Jak te lata szybko zleciały... Wydaje mi się, że dopiero co zdawałam maturę, a tu już jestem po trzydziestce! Szok! Wcale nie czuję się na swoje lata. Zwłaszcza że tak naprawdę to jeszcze do niczego nie doszłam w życiu.
Nie wiem, jakoś tak wyszło, że wciąż mieszkam z rodzicami. Pochodzę z małej miejscowości, to nawet nie jest miasto, tylko taka osada. Studiowałam zaocznie, później rodzice załatwili mi po znajomości pracę w przedszkolu w administracji.
Nie podobało mi się tam. Kompletnie nie mogłam dogadać się z dyrektorką, koleżanki też nie były rewelacyjne. Wytrzymałam 5 lat no i zwolniłam się na własne życzenie. Niestety, od tamtego czasu nie mogę znaleźć pracy. Tak to jest w małej miejscowości, żadnych perspektyw. Może znalazłabym zatrudnienie w Biedronce, bo tam jest straszna rotacja, ale to byłaby już ostateczność.
Cały czas szukam czegoś porządniejszego. Najlepiej zahaczyłabym się gdzieś w urzędzie. Na szczęście, mam co jeść, bo mieszkam przecież z rodzicami, nie muszę też płacić za rachunki. Zresztą nie miałabym z czego...
Otóż, moi rodzice kompletnie nie chcą słyszeć, żebym się od nich wyprowadziła i wynajęła z Bartkiem jakieś mieszkanie. Mama karze nam najpierw wziąć ślub, a tata nie wyobraża sobie sytuacji, żebym była na utrzymaniu obcego człowieka.
My oczywiście myślimy o tym, żeby pobrać się w przyszłości, ale na pewno nie teraz, kiedy ja nie mam pracy. Przecież wtedy to już kompletnie byłabym skreślona w moim mieście. Pracodawcy niechętnie zatrudniają młode mężatki. Zwłaszcza takie po trzydziestce, dla których zbliża się ostatni dzwonek na urodzenie dziecka.
Moi rodzice nie chcą jednak słuchać takiego tłumaczenia. Twierdzą, że przesadzam i każą jak najszybciej brać ślub. Ja już nie mogę znieść tej presji. Jestem między młotem a kowadłem. Z jednej strony zdaję sobie sprawę, że wyprowadzka zniszczyłaby moje relacje z rodzicami, z drugiej strony jednak, żal mi Bartka, który staje się coraz bardziej niecierpliwy. Boję się, że w końcu mnie rzuci.
Powiedzcie, czy to ze mną jest coś nie tak? Czy po prostu to moim rodzice są tutaj problemem? Jak ja w ogóle mam z nimi rozmawiać?
Monika, 32 lata
Nie znaczy to jednak, że mi taka sytuacja odpowiada. Zwłaszcza od kiedy poznałam Bartka. To było ponad rok temu, w dniu, w którym odbywały się wybory do sejmu. Siedzieliśmy razem w tej samej komisji (za pilnowanie porządku i liczenie głosów dostaliśmy 160 zł dniówki).
Od razu między nami zaiskrzyło. Wcześniej znałam go tylko z widzenia, bo przez całe liceum i studia mieszkał daleko od domu. Później wyjechał na kilka lat za granicę, wrócił, gdy tam nie wypalił jakiś biznes i teraz pracuje jako przedstawiciel handlowy.
Kocham Bartka i chciałabym z nim być. On odwiedza mnie oczywiście codziennie, ale to mi już nie wystarczy. Jemu zresztą też... Zakochaliśmy się w sobie po uszy. W moim przypadku to tak naprawdę taka pierwsza prawdziwa miłość. Bartek miał przez 5 lat jedną dziewczynę, ale zostawiła go dla innego. Teraz ma 33 lat i też chciałby ułożyć sobie życie. Tu jednak pojawiają się schody...