Cześć,
Długo zastanawiałam się, czy w ogóle jest sens pisać ten list. Dobrze wiem, że zaraz posypią się na mnie w komentarzach gromy, że jestem strasznie nieodpowiedzialna, głupia, bezmyślna. W końcu jednak zdecydowałam się przełamać. A co tam, może chociaż jedna z Was mnie zrozumie. Może ktoś dzięki mnie, zdecyduje się z nowym rokiem podjąć równie odważny krok.
Moja historia nie jest zbyt skomplikowana. Pochodzę z dosyć małego miasta na Podlasiu. Nie będę pisała dokładniej, bo zaraz niektórzy domyślą się o kogo chodzi i będą roznosić plotki. Chodzę do trzeciej klasy liceum. W tym roku mam maturę, a wcześniej studniówkę. (Napisałam, że już skończyłam 19 lat, ale to nie do końca prawda. Urodziny będę miała na początku lutego, więc już niewiele mi brakuje).
Moje koleżanki z klasy żyją teraz przygotowaniami do studniówki. W większości pokupowały już sobie kiecki, buty i dodatki. Poumawiały się do fryzjerów i kosmetyczek. Mi jednak kompletnie nie w głowie takie bzdety. Wszystkie moje myśli zajmuje zupełnie inna kwestia.
Nie mówcie mi, że zwariowałam. Ja wiem, że dziewczyny w moim wieku zajmują się teraz czymś zupełnie innym. Ale czy każdy musi postępować według tego samego schematu: matura, studia, praca i dopiero rodzina? Skąd mam wiedzieć, ile mi jeszcze zostało lat życia i czy kiedyś tam w przyszłości, miałabym w ogóle czas, żeby zajść w ciążę?
A tak to moja kruszynka pojawi się na świecie już za kilka miesięcy. Mam nadzieje, że zdołam jakoś przed rozwiązaniem zdać maturę. Niestety, może być ciężko…
Iza
Jestem teraz w trzecim miesiącu ciąży i to wcale nie wpadka. Moja przyjaciółka była w szoku, kiedy się o tym dowiedziała. Od razu poradziła mi, abym usunęła dziecko, póki nie jest za późno. Tłumaczyła mi, że przecież matura przed nami, może jakieś studia i w ogóle całe najlepsze lata życia.
Ja jednak kompletnie nie chciałam jej słuchać. Nie wiem, po prostu poczułam strasznie silny instynkt macierzyński. Zapragnęłam mieć taką małą istotkę do kochania, kogoś, kim mogłabym się opiekować, stworzyć dla niego rodzinę. Pewnie nie zdecydowałabym się na ten odważny krok, gdyby nie mój ukochany.
Zbyszek jest ode mnie 6 lat starszy. Ma niezłą pracę. Jest taksówkarzem, czasem trafiają mu się naprawdę dobre kursy za miasto, więc może jakoś nas utrzyma. Ja zresztą też mam zamiar jak najszybciej zacząć pracować, chociażby zdalnie.
Naprawdę wierzę, że sobie poradzimy. Zawsze czułam się dojrzalsza od moich rówieśniczek, a nawet niektórych 30-latek, którym w głowie tylko imprezy albo kariera. Ja zawsze w weekendy pomagałam w domu mamie. Wychowywała mnie i brata sama. Ojca słabo pamiętam. Jak byłam mała to wyjeżdżał do pracy do Niemiec i widziałam go tylko w Boże Narodzenie i Wielkanoc. W końcu znalazł tam sobie jakąś babkę i najzwyczajniej w świecie zerwał z nami kontakty.
Jejku jak ja strasznie to przeżywałam. Nie mogłam pozbierać się przez kilka miesięcy. Czułam się taka samotna, nieszczęśliwa. Przez jakiś czas miałam uraz do wszystkich facetów. Teraz już się pozbierałam. Ale wciąż marzę o tym, żeby iść na swoje, mieć kogoś do kochania.
Czy dopadają mnie jakieś lęki? Oczywiście, że tak! Już teraz uświadomiłam sobie, że mogę zapomnieć o prywatnej opiece lekarskiej w ciąży. Nie będzie mnie stać na poród w niepublicznej klinice czy cesarkę na życzenie. Nie wiem też, skąd ja w ogóle wezmę pieniądze na wyprawkę dla dziecka. Zbyszek mnie pociesza, że się wszystkim zajmie, no bo gdyby nie on to już zostałaby tylko pomoc mojej mamy.