Nie jestem raczej jedną z tych, co to się wszystkiego czepiają. Z reguły mam gdzieś, co i kto robi, o ile mnie to nie dotyczy. Mimo wszystko to nie daje mi spokoju. Chodzi o niepozorne i zdawałby się głupie mycie włosów. Coś zupełnie normalnego i żadnej filozofii tu być nie powinno. Wychodzi na to, że jest i to głębsza, niż mogłam się spodziewać!
A więc tak… Wyjechałam z kilkoma dziewczynami z uczelni na wycieczkę. To znaczy, bardziej na konferencję naukową, która była częścią naszego zaliczenia. Spędziłyśmy tam tydzień, po 3 w pokoju. Moje obie współlokatorki znałam bardziej z widzenia, więc dopiero teraz mogłyśmy się lepiej poznać. Ale wiecie co? Jednej z nich wcale nie mam ochoty bliżej poznawać, bo mi podpadła.
Uważam ją za osobę mało higieniczną, a ona się tym jeszcze szczyci. Poszło o te nieszczęsne włosy, które ona moim zdaniem myje za rzadko.
Zobacz również: Ona rok temu odstawiła szampon do włosów! Było warto?
fot. Thinkstock
Wreszcie trzeciego dnia chciałam ją zachęcić do zrobienia ze sobą porządku. Zaproponowałam, żeby poszła się myć jako pierwsza i ma na to tyle czasu, ile zechce. Suszarka będzie też do jej dyspozycji. Odpowiedziała tylko, że dziękuje i poszła. Za 10 minut wróciła. Prysznic słyszałam, suszarki nie. Włosy miała całkiem suche. Znowu ich nie umyła! Zaczęłam się martwić, żeby jakiegoś robactwa nie rozniosła. Tyle się teraz słyszy o wszach i pluskwach.
Powinnam dać sobie spokój, ale strasznie mnie to dziwiło i denerwowało. Zapytałam ją wprost - kiedy zamierza je umyć, bo jesteśmy tu już 3 dni, za nami długa podróż i w ogóle, a ona nic z nimi nie robi. Suchego szamponu też u niej nie widziałam. Stwierdziła, że ona nie ma takiej obsesji jak my i umyje po powrocie.
ŻE CO??? Młoda dziewczyna umyje włosy po tygodniu? Przez chwilę pomyślałam, że to jakaś ekolożka oszczędzająca wodę, ale okazało się, że nie o to chodzi.
Zobacz również: Jak się uczesać, gdy nie masz czasu umyć włosów? (7 prostych pomysłów)
fot. Thinkstock
Ok, przejmuję się tym, bo zależy mi na tym jak wyglądam. Nie chcę chodzić z tłustymi strąkami i śmierdzieć. Jej to nie przekonało. A mnie zrobiło się jeszcze bardziej niedobrze, jak sobie uświadomiłam, co ona musi mieć na tych włosach po tygodniu. One już chyba żyją własnym życiem. Obraziła się, kiedy powiedziałam, że zadbana kobieta powinna myć włosy przynajmniej raz dziennie. W ten sposób podobno nazwałam ją brudaską.
Nie użyłam tego słowa, chociaż może sens jest taki. Dla mnie to jej zachowanie jest dziwactwem. Po powrocie mijamy się bez słowa. Ona naprawdę do końca wyjazdu porządnie się nie umyła. Może brzydko nie pachniała i jej włosy nie wyglądały tragicznie, ale na samą myśl robiło mi się niedobrze.
Ja się pytam - kto tu ma rację?
Justyna
Zobacz również: Nie wierz ludziom, którzy mówią, że niemycie włosów jest super!
fot. Thinkstock
No i się zaczęło… Wytłumaczyła nam, że włosy potrafią się same regenerować. Przy zdrowej skórze łoju nie ma aż tak długo, żeby go ciągle zmywać. Jak myje się włosy codziennie, to ciało się rozleniwia i potem sobie z brudem nie radzi. Ona od dzieciństwa robi to tylko raz w tygodniu i podobno nie ma żadnych problemów. Jest czysta, włosy się układają, a przy okazji oszczędza sporo czasu.
Nie mogłyśmy uwierzyć w to, co słyszymy. Drążyłam temat i usłyszałam, że sama przesadzam. Ona nawet podejrzewa, że mam jakąś nerwicę i traktuję mycie włosów jak rytuał. Bo robię to codziennie i ciągle tylko planuję, kiedy będę mogła je spłukać i wysuszyć. Niepotrzebnie jej powiedziałam, że w normalnych warunkach używam szamponu nawet 2 razy dziennie. Prawie zeszła na zawał w tym momencie.
Stwierdziła, że zwariowałam. Żaden normalny człowiek podobno tego nie potrzebuje. Że mnie już nie chodzi o higienę, ale to jakiś nerwowy tik.
fot. Thinkstock
Co wieczór musiałyśmy się dzielić łazienką. Rano nie było czasu na jakieś długie kąpiele i w ogóle. Myślałam, że będzie spory problem, bo nie dość, że 3 dziewczyny, to jeszcze wszystkie z długimi włosami. Żadna z nas nie wzięła porządnej suszarki i używałyśmy takiej małej hotelowej. Przez pierwsze 2 dni aż się zdziwiłam, że tak ładnie współpracujemy. Żadnego czekania do łazienki i bicia się o suszarkę.
Dopiero potem się zorientowałam, że z nas 3 tylko 2 w ogóle używają wody i podobnych sprzętów. Jedna co wieczór brała tylko prysznic, myła zęby i była gotowa do łóżka. Nawet miała potem pretensje, że się tak późno suszymy i ona spać nie może. Tylko, że mnie zajmowało to jakieś 40 minut, a drugiej koleżance nawet godzinę.
Długie, gęste włosy i słabiutka dmuchawa suszarki. Ale wyszło na to, że ona tego nie rozumie. Bo sama nie ma co suszyć.