Drogie Czytelniczki,
Jestem jedną z tych głupich, naiwnych dziewczyn, które zgodziły się na związek na odległość :/ Urodziłam się i zawsze mieszkałam w Krakowie. Kocham moje miasto. Tutaj dorastałam, chodziłam na pierwsze randki, piłam w ukryciu piwo. Później studiowałam i coraz bardziej się zakochiwałam - w naszej starówce, w Kazimierzu i... w Darku.
On też jest z Krakowa. Poznaliśmy się już w liceum, ale coś więcej niż sympatię poczuliśmy do siebie na studiach. Nie bylismy na tym samym kierunku, ani nawet na tym samym wydziale, ale... wiecie jak to jest, każdy funkcjonuje w takim czy innym kręgu i po prostu ma kontakt z pewnymi ludźmi. Tak właśnie było z nami.
Z nikim nie byłam w związku dłużej niż z Darkiem. Może i nie straciłam z nim cnoty, ale dziś tego żałuję, bo nasz seks zawsze był piękny i romantyczny. Moi rodzice bardzo go lubią, ja chyba też jestem lubiana przez jego mamę (Darek wychował się bez ojca), więc naprawdę wszystko układa się idealnie. Tzn. układało - do czasu.
Kilka miesięcy temu oboje z pewnym poślizgiem skończyliśmy studia. Mnie dość szybko udało się znaleźć pracę. Nie zarabiam dużo, ale mam blisko (dosłownie kilka minut spaceru z domu do biura), pracuję w fajnym gronie młodych osób, mam umowę o pracę, a nie jakąś śmieciówkę.
Niestety Darek nie miał tak łatwo. Rozsyłał CV w różne miejsca, ale nikt się nie odzywał. Wreszcie zadzwonili do niego z jednej fimy, ale... potrzebowali ludzi do nowej placówki - w Warszawie. Oczywiście ja byłam przeciwna, ale zostawiłam mu wolną rękę. Fakt - potrzebujemy pieniędzy, to przecież ważne, żeby mieć za co żyć.
Wreszcie, po wielu rodzinnych naradach, Darek podjął decyzję.Postanowił wziąć tę pracę - miał mieszkać w Wawie od poniedziałku do piątku, a na weekendy wracać do mnie. Oczywiście czasami i ja mogłabym odwiedzić stolicę i nawet byłam już u niego dwa razy, ale to nie takie łatwe, bo czasami muszę pracować w soboty.
Niestety nie jest nam łatwo. On pracuje po 10 godzin dziennie, a wieczorem jest zbyt zmęczony, żeby ze mną pogadać przez telefon. Tzn. dzwoni, stara się, ale mnie się serce kraja, kiedy słyszę jego umordowany głos w słuchawce i mówię mu "ok kochanie, zdzwonimy się jutro, jak wypoczniesz". Ale wiadomo, że jutro nie jest lepiej, bo on znowu jest wykończony. Takie są niestety początki w korporacji. Haruje się wół, po kilkanaście godzin na dobę.
Kiedy byłam u niego w Warszawie po raz pierwszy, załamało mnie to miasto. Wszyscy gdzieś gnają, nawet w weekend! Potem wieczorem, kiedy bylismy w klubie, byłam świadkiem kilku strasznych sytuacji, jakie w Krakowe pewnie nigdy by się nie wydarzyły.
Kobiety w tym mieście są takie... dostępne, łatwiejsze niż tutaj, inne. Eksponują swoje ciała w niesmaczny sposób, podrywają mężczyzn, uwodzą. Martwię się o Darka. Widzę na Facebooku, jakich ma nowych znajomych. Domyślam się, że poznaje ich w pracy i po pracy. Kiedy o nich (o nie?) pytam, on się denerwuje. Wiem, że nie ma niczego na sumieniu, ale...
Oddalamy się od siebie. Zdarza się, że on nie odpisuje mi na maila cały dzień. Pisze mi tylko smsa, że nie ma czasu odpisać i odpowie wieczorem. W rezultacie odpisuje rano, albo dzień później - w dodatku jednym zdaniem. Kiedy mu mówię "rzuć to, wróć o Krakowa", on się denerwuje, twierdzi, że lubi tę pracę, że się rozwija.
Zaczęłam myśleć o przeprowadzce. Ale on mi tego nie zaproponował, to byłaby moja inicjatywa. Poza tym... Kocham Kraków. Pytanie - czy Darka kocham bardziej niż moje miasto? I czy warto rzucać wszystko i się poświęcać, by być u boku mężczyzny?
Agnieszka
Na Wasze listy czekamy pod adresem redakcja(at)papilot.pl.