jak miałam 18 lat i spotykałam się z chłopakiem z klasy z liceum, w głębi duszy wierzyłam, że po maturze weźmiemy ślub.
Ale te miłości licealne nie były istotne później, kiedy na studiach poznałam Jego. Naprawdę się zakochałam. To co nas łączyło było wyjątkowe. Wydawało mi się, że już zawsze będziemy razem. Kiedy myślałam o swojej przyszłości, on w niej był. I nasz dom, dzieci. Często myślałam o ślubie, weselu, ale to chyba normalne, jak się kogoś bardzo kocha.
A potem coś zaczęło się psuć. On unikał spotakań, lakonicznie odpisywał na moje sms-y. Kiedy pytałam, co się dzieje, mówił, że nic, że wszystko OK. Ale ja czułam, że coś jest nie tak. No i miałam rację. Wreszcie powiedział mi o innej. Niby się zakochał. A ja wiem, że omamiła go wielkimi piersiami i pieniędzmi tatusia.
Chyba dlatego tak bardzo zazdroszczę Karolinie, że jej (mimo, że wcale o tym nie marzyła, a nawet tego nie chciała) przydarzyła się miłość. Tylko to wesele...
To będzie impreza na 150 osób, więc taka w sam raz. Ale wszyscy w parach. I to raczej albo małżeństwa, albo narzeczeństwa, albo zakochani. A ja nawet nie mam żadnego kolegi, którego mogłabym zabrać. Naprawdę, jedyny kandydat na partnera to... mój kuzyn, ale czułabym się żałośnie. Poza tym on też jest zaproszony i na pewno weźmie jakąś koleżankę.
Myślałam też o zabraniu koleżanki - tak po prostu, do towarzystwa. Ale w takich małych społecznościach to zaraz gadają, że lesbijka. po co mi takie plotki? Zostałam więc sama. Zazdroszczę Karolinie. I współczuję sobie, to wielki wstyd iść na wesele własnej siostry bez faceta. Szczególnie jak się ma wrażenie, że się zostanie starą panną...
Kasia
Na Wasze listy czekamy pod adresem redakcja(at)papilot.pl.