Szanowna Redakcjo!
Czytałam u Was różne listy i wszystkie dotyczą ich autorek, ich problemów, wątpliwości. Ja chciałam napisać kilka słów w sprawie kogoś innego. Myślę, że mam do tego prawo, bo jest to jedna z najbliższych mi osób. Moi rodzice mają dwie córki – mnie i moją siostrę. Nie mówią o tym głośno, ale wiem, że się o nią martwią. Ja też zauważyłam, że coś tu jest nie tak. Poruszam ten temat, bo ją bardzo kocham i chcę dla niej jak najlepiej. Chciałabym pomóc, jeśli to w ogóle możliwe...
Z siostrą zawsze byłam bardzo blisko, ale wiadomo, że trochę się od siebie oddaliłyśmy. Ona jest dużo starsza ode mnie i już dawno wyprowadziła się z domu. Uważam, że jest bardzo mądra i zaradna, chociaż bardzo rzadko opowiada o swoich uczuciach. Niby często się widzimy, czasami nawet spędzamy razem wakacje, ale ja tak naprawdę nie wiem, co jej siedzi w głowie. Podobno wszystko jest dobrze.
Nie wiem, czy to prawda. Jakoś nie chce mi się wierzyć, że właśnie takie życie sobie zaplanowała. Ma już 34 lata, nie założyła rodziny i chyba się na to nie zanosi. Ma takie prawo, ale to nie jest fajne.
Tęskni mi się za czasami, kiedy życie było mniej skomplikowane. Kobieta w tym wieku była żoną i mamą. Spełniała się w tym i było dobrze. Teraz każdy robi co chce, a potem może mieć tylko wyrzuty sumienia. Chyba za dużo w tym dowolności i niektórzy się gubią.
Chciałabym, żeby moi najbliżsi byli szczęśliwi. Nie mogę pozbyć się wrażenia, że siostra myśli o innym życiu, ale coś ją od tego powstrzymuje. Może za bardzo się przyzwyczaiła do beztroski? Może jest czegoś niepewna? Byłoby dobrze, gdyby chociaż otwarcie nam o tym powiedziała. To nie jest fajna sytuacja, że rodzina musi się wszystkiego domyślać.
Myślicie, że tu może być jakiś problem? Nie jestem wścibska i uważam, że każdy robi to, co chce. Jeśli poruszam taki temat, to znaczy, że naprawdę się martwię i widzę coś niedobrego...
Anna
Ze względu na różnicę wieku, mogłam się przekonać, że ona jest bardzo uczuciowa i odpowiedzialna. Kiedy rodzice byli w pracy, ona się mną zawsze zajmowała. Nigdy nie było między nami wielkich kłótni. Potrafiła zrezygnować z wyjścia z domu, bo wiedziała, że jestem pod jej opieką. Chciałam coś załatwić, to zwracałam się do niej, a dopiero potem do mamy. Zawsze mi się wydawało, że bardzo się do macierzyństwa nadaje. Dalej tak twierdzę.
Jej życie uczuciowe było raczej spokojne. Pamiętam chłopaka, z którym była od końca liceum do początku studiów, potem był jeszcze jeden, a od 7-8 lat jest cały czas z tym samym. Bez ślubu, chociaż wszyscy traktują ich już jak małżeństwo. Ja go lubię, moi rodzice też. Byłoby fajnie, gdyby wreszcie się pobrali. O takich planach jednak nie słychać.
Oczywiście nie możemy im tego podpowiadać, chociaż wiem, że mama czasami przestaje być dyskretna i pyta wprost, kiedy jej córka stanie przed ołtarzem. Ciągle te same wymijające odpowiedzi – kiedyś.
Trudno powiedzieć z czego to wynika, bo wśród ich znajomych po ślubie są już prawie wszyscy. Ciągle chodzą na jakieś wesela i nie słyszałam, żeby to jakoś źle komentowała. Wydaje mi się, że ona by chciała, ale czeka na jego pierwszy krok i nic z tego nie wychodzi. Bez tego można jeszcze jakoś żyć. Widać, że się kochają, bo być tyle lat ze sobą, to nie jest byle co. Nie rozumiem tylko jednego – skoro jest im tak dobrze, to dlaczego wreszcie nie zdecydują się na dziecko?
Wątpię, żeby chodziło o jakieś problemy zdrowotne. Siostra jest taka, że gdyby się o czymś takim dowiedziała, to pierwsza powiedziałaby rodzicom. Może to wszystko wynika z tego, że ona nie chce, bo nie jest pewna? Z jednym facetem tyle lat, żadnych poważnych deklaracji... Sama bym miała wątpliwości. Ale fakty są takie, że ona ma 34 lata, on 36 i młodsi już nie będą. Boję się, że kiedyś będzie żałowała.
Siostra jest bardzo energiczną osobą. Ciągle się uśmiecha, w niczym nie widzi problemu, chętnie pomaga. Trudno ją podejrzewać o depresję. Ale czasami, nie wiem nawet jak to wytłumaczyć, ja widzę w jej oczach taką tęsknotę. Chyba chciałaby być mamą i żoną. Tylko tak się zawzięła, że może już nic z tego nie wyjść.
Udaje taką nowoczesną i wyzwoloną. Nie potrzebuje męża, skoro ma stałego partnera, nie potrzebuje dziecka, bo mogłoby jej przeszkodzić w karierze. Chodzi z wysoko podniesioną głową, bo ma przewagę nad swoimi koleżankami. One wiele rzeczy muszą (zająć się domem, dzieckiem), a ona tylko może. I często z tego korzysta, bo stać ją na różne zachcianki, ciągle gdzieś wyjeżdżają, imprezują. Przyzwyczaiła się do takiej wygody i nie wiem, czy za 5-10 lat będzie z tego dumna.
W naszej rodzinie jest małe dziecko – kuzynka urodziła w wakacje. Byłyśmy tam kilka razy i widziałam, jaka moja siostra jest naprawdę. Ona prawie płacze z zachwytu jak widzi to maleństwo, uwielbia go nosić na rękach, czule do niego mówi. Byłaby cudowną mamą i jestem o tym przekonana. Tylko ciągle jest to, że „byłaby”, a nie „jest”. A lata niestety lecą i za chwilę to może być niemożliwe.
To nie jest fajna sytuacja, że niby jesteśmy siostrami, a na takie tematy nie da się szczerze porozmawiać. Nie chcę wyjść na wścibską i ją w jakiś sposób obrazić. Dlatego gryzę się z myślami i czekam na cud.
Jak ją widzę taką uśmiechniętą, planującą kolejny wyjazd, urządzającą mieszkanie i tak dalej, to cały czas mam wrażenie, że ona tylko maskuje swoje prawdziwe uczucia. To widać w niektórych gestach i chociaż nie da się tego prosto wytłumaczyć, to ja jestem pewna, że coś tu nie gra. Tak, jakby chciała coś zmienić, ale nie mogła, albo bała się, że dziecko okaże się problemem. Wszyscy z rodziny, jak czasami się spotkamy bez niej, mówią to samo – szkoda takiej fajnej dziewczyny.
Wiem, że nie wszystkim jest pisana taka rola, ale jeśli nie ona, to nie wiem kto... Odpowiedzialna, niby radosna, zaradna, ze stałym facetem, z warunkami. Lubiąca, a nawet kochająca dzieci. Szkoda tylko, że na razie cudze. Nawet jeśli ona tego naprawdę nie widzi, to tym bardziej powinnam się martwić. Za chwilę będzie za późno i ona będzie żałować. Co by aktualnie sobie nie myślała.
Nie chcę jej wpychać na siłę dziecka do brzucha, każdy bierze za siebie odpowiedzialność, ale jako siostra mam chyba prawo się martwić. Jak jeszcze rozmawiałyśmy otwarcie, to z wielkim uśmiechem mówiła o swojej przyszłej rodzinie...