Nie wiem co mnie tak nastroiło, chyba zbliżająca się Wielkanoc... Jestem młodą, podobno ładną i towarzyską dziewczyną, ale wśród rówieśników czuję się coraz częściej jak kosmitka. Nie mam ochoty pokazywać swoich piersi, nie imponuje mi ostry makijaż, nie lubię krótkich spódniczek. Nie imprezuję co weekend, nigdy nie piłam alkoholu, o seksie w ogóle nie ma mowy. Tak zostałam wychowana i mogę powiedzieć, że po prostu się szanuję. Wiem, że na wszystko przyjdzie czas, a na razie mam większe problemy, niż to, czy chłopak na mnie spojrzy, albo w co się ubrać. Niestety, moje koleżanki myślą tylko o takich sprawach...
Mam 17 lat, chodzę do liceum, więc podobno w tym wieku powinnam przeżywać bunt. Seks, alkohol, brak odpowiedzialności i szacunku do rodziców itd. A ja wcale taka nie jestem i nigdy nie byłam. Zachowuję się jak normalny młody człowiek, a nie pierwsza lepsza dziewucha bez szacunku do siebie. Teraz mam w głowie to, jakie przedmioty wybrać na maturze, na jakie pójść studia, z jakim zawodem związać swoją przyszłość. To chyba ważniejsze, niż robienie z siebie głupka w Internecie albo na imprezach.
Jestem grzeczna, jak mówią mi dorośli, albo sztywna, co często słyszę od rówieśników. Nie tylko dlatego, że znam swoją wartość i mam poukładane w głowie, ale też dlatego, że przyznaję się do swojej wiary. W Polsce coraz trudniej być osobą wierzącą, zwłaszcza młodemu człowiekowi. Co się z Wami stało?!
Mam nadzieję, że w Wielkanoc jakimś cudem wejdziecie do kościoła i chociaż chwilę się nad sobą zastanowicie. Spróbujcie poprosić Go o radę, a na pewno odpowie. Religia nie jest złem. Złem jest walka z religią, która prowadzi do nienawiści i zupełnego zdziczenia obyczajów. Codziennie modlę się za moje koleżanki i kolegów. Za Was też mogę, nawet jeśli nienawidzicie mnie za to, że wyznałam swoją wiarę.
Basia
To mnie chyba najbardziej denerwuje. Moi znajomi są strasznie mocni w gębie – nie wierzę, gardzę Kościołem, księża to złodzieje itd. Później nie mają problemu z tym, żeby na religii pięknie odmawiać pacierz, śpiewać kolędy w czasie Wigilii, chodzić z koszyczkiem, żeby go poświęcić. To właśnie pokazuje, jak są niewiarygodni. Może nawet gdzieś tam głęboko w sercu wierzą w Boga, ale przed kolegami wstydzą się do tego przyznać. Dlatego jedno mówią, a drugie robią.
Polecam wszystkim, żeby się nie wstydzić. Naprawdę nie ma sensu ulegać temu terrorowi. Masz pełne prawo do tego, żeby wyznawać swoją wiarę. Jest znacznie starsza, niż te dzisiejsze chore obyczaje. To dzięki niej ludzie się jeszcze nie wymordowali, a nasze państwo przetrwało. Zawdzięczacie Jezusowi i Kościołowi tak dużo, więc przestańcie obrażać.
Mogę to przekazać w tym liście, bo niestety nie jestem jeszcze tak silna, żeby to wykrzyczeć w klasie, szkole, na ulicy. Nienawiść niewierzących jest zbyt groźna.
Już kiedyś zostałam zepchnięta ze schodów przez obcą dziewczynę ze szkoły. Zdążyła tylko powiedzieć „rusz się, dewotko”, a ja spadłam kilkanaście stopni niżej. Wiem, że chrześcijanie muszą czasami cierpieć za swoją wiarę, ale nie myślałam, że nawet w Polsce będzie kiedyś tak źle. Mam nadzieję, że moda na ateizm wreszcie przeminie i ludzie w moim wieku zrozumieją, jakiej głupocie ulegli. Oby nie było za późno, dopóki nie mają własnych dzieci.
Strach pomyśleć, na jakich ludzi ich wychowają, jeśli nie interesują ich kompletnie żadne zasady i normy.
Wiem, jak niektórzy na to zareagują, ale raz się żyje... Moim zdaniem nasze pokolenie nie ma kompletnie żadnych zasad i raczej nic z niego nie będzie. Interesują nas tylko ciuchy, imprezy i seks. W głowach kłębią się tylko myśli, co napisać na Facebooku, do kogo zadzwonić, za co kupić sobie upragnioną rzecz. Żadnych innych refleksji na temat całego życia, sensu istnienia. Dzisiejsze nastolatki nie reprezentują sobą zupełnie nic. Łykamy wszystko, co zobaczymy w telewizji. Za granicą młodzi mogą wszystko, więc my też spróbujmy.
Bądźmy szczerzy – czy któraś z Was zastanawia się nad tym, dlaczego żyje? Po co została do tego powołana i jak wykorzysta swoje życie? Co jest dobre, a co złe? Pewnie nie, bo zaraz przeszkodziłby dzwoniący telefon albo nowy mail. A bez tego nie da się niczego osiągnąć. Chyba, że chwilę przyjemności, ale później będzie coraz gorzej.
Ateiści nie mogą być dobrymi ludźmi. Udowadniają mi to na każdym kroku.
Wiem, jaką opinię mają o mnie niektórzy. Ich zdaniem jestem nawiedzoną dewotką. Wiecie z czego to wynika? Bo ja raczej nie. Nie opowiadam o swojej relacji z Bogiem na lewo i prawo, nie modlę się na lekcjach, nikogo nie wyciągam do kościoła, nawet nie jeżdżę na pielgrzymki, ani nie należę do żadnej kościelnej grupy. Kiedyś próbowałam, ale nie pogodziłam tego z innymi obowiązkami. Całe moje „nawiedzenie” polega na tym, że kiedy ktoś mnie pyta, czy jestem wierząca, to odpowiadam, że tak. Jak inni chcą się urwać z religii, ja bym tego na pewno nie zrobiła, bo nie chcę. Niektórych denerwuje nawet mały krzyżyk, który noszę na łańcuszku. Czasami wyjdzie ponad bluzkę i chyba staje się dla nich niewygodny. Mam wrażenie, że siedzi w nich szatan, bo takie drobnostki tak bardzo ich denerwują.
A oni wszyscy oczywiście tacy oświeceni. Nie to, co ja, ciemnogród. Mają głęboko gdzieś kościół, księży, Jezusa, tradycję, zasady. Rozumiem, że nie wszyscy otrzymali łaskę wiary, ale to im nie wystarcza. Zamiast siedzieć cicho i nie przejmować się tym, co ich podobno nie obchodzi, przy każdej okazji próbują napluć na to, co dla mnie najważniejsze. Wciąż słyszę o pedofilach w sutannach, klechach, moherowych beretach, oszołomach. A ja jestem gdzieś pomiędzy nimi, bo przecież dalej wierzę w te bajki.
W ogóle, to o czym ja mówię. Jacy znowu ateiści? Ateistą to może się nazwać ktoś, kto doszedł do takiego wniosku po długich rozmyślaniach i poszukiwaniach, a nie byle gimnazjalista, który nie ma żadnej wiedzy na żaden temat. Większość ateistów w moim wieku, to są ludzie nie pozbawieni wiary, ale rozumu. Podobno wybierają „racjonalizm”, ale co jest racjonalnego w tej pogoni za pieniędzmi, ciuchami, chłopakami, dziewczynami, seksem? Racjonalista kocha się z byle kim i byle gdzie? Racjonalista pali, pije i zażywa narkotyki? Może się mylę, ale dla mnie to nie ma nic wspólnego z racjonalizmem...
To jest zwykły idiotyzm, który zawsze prowadzi do zguby.
Jest mi naprawdę przykro, kiedy na to patrzę. Pozbywamy się wiary z naszego życia wyłącznie dla wygody i szpanu. Czy tak trudno zrozumieć, że Jezus naprawdę zmartwychwstał 2000 lat temu i zrobił to dla nas? No właśnie, zmartwychwstanie. Pewnie kochani ateiści już malują pisanki.