Szanowna Redakcjo...
Jak patrzę na moje rówieśniczki, to czasami robi mi się słabo. Dziewczyny za wszelką cenę chcą wyglądać na starsze, seksowniejsze i głupsze, niż tak naprawdę są. Już nawet w podstawówce wypychamy sobie staniki watą, paradujemy w krótkich spódniczkach i butach na obcasach, potykając się o własne nogi. Do tego jak najmocniejszy makijaż. Jakoś się tak przyjęło, że trzeba być wyrazistym, żeby ktokolwiek na nas spojrzał. Ja nigdy taka nie byłam. Nie to, że się wstydziłam. Po prostu mam swoją godność i nie mam zamiaru wyglądać jak kolejna lalunia spod dyskoteki.
Nie ubieram się jak zakonnica, ale na pewno nie próbuję być wyzywająca. Spódnice tylko za kolano, częściej spodnie, głęboki dekolt zupełnie odpada, buty raczej sportowe. Wyglądam jak zwykła 18-latka, która nie ma ciśnienia na tym punkcie. Komu się spodobam, temu się spodobam. Nie zależy mi na uznaniu byle idiotów, którzy umieją tylko patrzeć, a myślą rozporkiem. Mogę nawet powiedzieć, że jestem skromna i raczej nieśmiała.
I co z tego wynika? I tak ciągle słyszę, że niezła ze mnie „du***”, albo, że wyglądam jak „ku***szon”. Tylko dlatego, że natura hojnie mnie obdarzyła.
Nie wiem, czy nie będę musiała się jakoś oszpecić, żeby sobie poradzić. Przeciętne, czy nawet brzydkie dziewczyny mają chłopaków i są szczęśliwe. Ja przyciągam tylko zboczeńców, albo inną patologię.
Nie mówię, że zazdroszczę tym, które nie mają piersi, mają płaskie pupy i ogólnie nie zachwycają. Sama lubię swój wygląd, ale dlaczego on się tak strasznie kojarzy? Gdybym komuś powiedziała, że jestem dziewicą, to zabiłby mnie śmiechem. Z takimi warunkami, to na pewno jestem bardziej doświadczona od przeciętnej 40-latki.
Wystarczy, że się teraz pojawię na parkiecie i od razu doskakuje do mnie zgraja zboczeńców. Nie mają oporów przed tym, aby chwycić mnie za pierś, próbować wylizać dekolt, klepnąć w tyłek. Jak jednego zdzieliłam po łbie, to powiedział tylko, że „Czego ja się spodziewałam? Przecież wyglądam na taką”. Czyli na jaką?! No tak, jak ładna i obdarzona, to automatycznie łatwa. O tym też dają mi do zrozumienia, bo wiele razy słyszałam takie propozycje.
Jeden zapraszał do BMW, które zaparkował przed lokalem, drugi zachęcał do wizyty w toalecie, inny stwierdził, że pewnie jestem mistrzynią hiszpana. Przysięgam, że nie wiedziałam wtedy o co chodzi, ale jak sprawdziłam w internecie, to się popłakałam. Z takim wyglądem to mogę zapomnieć o normalnym związku, a najlepiej, gdybym zaczęła handlować własnym ciałem. Chętnych by nie brakowało.
Nie muszę paradować w bikini, ani odsłaniać piersi wielkim dekoltem. Doskonale widać, że mam czym oddychać, choćbym się ubrała w golf. Pupę mogę zakryć dłuższym swetrem, ale ile można w czymś takim chodzić. Dla facetów jestem „cycatą laską z fajną dup*ą” i nic więcej się nie liczy. Przekonuję się o tym na każdym kroku i bardzo mnie to boli. Mogę mówić cokolwiek, a każdy chłopak i tak nie jest tym zainteresowany. Najważniejsze, że ma przed sobą moje „balony”.
Nigdy nie miałam chłopaka z prawdziwego zdarzenia. Z jednym prawie się udało, ale kiedy zapytałam, co tak naprawdę we mnie lubi, zaczął wyliczać: moją twarz, włosy, ciało, uśmiech itd. Nie powiedział ani słowa o moim charakterze. Mogłam go zapytać, czy zna w ogóle moje imię, bo pewnie by się okazało, że się zapatrzył i nie zapamiętał.
Drugi udawał zainteresowanego wszystkim, tylko nie moim wyglądem, ale po tygodniu zaczął naciskać, żebym wreszcie się przed nim rozebrała i zrobiła to, co robię najlepiej.
Straciłam swoją radość i pewność siebie. Widzę te spojrzenia, słyszę kretyńskie komentarze. Wiem, że dla chłopaków jestem tylko zgrabnym ciałem, które chcieliby mieć. Nie osobą, którą chcieliby kochać za coś innego. Kiedyś jeszcze wierzyłam, że mam pecha i źle trafiam, ale to nie może być przypadek. Każdy kolejny „mężczyzna” okazuje się tylko głupim samcem.
Jak widzicie, nie ma czego zazdrościć. Lepiej być płaską i przeciętną dziewczyną, niż zgrabną laską, którą i tak wszyscy uważają za szmatę.
Ula
Prawie przez całą podstawówkę miałam straszny kompleks na punkcie moich piersi. Były maleńkie, do tego krzywe. Długo nosiłam sportowe staniki w rozmiarze zero. Nie po to, żeby coś utrzymywały, ale żeby mieć pod bluzką cokolwiek. Na WF-ie przebierałam się tyłem do koleżanek, ale one i tak dobrze wiedziały, że nic tam nie mam. Później zaczęły rosnąć w takim tempie, że prześcignęłam rówieśniczki. Teraz mam duży biust. Na szczęście nic mi jeszcze nie opada, są jędrne, takiej samej wielkości i jest ok.
Zaczęła mi również rosnąć pupa. Kiedyś wszystkie spodnie ze mnie spadały, byłam zwykłą płaską deską z przodu i z tyłu. Jak z przodu coś się pojawiło, to i pośladki się powiększyły. Teraz są dość duże, odstające, ale zgrabne. Można powiedzieć, że mam wszystko, o czym większość dziewczyn marzy. Twarz nie najgorsza, kobiece kształty, ładne włosy, proste zęby i... wcale się z tego nie cieszę. Im dłużej żyję, tym bardziej wiem, że wygląd może bardzo przeszkadzać.
Najpierw chłopcy z klasy mnie wyśmiewali, bo miałam figurę chłopca, później ciągle mówili o moich „cyckach” i „balonach”. Myślałam, że to się uspokoi, ale jest coraz gorzej.
On mnie wziął za jakąś pierwszą lepszą dziw**. Zobaczył duże piersi, ładną pupę i od razu mu się skojarzyło z łatwą panienką. Skoro Bóg mi dał takie ciało, to przecież w jednym tylko celu. Pewnie non stop to wykorzystuję, więc nie powinnam udawać świętej. Wydaje mi się, że wszyscy faceci tak na mnie patrzą i to nie jest tylko mój problem. Każda atrakcyjna kobieta trafia na takich idiotów. Tylko, że ja nie widzę innych. Wszyscy są tacy sami.
Ostatnio jak dodałam zdjęcie na Facebooku, to od razu pojawiły się komentarze typu: „ale masz wielkie... oczy”. Jeden głupek napisał nawet, że „niezła ze mnie sunia”. Zrozumiałam, o co mu chodzi. Dla niego jestem su**. Usunęłam wszystkie fotki, bo aż mnie obrzydzenie brało, kiedy pomyślałam, co oni robią, kiedy je oglądają. Niektórzy z nich są już na studiach, więc nie mam już żadnej nadziei. Nigdy się nie zmienią, a ja nie spotkam nikogo normalnego. Palant za palantem.
Przestałam nawet chodzić na dyskoteki, które kiedyś uwielbiałam. To zaczynało być niebezpieczne...