Trafiłem do Was przypadkiem, ale skoro jest możliwość napisania i sprawdzenia, co na dany temat myślą kobiety i dziewczyny – stwierdziłem, że spróbuję. Mój problem jest typowo męski, ale dotyczy nie tylko mnie. Chodzi przede wszystkim o to, co Wy myślicie o takich osobach, jak ja. Sprawa być może wygląda zabawnie. Uwierzcie, dla mnie taka nie jest. To mój spory kompleks od dłuższego czasu.
Pamiętam jak miałem ok. 14-16 lat i widziałem na twarzach kolegów pierwszy zarost. Bardziej meszek, ale i tak mi to imponowało. Zazdrościłem im, że są już tak dojrzali i muszą się golić. Dzisiaj wiem, że robili to raz na tydzień lub dwa, ale dla mnie to był szczyt męskości. Bo ja nie musiałem wcale i niewiele się do dzisiaj zmieniło.
Teraz mam 25 lat i zarost porównywalny z tym, jaki powinienem mieć 10 lat temu. Źle mi z tym bardzo.
Nie mam już złudzeń i wiem, że nic już z tym nie zrobię. Bo zrobić się nic nie da – nie mam aż takiego wpływu na własny organizm i na nic moje modlitwy o zarost. Śmiejcie się, ale kiedy jeszcze uważałem się za wierzącego, to zdarzało mi się prosić Boga o to, żebym następnego dnia obudzić się z prawdziwym męskim zarostem.
Dzisiaj wcale nie jest lepiej, bo moda robi swoje. Co drugi dorosły facet chodzi z brodą lub kilkudniowym zarostem. Wszędzie się mówi o modzie na drwali, dbaniu o zarost, nawet powstały salony do pielęgnacji owłosienia na twarzy. A co ja mam sobie pielęgnować? Ten meszek pod nosem i kilka kępek na policzkach?
Nie czuję się 100-procentowym facetem z tego powodu. Wiele bym dał, żeby było to możliwe.
Ludzie są różni, ale to mnie jakoś nie przekonuje. Nie zazdroszczę nikomu muskularnej sylwetki, modnych ciuchów czy niebieskich oczu. Zarostu – jak najbardziej. Strasznie się na to nakręciłem już wiele lat temu i trochę się przeliczyłem. Byłem pewny, że z czasem będzie go coraz więcej i kiedyś zapuszczę wymarzoną brodę.
Teraz wszelkie próby kończą się po kilku dniach, bo zaczyna to wyglądać idiotycznie. Wyglądam wtedy jak wyrośnięty gimnazjalista z dziewiczym wąsikiem. Włosy wyrastają tylko w kilku miejscach i nigdy nie stworzą zarostu z prawdziwego zdarzenia. A skoro dziewczyny lubią zarośniętych, to ja jestem dla nich gorszy.
Nie wymyśliłem sobie tego. Z moim powodzeniem jest naprawdę marnie!
Dziewczyny jednak wolą prawdziwych facetów, a nie takie podróbki. Bo kim ja tak właściwie jestem? Niedojrzałym chłopcem, który nie jest w ogóle męski. Tak ogólnie niczego mi nie brakuje, ale ta dziecięca twarz naprawdę robi swoje. Już nawet nie marzę o pokaźnej brodzie, ale żeby przynajmniej był widoczny zarys tego zarostu. A tu kompletnie nic...
Jak się ogolę, to następny raz muszę to zrobić dopiero po kilku dniach. Nie dość, że mało co mi rośnie, to jeszcze strasznie wolno. Nie za dobrze się z tym czuję. Widocznie brakuje mi testosteronu, a tym raczej nie ma się co chwalić.
To mi odbiera całą pewność siebie. Czasami wolę się schować w kącie, niż zagadać dziewczynę. Cały czas mam w głowie, że ona zobaczy mój problem i mnie po prostu wyśmieje.
Powiedzcie mi szczerze – czy ja w ogóle mogę się podobać kobietom? Z taką wadą? Ogólnie nie jestem jakoś strasznie brzydki. Jestem wysoki, mam normalnie zbudowane ciało, żadnych widocznych skaz, jestem wesoły, nie zamulam. A powodzenia nie mam. Kiedyś wydawało mi się, że dziewczyny patrzą na mnie łaskawym okiem, ale od kilku lat żadna się mną nie interesuje.
Według całej tej mody na zarost, brodaczy i drwali, to jestem wybrakowanym facetem. O ile w ogóle mogę się tak nazywać. Zrobiłbym wszystko, żeby nie być już taki gładki!
Jest dla mnie jakaś nadzieja?
Aleksander